Disney sprzedaje swoje legendy AI. Hollywood boi się, że to początek końca
Disney i OpenAI podpisali umowę, która może okazać się gamechangerem w obu branżach. Filmowej i AI. Jednym z najbardziej przełomowych – i jednocześnie najbardziej kontrowersyjnych – momentów w historii rozrywki. Wartość? Około miliarda dolarów. Efekt? Ponad 200 kultowych postaci Disneya, Pixara, Marvela i Star Wars trafi do ChatGPT oraz generatora wideo Sora. Nie wszystkim się to jednak podoba.
Disney wpuszcza swoje legendy do AI. Branża bije na alarm: „Oddajemy kreatywność maszynom”
Myszka Miki, Deadpool, Luke Skywalker, bohaterowie Vaiany, Encanto czy Zwierzogrodu. Wszyscy mają stać się „materiałem kreatywnym” dla użytkowników AI. Od 2026 roku fani będą mogli generować obrazy i filmy z ich udziałem. I tu zaczyna się problem. Związki zawodowe aktorów i twórców mówią wprost: to nie jest niewinna zabawa.
SAG-AFTRA, potężny związek reprezentujący ponad 170 tysięcy aktorów i ludzi branży na całym świecie, przyznaje: Disney i OpenAI zapewniają, że umowa nie obejmuje wizerunku, głosu ani podobieństwa prawdziwych aktorów. Tyle że to wcale nie tonuje nastrojów.
– W branży panuje realny niepokój. Nikt nie chce, by ludzka kreatywność była „oddawana” modelom AI – mówi Duncan Crabtree-Ireland, dyrektor wykonawczy SAG-AFTRA.
Obawy są proste. Dziś AI dostaje postacie fikcyjne, jutro styl narracji, pojutrze emocje, a za chwilę… sens istnienia zawodu aktora czy scenarzysty. To dokładnie ten strach, który doprowadził do historycznych strajków Hollywood w 2023 roku.
Disney: „To przyszłość opowiadania historii”
Bob Iger, CEO Disneya, tonuje emocje. Jego zdaniem AI to „ważny element dla całej branży”, a współpraca z OpenAI ma odbywać się „odpowiedzialnie”. Problem w tym, że słowo „odpowiedzialnie” w świecie AI znaczy dziś wszystko i nic.
Zwłaszcza że Sora ma już na koncie poważne wpadki. W USA głośno było o hiperrealistycznych deepfake’ach Martina Luthera Kinga, Johna F. Kennedy’ego czy królowej Elżbiety II. Po publicznym oburzeniu OpenAI musiało blokować kolejne treści. Rodziny zmarłych postaci publicznych apelowały o zaprzestanie takich praktyk.
Tymczasem Disney, niemal równolegle, wysyła do Google listy „cease and desist” za naruszenia praw autorskich. Dla wielu to jawna hipokryzja: walka z AI jedną ręką, karmienie jej treściami drugą.
Rynek widzi to jasno. Prawa autorskie stają się walutą przyszłości, a wielkie studia wolą zarabiać na AI, niż z nią walczyć. Pytanie tylko, kto zapłaci cenę – algorytmy czy ludzie, którzy przez dekady budowali te uniwersa. To jest biznes. I to bardzo drogi.
