Dokręcanie cenzury: Imgur ucieka z Wielkiej Brytanii, urzędnicy twierdzą, że i tak im podlega
fot. reddit

Dokręcanie cenzury: Imgur ucieka z Wielkiej Brytanii, urzędnicy twierdzą, że i tak im podlega

Portal Imgur, „dom” dla niezliczonych memów, obrazków i innych materiałów graficznych, oficjalnie wycofał swoje usługi cyfrowe z Wielkiej Brytanii. W praktyce to wycofanie, które przecież nie ma żadnej formy fizycznej, oznacza zablokowanie dostępu dla brytyjskich użytkowników. I choć internauci z Wielkiej Brytanii mogą tę blokadę dość prosto obejść, to clou sprawy oczywiście leży gdzie indziej.

Imgur swoją decyzję uzasadnił kwestią dość oczywistą. Chodzi o fakt, że portal ten – a w zasadzie jego firma-matka, MediaLab AI – otrzymała właśnie oficjalne powiadomienie z brytyjskiego Biura Komisarza ds. Informacji (ICO). Otóż ten sowiecko brzmiący urząd planuje nałożyć na firmę kary finansowe za niedostatecznie ekspansywne, jego zdaniem, kontrolowanie i weryfikowanie tożsamości użytkowników.

Pretekstem do tego jest jakoby „ochrona dzieci” przed nieodpowiednimi dla nich treściami oraz kwestia zarządzania danymi osobowymi należącymi do najmłodszych. Zupełnym „przypadkiem” jednak reżim kontrolny, który pod tymi właśnie wymówkami nakłada represyjna, totalitarna ustawa Online Safety Act, wdrożona w Wielkiej Brytanii w tym roku, wymaga kompleksowej inwigilacji tożsamości internautów.

Tymczasem Imgur ze swej strony budował swój model biznesowy właśnie na oferowaniu szerokiego dostępu do treści połączonego z niewielkimi lub nieistniejącymi barierami oraz gwarantowaniu niewielkiego zakresu danych, które portal zbiera, grozi to zupełną ruiną formy działania. Nie dziwi zatem – tym bardziej w połączeniu z groźbą kar – że MediaLab po prostu podziękowała za współpracę.

Jak ogłoszono, portal Imgur będzie odtąd blokował brytyjskie adresy IP. Także wtyczki z treściami graficznymi z portalu, obecne na innych stronach, będą niedostępne dla internautów z nieszczęsnej (i niegdyś) Wielkiej Brytanii. Choć to najpewniej decyzja bolesna finansowo, pozwolić ma firmie na uwolnienie się od coraz bardziej agresywnego brytyjskiego państwa i jego biurokratów.

Imgur się żegna, biurokraci ani myślą

Tyle że… ci ostatni twierdzą, że wcale nie! W sposób, który przedstawiciele brytyjskiego rządu już kilkakrotnie prezentowali – a który sprowadza się do wręcz szokująco aroganckiego przekonania, że mają oni władzę nad dowolną firmą na globie, jeśli tylko sami tak uznają – internetowi cenzorzy z ICO ogłosili, że opuszczenie Wielkiej Brytanii bynajmniej nie uwalnia firmy od nakładanych przez nich sankcji.

Jak twierdzą, nie zamierzają oni „pozwolić” firmie na „uniknięcie odpowiedzialności”. Dlatego też ich śledztwo ma w dalszym ciągu być kontynuowane. Pytanie tylko, czy gigantyczne ego brytyjskich biurokratów okaże się mieć przełożenie na praktykę. Sprawa portalu Imgur jest bowiem wręcz bliźniaczo podobna do tej dotyczącej forum 4chan. Które także znalazło się na ostrzu zapędów brytyjskiej cenzury.

Rzecz w tym, że podmioty, do których te platformy należą, to firmy amerykańskie. A te – o czym Amerykanie złośliwie przypominają brytyjskim urzędnikom – już od 1776 roku nie podlegają władzy brytyjskich urzędników. W sprawę zaangażowali się także przedstawiciele Białego Domu (była ona omawiana przez Donalda Trumpa z Keirem Starmerem w toku niedawnej wizyty tego pierwszego).

Rozmowy sobie, zasada jurysdykcji narodowej sobie – a brytyjscy regulatorzy dalej zachowują się, jakby prawne i międzynarodowego ograniczenia ich nie dotyczyły. Pozostaje zobaczyć, w jaki sposób chcieliby oni swoje kary i nakazy poza granicami Wielkiej Brytanii wyegzekwować.

Dziękujemy, że przeczytałeś/aś nasz artykuł do końca. Obserwuj nas w Wiadomościach Google i bądź na bieżąco!
Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie będzie opublikowany.