Amerykanie są zmęczeni i sfrustrowani. Czy nowy/stary prezydent to zmieni?
Amerykanie, zmęczeni wzrostem kosztów życia i niepewnością gospodarczą, wyrazili swoje pragnienie zmiany, głosując na Donalda Trumpa. Ten zaś zapowiedział gruntowną przebudowę polityki gospodarczej kraju.
Pomysł Trumpa na zmianę obecnej trudnej sytuacji USA to m.in. wyższe cła na towary zagraniczne, obniżki podatków i deportacja milionów nielegalnych imigrantów. W ocenie wielu wyborców te działania mogą przywrócić niskie ceny i stabilność gospodarczą, jakie pamiętają z jego pierwszej kadencji, zanim pandemia COVID-19 wywołała recesję, a późniejsze odbicie gospodarcze doprowadziło do inflacji.
Amerykanie chcą zmian
Oczekiwania wobec Trumpa w znaczącym stopniu wpłynęły na rynki finansowe – przykładowo indeks Dow Jones wzrósł o ponad 1700 punktów po wyborach. Jednak ekonomiści ostrzegają, że jego propozycje, mimo zapowiedzi przeciwdziałania inflacji, mogą ją zaostrzyć i zwiększyć dług federalny. Think tank Peterson Institute for International Economics szacuje, że polityka Trumpa może obniżyć PKB Stanów Zjednoczonych do 2028 roku nawet o 6,4 biliona dolarów, a także zwiększyć inflację z prognozowanych 1,9 proc. do poziomu 6 – 9,3 proc.
Jednocześnie Trump, chcąc zmniejszyć deficyt handlowy, zapowiada wprowadzenie wysokich ceł, w tym nawet 60 proc. na towary chińskie. Proponuje także powszechny podatek na import, sięgający 10 – 20 proc. Należy jednak podkreślić, że to amerykańskie firmy, a nie kraje eksportujące, ponoszą koszty tych ceł, przerzucając je na klientów. W efekcie takie działania mogą podnieść ceny produktów w USA, a dodatkowo mogą wywołać odwetowe działania handlowe ze strony innych krajów. Z opracowania wykonanego przez Kimberly Clausing i Mary Lovely z Peterson Institute wynika, że wprowadzenie tak wysokich ceł może kosztować przeciętne gospodarstwo domowe w USA około 2600 dolarów rocznie.
Ekonomiści zwracają również uwagę na potencjalne skutki planowanych przez Trumpa deportacji nielegalnych imigrantów. Legalna i nielegalna imigracja znacząco przyczyniła się do złagodzenia problemów na rynku pracy po pandemii. W 2023 roku imigracja netto wyniosła 3,3 miliona, co pomogło pracodawcom zapełnić wakaty w sytuacji, gdy wielu obywateli z wyżu demograficznego przechodziło na emeryturę. Deportacja imigrantów mogłaby zatem wywołać niedobory siły roboczej, ograniczyć wzrost gospodarczy i ponownie przyczynić się do wzrostu cen.
Peterson Institute szacuje, że masowe deportacje mogłyby obniżyć amerykański PKB o 5,1 biliona dolarów do 2028 roku oraz zwiększyć inflację o dodatkowe 9,1 punktu procentowego. Amerykański rynek pracy, już dotknięty wzrostem cen, mógłby odczuć poważne negatywne skutki, co dodatkowo obciążyłoby gospodarkę. Z kolei proponowane przez Trumpa przedłużenie obniżek podatkowych z 2017 roku, które miały wygasnąć w 2025 roku, oraz obniżki podatków dla przedsiębiorstw również wywołują kontrowersje. Model budżetowy Penn Wharton wskazuje, że te zmiany mogą zwiększyć deficyt budżetowy USA o 5,8 biliona dolarów w ciągu najbliższych 10 lat. Nawet jeśli te działania przyniosłyby pewien wzrost gospodarczy, to Penn Wharton szacuje, że deficyt wzrósłby o ponad 4,1 biliona dolarów w latach 2025–2034.
W obliczu rosnących kosztów świadczeń socjalnych oraz wydatków na Medicare budżet federalny USA znajduje się w trudnej sytuacji. Wielu obserwatorów rynku uważa, że że Trump nie jest skłonny do wprowadzenia bolesnych, ale niezbędnych reform, takich jak cięcia wydatków lub podwyżki podatków. Co prawda taka polityka może przynieść chwilowe korzyści, ale długoterminowo pogłębi nierównowagę budżetową i destabilizuje gospodarkę.
Czy USA się podniesie?
Tymczasem amerykańscy konsumenci nadal borykają się ze skutkami inflacji. Koszty życia wzrosły o 19 proc. w porównaniu z poziomem sprzed 2021 roku, a ceny żywności, czynsze i opłaty za opiekę zdrowotną wciąż stanowią poważne obciążenie dla gospodarstw domowych o niższych dochodach. Z danych AP VoteCast wynika, że aż 3 na 10 wyborców czuje się finansowo „pozostawionych w tyle”. W tej sytuacji zmiana polityki gospodarczej, która koncentrowałaby się na ulgach podatkowych i ochronie interesów narodowych, zyskała poparcie wielu Amerykanów. Ironią pozostaje natomiast fakt, że środki zaradcze proponowane przez Trumpa, zamiast pomóc konsumentom, mogą wywołać dalszy wzrost cen. Taki efekt uboczny jego polityki może paradoksalnie odbić się na grupach, które liczą na poprawę swojej sytuacji.