Rewolucja fiskalna drobnym drukiem. Obligacje skarbowe do opodatkowania?

Jak dostrzegli co uważniejsi obserwatorzy, w procedowanej obecnie w amerykańskim Kongresie mega-ustawie – „Big, Beautiful Bill” znalazły się zapisy, które mogą postawić na głowie dotychczasowy paradygmat inwestowania w obligacje skarbowe. W tle zmagań o zakres cięć budżetowych, ulgi podatkowe, cła nałożone przez Donalda Trumpa czy opodatkowanie uniwersytetów, do ustawy tej dopisano bowiem zapisy, które pozwalają nałożyć karne podatki na zyski kapitałowe.

Chodzi konkretnie o te zyski kapitałowe, które osiągają podmioty związane z kapitałem zagranicznym w USA. Wszystkie takie podmioty, również te państwowe (jak banki centralne). I wszystkie zyski – w tym te generowane przez inwestycje w obligacje skarbowe rządu federalnego (treasuries), będące skądinąd jednym z podstawowych źródeł finansowania gargantuicznego deficytu budżetowego USA.

Zapisy te zawiera Sekcja 899 ustawy Big Beautiful Bill. Przewiduje ona możliwość nakładania karnego opodatkowania na podmioty czerpiące zyski kapitałowe w USA, jeśli podmioty te (lub ich mocodawcy) zaangażowane byłyby w działania uznane za godzące w interesy gospodarcze Stanów Zjednoczonych. Zwolnienie, które przysługiwało podmiotom państwowym, miałoby zostać zniesione.

W tym kontekście wymienia się m.in. specjalne podatki na platformy społecznościowe zarejestrowane w USA (vide UE), czy ograniczenia prawno-fiskalne dla amerykańskich podmiotów (vide Chiny). Faktyczne uchwalenie takich przepisów pozwoliłby zmienić wojnę celną z wyżej wymienionymi w wojnę kapitałową – o znacznie większym efekcie.

Obligacje skarbowe pod topór?

Rzecz w tym, że byłby to totalny odwrót od dotychczasowej praktyki – i szok dla inwestorów, przyzwyczajonych do tego, by traktować obligacje skarbowe jako pewne aktywa. Jak się zatem wskazuje, mogłoby to doprowadzić do wyprzedaży tych obligacji – i w konsekwencji fali odpływu kapitału z USA. Prócz negatywnych następstw rynkowych radykalnie podniosłoby to koszty finansowania deficytu, i to w sytuacji, gdy amerykański budżet federalny już ugina się pod jego ciężarem.

Z drugiej strony, mogłoby to zabezpieczać przed działaniami obcych podmiotów, które – posiadając ogromne pakiety obligacji (mowa tu zwłaszcza o Chinach) – mogą wpływać na rynek kapitałowy w Ameryce. Podatek, w wysokości 20%, miałby zostać efektywnie pozostawiony uznaniu administracji – rząd oceniałby bowiem, czy doszło do spełnienia przesłanej ustawowych jego nałożenia.

Można zatem spodziewać się, że zamiast faktycznie opodatkować obligacje skarbowe, jego intencją jest danie administracji gigantycznego narzędzia nacisku na „partnerów” zagranicznych. Oczywiście jednak dla rynków i inwestorów, którzy będą musieli uwzględnić w kosztach dodatkowy margines niepewności, może być to marne pocieszenie.

Polityczny róg obfitości

Zapisy słynnej Wielkiej, Pięknej Ustawy, „Big Beautiful Bill”, które mają skodyfikować dotychczasowe pociągnięcia administracji Trumpa, w ogóle budzą ogrom emocji – zwłaszcza w kontekście nawrotu wojny celnej USA z Chinami oraz zażartej walki ekipy Trumpa o kompetencje z sędziami federalnymi sympatyzującymi z Partią Demokratyczną. W teorii akt ten stanowi jedynie ustawę budżetową, uzgadniającą zapisy budżetu pomiędzy wersjami Senatu i Izby Reprezentantów (dosł. reconciliation bill).

W praktyce jednak ma ona stanowić – by sparafrazować Tolkiena – pojedynczą ustawę, by rządzić nimi wszystkimi. Z uwagi bowiem na zawiłości amerykańskiego systemu parlamentarnego, ekipa Trumpa i Republikanie, mimo posiadania większości w obydwu izbach Kongresu, nie jest w stanie przeprowadzać przezeń projekty legislacyjne po linii partyjnej. Tym bardziej, że wielu Republikanów, szczególnie polityków starszej daty i od dekad obecnych w polityce, niechętnych jest ruchowi MAGA.

Sami Demokraci zaś zachowali efektywną mniejszość blokującą. W Senacie bowiem do uchwalenia aktu (a ściślej – do przełamania procedury obstrukcji proceduralnej, tzw. filibuster) nie wystarczy zwykła większość. Potrzeba do tego 60 głosów ze 100 – co z uwagi na rozkład geograficzny poparcia politycznego w USA jest wymogiem dość wygórowanym. Jednym z nielicznych wyjątków od tego wymogu jest właśnie reconciliation bill – który wymaga jedynie zwykłej większości.

Dlatego też do treści tej ustawy budżetowej dopisano ogrom przepisów luźno związanych z samym budżetem – zawierających jednak polityczne priorytety ekipy Trumpa. Pośród tych priorytetów nie identyfikowano dotąd jednak „czyhającej” na obligacje skarbowe Sekcji 899.

Dziękujemy, że przeczytałeś/aś nasz artykuł do końca. Obserwuj nas w Wiadomościach Google i bądź na bieżąco!
Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie będzie opublikowany.