Chiny negocjują cła z USA. Co wiemy? Bitcoin daje nadzieję

Chiny negocjują cła z USA. Co wiemy? Bitcoin daje nadzieję

  • Obserwowane z uwagą negocjacje, które Chiny i Stany Zjednoczone rozpoczęły wczoraj w Szwajcarii, już zdążyły wywołać kilka kontrowersji. Rozmowy rozpoczęto z oficjalnym zamiarem wypracowania rozwiązania, które pozwoliłoby zażegnać lub chociaż załagodzić amerykańsko-chińską wojnę handlową i celną.
  • Jako takie, rozmowy te mogą w zasadniczy sposób ukształtować światowe i bilateralne stosunki biznesowe w najbliższej przyszłości. Stąd też oczekiwania i spekulacje dot. ich efektu mają ogromny wpływ na nastroje rynkowe. Żywiołowo reagują zwłaszcza aktywa wrażliwe na okoliczności, jak Bitcoin.

Sobotnie spotkanie pomiędzy delegacjami obydwu krajów odbyło się w Genewie. W organizacji rozmów miał pomóc i pośredniczyć rząd Szwajcarii. Amerykański sekretarz skarbu Scott Bessent oraz chiński wicepremier He Lifeng, wraz z towarzyszącymi im zespołami, mieli rozmawiać ponad 10 godzin. Miejsce rozmów, jak się wydaje, stanowić miało w założeniu tajemnicę. Założenie to okazało się jednak nie uwzględniać spostrzegawczości tzw. życzliwych.

Mieli oni bowiem wypatrzyć obydwie delegacje – i wyśledzić je, jak zmierzały do kompleksu szwajcarskiej ambasady przy ONZ, która mieści się w Genewie. Wścibscy świadkowie nieomal przyczynili się zresztą do wywołania rynkowej paniki. Mieli bowiem w pewnym momencie informować o zerwaniu negocjacji – gdy dostojne towarzystwo opuściło budynek. Jak się jednak później okazało, ani USA, ani Chiny najprawdopodobniej rozmów nie zerwały, a zespoły negocjacyjne po prostu udały się na obiad.

Negocjacje będą kontynuowane w niedzielę – a niewykluczone, że i w następnych dniach.

Nie ma nic tak trwałego, jak „tymczasowe” rozwiązania

Prócz podobnych, nienachalnie podobnych kwestii, na rzeczy były jednak także te ważniejsze. Obecne rozmowy to pierwsza podobna próba zasadniczej renegocjacji modelu handlowego od 2020 roku. Zawarto wówczas tzw. porozumienie Phase One, które jednak okazało się zmierzać donikąd. W dalszym ciągu pozostawiało bowiem niezaadresowaną kwestię gigantycznej nadwyżki, jaką Chiny regularnie utrzymują w relacjach z Ameryką (263 miliardy dolarów w 2024 r.).

Także wówczas, w apogeum chaosu związanego z pandemią Wirusa Wuhan, problemu tego nie rozwiązano. Nie w sposób zasadniczy w każdym razie, poprzez zerwanie istniejącej relacji, w ramach której USA efektywnie outsourcują produkcję do ChRL. Zamiast tego Chiny oferowały rozmaite rozwiązania pośrednie, kwestie problematyczne „tymczasowo” odkładając na później, akonto przyszłych negocjacji. Które jednak wciąż i wciąż odwlekały się – czy też były celowo przeciągane.

Katalog „nieporozumień” między „partnerami”

Ten stan rzeczy nie dziwi – Chiny po prostu czerpią ogromne profity z dostępu do rynku amerykańskiego. Oficjalnie oferując przy tym analogiczny dostęp do własnego – który jednak, nieoficjalnie i wobec całkowitej kontroli chińskiego państwa nad rynkiem wewnętrznych, częstokroć okazywał się fikcją. Nie były wobec tego zainteresowane zmianą tego stanu rzeczy, starając się doprowadzić do zachowania status quo. W teorii „tymczasowo”, w praktyce zaś w nieskończoność – w międzyczasie inkasując profity.

Do tego dochodził cały szereg innych zadrażnień. Jak np. selektywne egzekwowanie praw własności intelektualnej. W ramach tego Chiny patrzyły przez palce na kradzież amerykańskich rozwiązań przez własne firmy – a które potem często reeksportowano do samych USA, „wycinając” twórców oryginalnych rozwiązań dumpingową ceną. Staranie pilnowano natomiast przestrzegania praw własności chińskich firm za granicą, które zawsze mogły w takich sprawach liczyć na pomoc państwa.

Czy też masowy eksport odczynników chemicznych do produkcji fentanylu – który chińskim władzom nie przeszkadzał tak długo, jak ów narkotyk trafiał do USA, nie na rynek wewnętrzny. Do tego dochodziła też kwestia TikTok-a, kupowania wpływów na amerykańskich uczelniach, toksycznych „inwestycji” w grunty orne w USA, i tak dalej. Z kolei same Chiny też mają liczne żale. Kraj ten stara się uciec z pułapki średniego dochodu – i ostatnio idzie z tym „tak sobie”. Jak sądzi Pekin, nie bez pomocy partnerów.

Chiny dostrzegają światło?

Cła, które Donald Trump nałożył na Chiny – a które zaskakiwały swoją agresywnością nawet na tle „ekspansywnej” polityki celnej wobec relacji gospodarczych z niemal wszystkimi krajami świata – miały w tym kontekście dość szczególne znaczenie. Nie tylko stanowiły one tzw. wywrócenie stolika w zakresie stosunków handlowych, ale też odwracały dotychczasowy paradygmat. Tak, by teraz to Chinom zależało na jak najszybszym wypracowaniu rozwiązania. I by to im nie opłacało się przeciągać status quo.

Nie opłacało się – z gospodarką zmagającą się ze strukturalnymi problemami, gigantycznym bąblem ukrytego długu wewnętrznego oraz groźbą bańki na rynku nieruchomości (w i konsekwencji też emerytalnej), a mimo to wciąż uzależnionej od eksportu, cło w wysokości 145% było bowiem ciosem może nie strategicznym, ale z pewnością bolesnym. Już zresztą, nawet w warunkach ostrej cenzury, poczęły się pojawiać informacje o nasilonych protestach pracowników w różnych częściach Chin.

Mając to na względzie, może nie zaskakiwać, że chińska oficjalna agencja Xinhua – prócz standardowych formułek rytualnie krytykujących amerykańską agresję i nadużycia, oraz chwalących niezachwianą determinację własnych władz – przyznała, że negocjacje to „pozytywny i niezbędny krok w celu rozwiązania nieporozumień”. Chińska agencja otwarcie, choć półgębkiem przyznająca, że dotychczasowy model jest źródłem „nieporozumień”? Zdumiewające…

Bitcoin i powiewy optymizmu

Mimo to obydwie strony wydają się nie żywić wielkich oczekiwań. Brak optymizmu może tu wynikać ze świadomości, że ich interesy są po prostu trudne do pogodzenia. Donald Trump dopuszczać ma redukcję ceł nałożonych na Chiny – do poziomu , który w medialnych spekulacjach ma wahać się od 50 do 80%. To znacznie mniej niż 145%, jednak dla chińskich producentów w dalszym ciągu stanowczo za dużo, by dotychczasowy model biznesowy produkcji eksportowej był opłacalny.

Sekretarz handlu Howard Lutnick dodawał zaś, że choć cła mogą zostać zmniejszone, to w żadnym wypadku nie zniesione zupełnie. Z drugiej strony, rynek wykazuje się optymizmem – przynajmniej w odniesieniu do niektórych notowań. Nastroje rynkowe zdają się podzielać zdanie wyrażone przez rząd Szwajcarii – że już samo to, że Chiny rozmawiają ze Stanami Zjednoczonymi, stanowi sygnał zachęcający. Odzwierciedlał to, przykładowo, kurs Bitcoina, wrażliwy na doniesienia o gospodarczych zawirowaniach i dynamicznie w reakcji na nie ewoluujący.

W przeciągu soboty wycena BTC utrzymywała się ponad poziomem 103 tys. dolarów. Stabilnie utrzymujące się notowania Bitcoina mogą świadczyć o antycypacji pozytywnych rezultatów – i zaowocować jeszcze większymi wzrostami w ciągu nadchodzących dni. Z drugiej strony, pozostaje to wysoce zależne od doniesień zza zamkniętych drzwi. I kursy te, tak wspomnianego Bitcoina, jak i podobnie ryzykownych aktywów, mogą znów ostro zanurkować, jeśli negocjacje nie przyniosą rozwiązania pozwalającego zakończyć wojnę celną.

Nawet, jeśli miałoby to być zakończenie tylko tymczasowe, jak to już wielokrotnie bywało w przyszłości, i odwlekające rozwiązanie faktycznej różnicy interesów na potem. Trump, jak wielokrotnie powtarzał, tego robić nie zamierza. Chiny swego źródła rozwoju zapewne także nie oddadzą walkowerem.

Dziękujemy, że przeczytałeś/aś nasz artykuł do końca. Obserwuj nas w Wiadomościach Google i bądź na bieżąco!
Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie będzie opublikowany.