Doradca FED szpiegował, Departament Skarbu przelewał pieniądze terrorystom. Co w zasadzie dzieje się w finansach USA?
Mija zaledwie drugi tydzień powtórnej kadencji Trumpa na stanowisku prezydenta USA. Co za tym idzie, dopiero od zeszłego tygodnia rozpoczął swą pracę Departament ds. Efektywności Rządowej (DOGE), komórka w strukturach Białego Domu, którą kieruje Elon Musk. I której zadaniem jest masywna, radykalna reforma administracji federalnej i jej budżetu, trwoniącego pieniądze w skali trudnej do wyobrażenia.
Od początku wiadomo było, że zadanie to należy do kategorii tych herkulesowych. Zaś odkrycia, które zaledwie w kilka dni poczynili członkowie DOGE oraz inni zainteresowani, ilustrują dlaczego. W ciągu minionego tygodnia doszło już, przykładowo, do nieomal otwartego buntu niektórych wyższych biurokratów federalnych. Poszło oczywiście o ich przywileje i pieniądze.
Urzędnik na swoim
By daleko nie szukać – Phyllis Fong, Inspektor Generalna Departamentu Rolnictwa, odmówiła zastosowania się do decyzji Trumpa o jej zwolnieniu. Jak wielu karierowych pracowników federalnych wyższego szczebla, uważa ona, że prezydent nie ma prawa jej usunąć ze stanowiska. W rezultacie tego federalni funkcjonariusze musieli ją pod przymusem wyprowadzić z budynku Departamentu.
Innym przypadkiem była wyższa kadra Amerykańskiej Agencji ds. Pomocy Międzynarodowej (USAID). Po tym, jak Trump swoim zarządzeniem wykonawczym zakazał realizowania jakichkolwiek działań mających na celu „promowanie różnorodności i inkluzywności”, usiłowała ona nie podporządkować się zarządzeniu – po prostu odrobinę zmieniając nazwy tych programów. Resztę zostawiając po staremu.
W rezultacie tego tymczasowi administrator tej agencji z nominacji Trumpa, Jason Gray, zawiesił w obowiązkach niemal 60 wyższych rangą urzędników. Tu zresztą nastąpił kolejny zwrot akcji, bowiem niejaki Eric Gottlieb, dyrektor ds. zatrudnienia i relacji pracy w USAID nie tylko odmówił wykonania decyzji swojego szefa, ale też wydał zarządzenie je… cofające.
Sam naturalnie również został zawieszony (i niemal na pewno zostanie zwolniony). Ilustruje to jednak, jakie problemy czekają wszelkie próby reformy federalnej administracji, rozrośniętej do gargantuicznych rozmiarów i pożerającej pieniądze całymi bilionami dolarów.
Pieniądze, co odpływają statkiem widmo w dal
Pod koniec tego tygodnia DOGE natrafił na kolejne „ciekawe” fenomeny. Oto bowiem jego pracownicy, którzy wyposażeni w pełnię pełnomocnictw zjawili się w Departamencie Skarbu, by rozpocząć audyt mający odpowiedzieć na pytanie, na co w zasadzie idą publiczne pieniądze. I spotkali się z odmową dostępu do danych. Tak po prostu – choć mieli legalne pełnomocnictwo, by ów dostęp otrzymać.
Aby nie musieć tego robić, najwyższy rangą urzędnik Departamentu Skarbu (w randzie zastępcy sekretarz Skarbu), niejaki David A Lebryk, ogłosił, że natychmiastowo odchodzi na emeryturę. Odejście na emeryturę (o ile tylko to – możliwe bowiem, że na tym się nie skończy) czeka też przypuszczalnie licznych jego podwładnych.
Jak bowiem odkryli pracownicy DOGE, urzędnicy odpowiedzialni za zatwierdzanie płatności w Departamencie Skarbu mieli ważne, obowiązujące polecenia służbowe, by zatwierdzać wszystkie przelewy. Również te, jak poinformował Musk, których odbiorcami były grupy terrorystyczne, albo oszuści. Departament Skarbu miał automatycznie zatwierdzać wszelkie płatności, bez badania ich zasadności.
Jako crème de la crème tegotygodniowych odkryć może posłużyć fakt, że niejaki John Harold Rogers, lat 63, został w piątek aresztowany przez federalnych funkcjonariuszy. Rogers to były starszy doradca Rady Gubernatorów Rezerwy Federalnej (!). To jednak mu nie wystarczyło, pokątnie „współpracował” także z chińskim wywiadem, któremu przekazywał sekretne dane ekonomiczne.
Ciekawe, czy zdaniem związków zawodowych sektora publicznego to wystarczyłoby, żeby go zwolnić – czy dalej nie?