Agencja odpowiedzialna za transfer miliardów za granicę znika z Sieci

Amerykańska Agencja ds. Pomocy Międzynarodowej (USAID) zniknęła z Sieci. Przynajmniej jako niezależny byt. Nastąpiło to w momencie, w której Donald Trump oraz jego współpracownicy niedwuznacznie sugerowali likwidację całej struktury. Budzi to jednak zaciekły opór osób bezpośrednio zainteresowanych jej działaniem.

Rozwój wypadków wokół USAID w dalszym ciągu jest przy tym w dużej mierze przedmiotem przypuszczeń. Te zaś wysnuwa się przeważnie na podstawie wypowiedzi Trumpa, Elona Muska (którego DOGE zdaje się odgrywać pierwsze skrzypce w reformie/likwidacji tego ciała) oraz ich współpracowników. Prócz tego jednak można odnotować kilka twardych faktów, które sugerują, co w istocie się dzieje.

Preludium do obecnego, faktycznego zawieszenia USAID miało być rozporządzenie wykonawcze Trumpa z minionego tygodnia dot. zamrożenia dotacji, subwencji, przekazów i innych form finansowania, które udzielała administracja federalna. Zamrożenie to miało obowiązywać przez 90 dni, przez które to przeprowadzić miano audyt zasadności tych wydatków. Budżet USAID na ten cel sięga 22,58 mld dol.

Okazało się bowiem, że bezpośrednio z pieniędzy amerykańskich podatników „żyje gigantyczna wprost sieć różnego rodzaju organizacji pozarządowych, stowarzyszeń, fundacji „non-profit” etc. Organizacje te pozwały administrację – i choć argument, wedle którego organizacje te maja prawo do publicznych pieniędzy wydaje się odważny, sędzia federalna tymczasowo zawiesiła dekret Trumpa.

To jednak nie oznaczało faktycznego dopływu publicznych środków do tychże organizacji. Administracja bowiem poczęła wstrzymywać dotacje „sektorowo” – i wykorzystując uzasadnienia prawne (jak np. wykorzystywanie federalnych pieniędzy do wspomagania nielegalnej imigracji, co formalnie jest nielegalne), które ciężko byłoby podważyć przed sądem.

Agencja specjalnej troski

Zawieszenie to dotknęło także USAID. Agencja ta tymczasem co roku transferowała dziesiątki miliardów dolarów z publicznych środków na różne projekty za granicą. Już w czasie kampanii Trump zapowiedział wstrzymanie tego zjawiska. Wykorzystywał tu resentyment obecny w szerokich kręgach tamtejszej publiki – która sprzeciwia się sytuacji, w której podatnicy z USA mają płacić za rozwój obcych krajów.

Dodatkowym czynnikiem zapalnym było to, jakie projekty USAID hojnie finansowała. Były to, wedle niepotwierdzonych zarzutów, znaczne ilości prezerwatyw przeznaczone dla Gazy (!) czy szkolenia z inkluzywności w krajach Trzeciego Świata. W Polsce okazało się zaś, że nagłe problemy finansowe ma np. „Krytyka Polityczna”, zależna od grantów zza oceanu.

Słowem, inicjatywy, którym obecna ekipa w Białym Domu jest nie tylko niechętna, ale też, przede wszystkim, nieskłonna finansować. Agencja szybko stała się obiektem zdecydowanych działań ze strony nowej administracji. Na początku ubiegłego tygodnia 57 wyższych pracowników USAID zostało zawieszonych za próby niepodporządkowania się dekretowi Trumpa o wstrzymaniu grantów.

Potem do grona tego dołączyli pracownicy wydziału personalnego, którzy odmówili realizowania decyzji o zwolnieniach, jak również działu ochrony, za próby niedopuszczenia pracowników DOGE do budynków. Wreszcie w ten weekend Agencja otrzymała nakaz z Białego Domu dot. tymczasowego wstrzymania pracy. W jego wyniku setki pracowników zostało zawieszonych lub zwolnionych.

Czarna dziura dla pieniędzy

W tym kontekście fakt, że w sobotę wieczorem strona USAID przestała działać, uznano za sygnał realizacji tego scenariusza. Z kolei w niedzielę Agencja odzyskała swoją witrynę – jednak jako podstronę Departamentu Stanu. Oznaczać by to miało, że trafiła pod zarząd tego Departamentu, tracąc status niezależnej agencji

Sam Musk, jako szef DOGE, poparł postulat likwidacji USAID i określił ją jako gigantyczny organizm służący praniu brudnych pieniędzy. Miało to odbywać się w ten sposób, że Agencja przyznaje sute dofinansowanie organizacjom „non-profit”. Te z kolei wykorzystują te środki, by lobbować w Kongresie o jeszcze więcej publicznych pieniędzy.

Środki te, przyznawane jako granty, miały trafiać do różnych fundacji, które same z kolei przyznawały je jako granty kolejnym podmiotom – i tak kilkukrotnie. W ten sposób wyśledzenie tego, gdzie w sumie trafiły pieniądze z USAID i co konkretnie finansowały, stawało się nader utrudnione, o ile nie wręcz niemożliwe.

Dziękujemy, że przeczytałeś/aś nasz artykuł do końca. Obserwuj nas w Wiadomościach Google i bądź na bieżąco!
Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie będzie opublikowany.