Wolfram, nikiel w deficycie. Utrudnienia w dostępie do metali

Chiny podejmują działania, aby zdusić dostawy kolejnego z krytycznych surowców przemysłowych na światowe rynki. Chodzi o wolfram, metal tyleż niszowy, co niezbędny w szeregu zastosowań. Zawirowania mogą też dotknąć innego metalu, niklu. Choć tym razem dla odmiany nie przez Pekin, lecz przez działania rozważane przez Filipiny – w odpowiedzi na kroki Pekinu.

Blokadę, która obejmuje m.in. wolfram i jego dostawy do USA, Chiny wprowadziły we wtorek. Oficjalnie jako środek retorsyjny, mający stanowić odwet za amerykańskie cła. Te, w wysokości 10% na wszystkie chińskie produkty, również weszły w życie we wtorek. Administracja Donalda Trumpa oficjalnie wprowadziła je ze względu na kryzys narkotykowy. Chodzi tu zwłaszcza o masowo produkowany przez chińskie podmioty fentanyl, szmuglowany potem przez dziurawą granicę USA.

Choć same chińskie środki odwetowe były, jak już wspominano, łagodniejsze niż się można było tego spodziewać, a same Chiny wydają się próbować uniknąć wojny handlowej na pełną skalę (jako że mają w takim przypadku znacznie więcej do stracenia), to w przypadku metali przemysłowych o takiej wojnie już można mówić. I to bynajmniej nie od wtorku, i nie ze względu na działania Trumpa. Coraz dalej idące restrykcje, zmierzające wręcz do zduszenia rynku surowców, Pekin wprowadzał bowiem od miesięcy.

Dotyczyły one różnych pierwiastków – które łączyło to, że w ciągu ostatnich dwóch dekad Chiny zostały ich wiodącym dostawcą na rynki światowe. Chodziło m.in. o metale ziem rzadkich, lit, kobalt czy grafit. A teraz także wolfram, jak również molibden, ind i tellur. Choć sam wolfram wydobywa się na świecie w stosunkowo niewielkich wolumenach (rynek wart jest ok. 5 miliardów dol.), to jest on niezbędny jako dodatek stopowy w wielu zastosowaniach.

Wolfram, nikiel i zawiłości eksportu

Co ciekawe, ta właśnie polityka Pekinu stanowić miała motyw do działań, które właśnie rozważają Filipiny. Parlament tego kraju kontynuuje bowiem prace nad ustawą radykalnie zmieniającą zasady eksportu surowców. Filipińczycy chcieliby zupełnie zakazać eksportu surowej rudy. Zamiast tego, producenci musieliby dokonywać wytopu i/lub rafinacji na miejscu – i dopiero w takiej formie wysyłać surowce do odbiorców zagranicznych.

W odróżnieniu od decyzji Pekinu odcinającej wolfram od rynków, filipińska ustawa przewiduje aż 5-letnie vacatio legis. Jak tłumaczyli przedstawiciele parlamentu, chodzi o to, by producenci zdążyli zbudować odpowiednią bazę przemysłową na miejscu (i zdobyć na ten cel środki). Warto jednak pamiętać, że Filipiny stanowią drugiego największego na świecie dostawcę niklu.

Głównym jego odbiorcą były, bez zaskoczenia, podmioty chińskie. Były one przeważnie zainteresowane wyłącznie surową rudą metali. Całą ich obróbkę przemysłową przeprowadzały natomiast w Chinach. Filipińczycy (pomimo lobbingu chińskich partnerów) chcą natomiast wykorzystać złoża jako podstawę do budowy przemysłu w kraju. Skądinąd powtarzają tutaj gambit, na jaki w 2020 r. zdecydowała się Indonezja. I również w odniesieniu do niklu.

Indonezja jest z kolei pierwszym wydobywcą tego metalu. Zmagała się z podobną praktyką ze strony chińskich koncernów. Po przeforsowaniu zakazu wywozu surowej rudy (i wymuszeniu jej obróbki na miejscu), wartość eksportowanego niklu w ciągu dwóch lat zanotowała wzrost z 3 do 30 miliardów dolarów.

Dziękujemy, że przeczytałeś/aś nasz artykuł do końca. Obserwuj nas w Wiadomościach Google i bądź na bieżąco!
Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie będzie opublikowany.