Alarmujące dane z Niemiec, Polskę czeka druga fala zwolnień? Zamówienia w przemyśle toną
Zamówienia w gospodarce Niemiec za sierpień okazały się zdecydowanie niższe, niż oczekiwano. Niemiecki, federalny urząd statystyczny podał, że dynamika miesięczna zamówień zanotowała aż -5.8%, skorygowany sezonowo, miesięczny spadek. Analitycy Reutersa oczekiwali spadku na poziomie i tak niebagatelnych 2%, po 2.9% (zrewidowanym do 3.9%) miesięcznym wzroście w lipcu… Choć odczyt ten, jak się okazuje, był wówczas raczej efektem 'niskiej bazy’ z czerwca, niż oznaką trwałej poprawy w przemyśle zachodniego sąsiada.
Niemal pewne jest już, że produkcja w największej gospodarce Europy będzie wyglądać słabo, prawdopodobnie do końca roku. Jedyny cień nadziei mogą przynieść Chiny, które zdecydowały się na bezprecedensowe programy stymulujące popyt w gospodarce. Dla Polski nie są to dobre informacje, biorąc pod uwagę obecność prawie 6000 niemieckich firm w Polsce i prawie 2000 polskich biznesów, robiących mniejsze i większe interesy za Odrą. Dzisiejszy spadek zamówień był najmocniejszy od stycznia.
Polska mierzy się z poważnym problemem, ponieważ w kraju obecnych jest tysiące podmiotów, które zależą od kół zamachowych niemieckich i szerzej 'europejskiej’ gospodarki. Na dowód jej słabości, wystarczy fakt, że zamówienia w Niemczech, z gospodarek strefy euro spadły w sierpniu, w dwucyfrowym tempie. Prawdopodobnie część spółek będzie musiała 'ratować się’ zwolnieniami. Obawy o kolejne 'nagłówki’ o takich sytuacjach w Polsce są w pełni uzasadnione.
Optymizm opadł
Do niedawna panowało przekonanie, że ożywienie w Niemczech pojawi się w drugiej połowie, bieżącego roku. Teraz wiemy, że były to mrzonki. Ekonomiści spodziewają się, że takowe może nadejść… Dopiero w przyszłym roku, ale będzie raczej niewielkie. Dane skomentował już Commerzbank, mówiąc, że „Dzisiejsze dane potwierdzają, że popyt na niemieckie towary przemysłowe nadal słabnie (…) Sugeruje to, że w drugiej połowie roku niemiecka gospodarka znajdzie się w najlepszym razie w stagnacji”.
Alarm może okazać się przynajmniej w pewnej części przedwczesny, ponieważ spadek był częściowo efektem sezonowo lepszego lipca. W lipcu bowiem złożono bardzo duże zamówienia na sprzęt transportowy. Między innymi statki, samoloty, pociągi i pojazdy wojskowe. Niemniej jednak wyłączając duże zamówienia, nowe zamówienia w sierpniu były o 3,4% niższe niż w lipcu. To nadal wręcz 'tragiczny wynik’.
Spośród wszystkich krajów G7, Niemcy mają najwyższy udział eksportu w PKB. To czyni gospodarkę w pewnym stopniu zależną, od zamówień z zagranicy. Zatem jeśli 'Europa’ zawiedzie, (a jak wiemy, w polskim przemyśle nie dzieje się najlepiej), ucierpi cała niemiecka gospodarka. Zamówienia zagraniczne spadły o 2,2% w ujęciu miesięcznym, choć spoza strefy euro wzrosły o 3,4%. Zamówienia ze strefy euro spadły o 10,5% w ciągu miesiąca.
Cytowany przez Reuters, Pantheon Economic wskazał, że „Chiński bodziec i spadające stopy procentowe stanowią szansę poprawy. Ale musimy zobaczyć zmianę tego, co jest obecnie utrzymującym się trendem spadkowym głównym wskaźniku, aby zmienić nasze stanowisko w sprawie niemieckiego i strefy euro przemysłu”. Jednak z danych PMI wynika, że niemiecki sektor produkcyjny skurczył się we wrześniu w najszybszym tempie od roku. Spadek produkcji, nowych zamówień i zatrudnienia… A nim chińskie zabiegi gospodarcze przełożą się na popyt, mogą minąć długie kwartały.