
Chaos na ulicach, blackout w Europie się rozszerza. Winny atak czy „ekologia”?
W poniedziałek wieczorem nasilał się chaos wywołany gigantycznym blackoutem, który pojawił się wcześniej tego dnia w krajach zachodniej Europy. Masowe braki prądu najdotkliwiej ugodziły Hiszpanię i Portugalię, jednak przerwy w dostawach prądu odczuwalne były również we Francji. Co więcej, kryzys sieci elektrycznej zdaje się rozszerzać, dotarł bowiem także do Belgii i Holandii. Co naturalne, objął także Andorę. Awaria opisywana jest jako najgorsza w historii Półwyspu Iberyjskiego (oczywiście z zastrzeżeniem, że w odniesieniu do czasów względnie współczesnych).
Ciemność widzę
Najwyraźniej chaos wywołany przez blackout widać było w komunikacji i infrastrukturze publicznej. Lotniska zmuszone były wstrzymać operacje, w rezultacie czego gromadziły się tam tłumy niedoszłych pasażerów. To samo dotyczyło także połączeń kolejowych, jak i metra w miastach. Nie działała także sygnalizacja świetlna, wprowadzając dodatkowy chaos na ulicach. Krytyczne instalacje przemysłowe i infrastrukturalne (jak np. gazownie) oraz obiekty użyteczności publicznej w rodzaju szpitali musiały posiłkować się awaryjnymi generatorami prądu, aby uniknąć katastrofalnego wstrzymania operacji.
Oczywiście, takie obiekty przynajmniej te generatory miały (choć i to nie zawsze – niektóre portugalskie szpitale miały sygnalizować problemy z dostatecznym zaopatrzeniem w energię). Nie można tego powiedzieć o milionach odbiorców indywidualnych, jak również mniejszych firm i zakładów. Biorąc pod uwagę obecną temperaturę, chaos energetyczny może okazać się szczególnie dotkliwy dla branży spożywczej. Sieć obiegły także nagrania pogrążonych w ciemnościach biur czy sklepów. Nawet turniej tenisowy Madrid Open musiał ogłosić „przerwę”. A jeśli ktoś chciałby naładować EV, to cóż…
Chaos w sieci
Powszechny brak prądu, który na logikę ma również wszelkie szanse sparaliżować telekomunikację, utrudniając lub odcinając dostęp do Internetu i sieci telefonicznej, nie przeszkodził jednak mieszkańcom zachodniej Europy w szukaniu przyczyn – i winnych – całego tego blamażu. Na przyczyny oficjalne przyjdzie zapewne jak zwykle sporo poczekać – choć po prawdzie nie jest wcale powiedziane, że czekać na nie będzie warto, jako że daleko nie zawsze odpowiadają one w takich sytuacjach na najbardziej palące pytania, zaś ich wiarygodność często pozostawia wiele do życzenia.
Pojawiły się już sugestie, że chaos w sieci elektrycznej miał być jakoby efektem ataku hakerskiego na ogromną skalę. Hiszpański organ bezpieczeństwa ds. sfery cybernetycznej, INCIBE, ogłosił, że otworzył postępowanie pod kątem ewentualnego cyberataku. Takie sugestie powielali też niektórzy przedstawiciele władz lokalnych w Hiszpanii, choć ogółem przedstawiciele rządu Królestwa pozostają dziwnie małomówni. Z kolei portugalski operator energetyczny, Rede Eléctrica Nacional, twierdzi, że przyczyną był naturalny fenomen atmosferyczny, który wywołał zakłócenie w sferze magnetycznej w regionie (?!?).
Świetlana, ekologiczna przyszłość – bez prądu?
Wiele wskazuje jednak, że przyczyny mogą być znacznie bardziej prozaiczne – i znacznie mniej sensacyjne niż masowe cyberataki czy tajemnicze zjawiska atmosferyczne, Zaledwie 6 dni temu hiszpańskie media chwaliły się, że „po raz pierwszy w historii hiszpańska sieć elektryczna opiera się w 100% o źródła odnawialne”. W niektóre dni, ale jednak. Jest to efekt forsowanej z ogromnym zapałem polityki ekologicznej rządu premiera Pedro Sancheza i jego Partii Socjalistycznej, która za jeden ze swoich głównych priorytetów stawia walkę z „emisjami klimatycznymi” i dążenie do Net Zero.
Cała sieć elektryczna oparta o siłownie wiatrowe i słoneczne okazała się jednak – co nie stanowi przecież zaskoczenia, wiadomo o tym od dawna – ogromnie niestabilna, podatna na wahania oraz czynniki zewnętrzne, takie jak pogoda. Liczne grono komentatorów, a także partie opozycyjne w hiszpańskich Kortezach wskazywały na ten fakt. Niestety lewicowe władze Hiszpanii, w ambicji osiągnięcia całkowicie „zielonej” energetyki, tę niewygodną okoliczność miały po prostu zignorować. W efekcie pierwsze większe zawirowanie zepchnęło całą sieć elektryczna kraju w chaos. Nie było to trudne do przewidzenia.