Edwards ostrzega: 'Nie wierzcie w tę hossę. Jest za późno’. Kiedy skończy się euforia?

Edwards ostrzega: 'Nie wierzcie w tę hossę. Jest za późno’. Kiedy skończy się euforia?

Na Wall Street utrzymuje się silna koncentracja kapitału w sektorze technologicznym. Według wyliczeń Societe Generale, spółki IT odpowiadają dziś za 37% kapitalizacji amerykańskiego rynku akcji. To więcej niż na szczycie bańki internetowej w 2000 roku. To właśnie ta proporcja skłoniła Alberta Edwardsa, głównego stratega banku, do ponownego ostrzeżenia przed „bańką technologiczną”. Jego zdaniem nabiera coraz bardziej niepokojących rozmiarów. Ostatnio, podobnymi wnioskami podzielił się Howard Marks z OakTree Capital. Pisaliśmy o tym tutaj.

Edwards woła o rozsądek

Edwards przypomina, że obecny rajd cen akcji zbiegł się z narastającym optymizmem wokół sztucznej inteligencji. To doprowadziło do bezprecedensowych napływów kapitału do spółek technologicznych. Efektem jest bardzo wysoka wycena względem przepływów pieniężnych.

Wskaźnik wolnych przepływów (free cash flow yield) dla całego sektora spadł do około 2%. To oznacza, że inwestorzy płacą coraz więcej za jednostkę gotówki generowanej przez te przedsiębiorstwa, w dużej mierze dlatego, że same firmy przeznaczają znaczne środki na rozwój AI.

W konsekwencji także cały indeks S&P 500 oferuje dziś historycznie niską stopę dywidendy. Ta wynosi 1,2%. Edwards zwraca uwagę, że takie wartości nie są przypadkowe. Podobne relacje między dochodem z akcji a rentownościami obligacji obserwowano ostatnio w okresie bańki dot-com.

Rentowności na bok?

Równolegle trwa inny proces. Rentowności długoterminowych obligacji skarbowych USA spadły, ale są wysokie. Rentowność 10-letnich papierów przekracza 4%, co w praktyce oznacza możliwość uzyskania niemal wolnego od ryzyka dochodu przewyższającego dywidendy z rynku akcji. Relacja rentowności 10-letnich Treasuries do stopy dywidendy z akcji osiągnęła właśnie poziomy sprzed ponad dwóch dekad.

Historycznie wyższe rentowności obligacji wywierały presję na wyceny giełdowe. Tym razem rynek akcji zdaje się ten sygnał ignorować. Indeksy utrzymują się wysoko dzięki wynikom kilku największych spółek technologicznych i przekonaniu inwestorów, że w przyszłości przyniosą one jeszcze wyższe zyski. „Jeszcze niedawno niskie stopy procentowe dawały inwestorom poczucie, że nie ma alternatywy dla akcji (TINA). Ale dziś, przy tak wysokich rentownościach obligacji, ta narracja przestała działać” – pisze Edwars w nocie dla klientów.

Edwards podkreśla, że pytanie nie brzmi „czy”, lecz „kiedy” wyższe rentowności zaczną ciążyć giełdzie. Jego zdaniem rynek znajduje się w sytuacji coraz bardziej napiętej taśmy. Nawet najbardziej elastyczna (a uelastyczniają ją oczekiwania na ciecia stóp) w końcu musi pęknąć. Warto zauważyć, że część inwestorów liczy na odwrotny scenariusz – że Rezerwa Federalna rozpocznie cykl obniżek stóp, co wsparłoby giełdę.

Po wystąpieniu Jerome’a Powella w Jackson Hole, które miało wyraźnie łagodniejszy ton, indeks S&P 500 wzrósł w jeden dzień o 1,5%. Edwards ostrzega, że niepewność co do polityki Fed pozostaje wysoka, a dodatkowe czynniki… Jak kondycja rynku pracy, konsumpcji czy wpływ wyższych ceł mogą sprawić, że hossa oparta wyłącznie na technologii okaże się krucha. „Możemy się zgodzić, że rosnące rentowności obligacji w końcu złamią rynek akcji. Pytanie tylko – kiedy?”

Dziękujemy, że przeczytałeś/aś nasz artykuł do końca. Obserwuj nas w Wiadomościach Google i bądź na bieżąco!