Warren Buffett znowu szokuje. Sprzedał akcje 'ulubionej’ spółki, kurs runął. Zły omen dla giełdy?

Warren Buffett znowu szokuje. Sprzedał akcje 'ulubionej’ spółki, kurs runął. Zły omen dla giełdy?

W świecie inwestycji każdy ruch Warrena Buffetta śledzony jest z uwagą godną premiera rewolucji. Kiedy więc Berkshire Hathaway – wehikuł inwestycyjny prowadzony przez legendarnego miliardera – decyduje się upłynnić 4,3 miliona akcji firmy, w której przez lata cierpliwie budował pozycję, rynki natychmiast reagują.

Tak było i tym razem: kurs akcji VeriSign runął o ponad 7% po tym, jak ujawniono sprzedaż udziałów o wartości 1,23 miliarda dolarów. Ale nie dajmy się zwieść liczbom samym w sobie. To, co z pozoru wygląda jak zwykła transakcja portfelowa, może nieść ze sobą dużo głębsze sygnały. Zarówno na temat samej spółki, jak i ewolucji strategii Buffetta u schyłku jego kariery.

Pierwszy raz o inwestycji wyroczni z Omaha w VeriSign pisaliśmy tutaj. Od tego czasu akcje firmy wzrosły o prawie 40%… Dziś jednak liczba ta wygląda nieco mniej imponująco, bo od lokalnego szczytu przy 300 USD cofnęły się do niespełna 270 USD obecnie. Firma jest jedną z niewielu technologicznych spółek w portfelu Buffetta.

Cięcie chirurgiczne, nie kapitulacja

VeriSign to amerykańska 'kultowa spółka’ z siedzibą w Reston w stanie Wirginia. Odgrywa istotną i strategiczną, choć niewidoczną dla przeciętnego użytkownika rolę w infrastrukturze internetu. Zarządza rejestrem domen najwyższego poziomu, takich jak .com i .net. W zasadzie to ręgosłup cyfrowego świata.

Buffett wszedł w tę inwestycję w 2012 roku, kiedy spółka była jeszcze w cieniu. Od tego czasu akcje wzrosły ponad sześciokrotnie. To samo w sobie wpisuje się w klasyczny kanon „wartościowej” inwestycji w stylu Berkshire. Solidny biznes, przewidywalne przepływy, minimalna konkurencja.

Dlaczego więc redukcja pozycji teraz? Odpowiedź jest bardziej techniczna niż dramatyczna: Berkshire chciało zejść poniżej 10-procentowego progu własnościowego, który pociąga za sobą szereg obowiązków regulacyjnych. Ale czy Buffettowi kiedykolwiek przeszkadzały papiery?

Więcej pytań niż odpowiedzi

Rynek, jak to ma w zwyczaju, zareagował impulsywnie. Część inwestorów odebrała sprzedaż jako wyraz utraty wiary w długoterminowy potencjał VeriSign przy coraz bardziej wymagającej wycenie. Ale bliższa lektura tego ruchu sugeruje raczej porządkowanie portfela niż dramatyczny zwrot akcji.

Warto zauważyć, że sprzedaż dokonana została z dyskontem 6,9% wobec ceny zamknięcia z poprzedniego dnia. A to nie jest typowy manewr dla kogoś, kto chce „wyskoczyć” z inwestycji przy maksymalnym zysku. Raczej wygląda to na ruch strategiczny, mający więcej wspólnego z wewnętrznymi limitami i planowaniem sukcesji niż z fundamentalnym osądem spółki.

Horyzont zmienia się powoli

Od dekady mówi się o przejściu sterów w Berkshire – 94-letni Buffett od dawna przygotowuje grunt pod sukcesję, którą ma przejąć Greg Abel. W tym kontekście oczyszczanie struktury udziałowej z mniejszych pozycji może być elementem większego planu – przekazania nowemu zarządowi bardziej zwinnego, mniej obciążonego portfela.

Zresztą, to nie jest pierwszy raz, gdy Berkshire „odcina kupony”. Przez ostatnich 10 kwartałów spółka była netto sprzedawcą akcji – rzadkość w jej historii. A przy gotówce sięgającej 347,7 miliarda dolarów można odnieść wrażenie, że firma szykuje się na coś większego. Czy będzie to nowa fala przejęć? Być może. Ale bardziej prawdopodobne, że Berkshire robi to, co zawsze robi najlepiej: cierpliwie czeka, aż rynek sam poda okazję na srebrnej tacy.

Choć Berkshire znana jest z awersji do „modnych” inwestycji technologicznych, to właśnie Todd Combs i Ted Weschler, czyli dwaj zarządzający z młodszej generacji odpowiadali za wiele nowocześniejszych pozycji w portfelu. W tym VeriSign. Ich styl różni się od ortodoksyjnej filozofii Buffetta, ale zyskał jego zaufanie. Możliwe, że to właśnie oni zainicjowali obecny ruch – jako część szerszego przeglądu portfela.

Nie należy przeceniać tej transakcji, ale ignorowanie jej również byłoby błędem. W świecie Buffetta nawet z pozoru neutralne decyzje mają często więcej wspólnego z szachami niż z pokerem. To nie paniczna ucieczka, ale starannie przemyślana korekta pozycji. A może także pierwsze pociągnięcie pędzlem w obrazie Berkshire, który wkrótce będzie malowany już przez kogoś innego.

Bo jeśli czegoś nauczyła nas historia Buffetta, to tego, że największą wartością nie są akcje, lecz czas i cierpliwość. A tego drugiego Berkshire wciąż ma pod dostatkiem.

Dziękujemy, że przeczytałeś/aś nasz artykuł do końca. Obserwuj nas w Wiadomościach Google i bądź na bieżąco!
Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie będzie opublikowany.