Raport: Boeing jest równie oderwany od rzeczywistości co słynne drzwi od samolotu

Jak twierdzi Federalna Administracja Lotnicza (FAA), zarząd firmy Boeing jest cokolwiek odklejony od realiów produkcji lotniczej. Agencja wyznaczyła firmie 90 dni na przedstawienie poprawy bezpieczeństwa produkcji.

FAA bada serię widowiskowych uchybień z zakresu bezpieczeństwa, jakich bohaterem był ostatnio Boeing. Naturalnie jeśli terminem „uchybienia” można określić nieomal-katastrofy, spowodowane przez niedbałość w toku produkcji, pozostawianie nienaprawianych usterek i tragicznie niedostateczną kontrolę jakości.

W efekcie tego światowa publika mogła podziwiać rozmaite incydenty w toku ostatnich miesięcy. Takie jak ten, gdy drzwi do samolotu linii Alaska Airliners „wybrały wolność”, i to w trakcie lotu. Czy też gdy silniki samolotu towarowego należącego do Atlas Air tak zapaliły się do lotu, że aż całe stanęły w płomieniach. Też w powietrzu, tuż po starcie z lotniska.

Zobacz też: Podmorskie kable łączące kontynenty uszkodzone. Ale coś tu nie gra w całej…

Boeing na skrzydłach postępu i inkluzywności…

Wszystko to w opinii obserwatorów wynika z dwóch zjawisk. Pierwszym jest zjawisko nieomal obsesyjnego forsowania przez zarząd Boeinga zideologizowanych haseł „inkluzywności” czy „różnorodności”, sprowadzających się do przedkładania postępowego światopoglądu ponad merytorykę w praktyce biznesowej i stosunkach wewnątrzfirmowych.

Ten nowotwór obsesji ideologicznej w mniejszym lub większym stopniu toczy zresztą wiele amerykańskich i międzynarodowych korporacji. Najczęściej jednak ogranicza się to „tylko” do dyskryminowania pracowników, którzy nie są członkami politycznie faworyzowanych mniejszości oraz uchybiania obowiązkom powierniczym wobec akcjonariuszy.

Drugim powodem jest „zarzynanie” firmy przez kierownictwo, które interesuje wyłącznie szybki profit i wzrost kursu akcji w najkrótszej perspektywie. A jakiż lepszy sposób na osiągnięcie tychże niż oszczędzanie na jakości i bezpieczeństwie produkcji czy heblowanie czasu cyklu produkcyjnego?

W przypadku Boeinga działania takie mogły z wielkim powodzeniem zaowocować katastrofami. Ale w sytuacji, gdy menedżerowie wynagradzani są za marginalizowanie pracowników o białej skórze zamiast skutecznej kontroli jakości, zaś wykwalifikowana kadra jest postrzegana jako wdzięczny obiekt cięć finansowych – trudno o inny efekt.

Zobacz też: Kolejny deweloper-gigant do likwidacji. Rośnie groźba pęknięcia bańki

…ale rzeczywistość te skrzydła podcina

Jak odnotował panel ekspertów wyznaczony przez FAA do zbadania sytuacji w Boeingu, kierownictwo firmy jest oderwane od realiów dotyczących kontroli jakości oraz kultury bezpieczeństwa. Na wszystkich szczeblach organizacji ma tam panować brak zrozumienia zagadnień z zakresu bezpieczeństwa.

Istotnym problemem jest radykalnie niedostateczna kontrola jakości. Po serii incydentów wniosek ten wydaje się skądinąd oczywisty. Również oczywiste jest żądanie Agencji, by Boeing radykalnie tę kontrolę poprawił.

Administrator FAA, Mike Whitaker, spotkał się w związku z tym we wtorek z prezesem firmy, Dave’m Calhounem. Boeing otrzymał 90 dni na przedstawienie szczegółowego planu rozwiązania problemów z bezpieczeństwem i jakością. W międzyczasie natomiast ograniczone ma być tempo produkcji nowych samolotów – w tym problematycznych B737 MAX 9.

Może Cię zainteresować:

Dziękujemy, że przeczytałeś/aś nasz artykuł do końca. Obserwuj nas w Wiadomościach Google i bądź na bieżąco!
16 komentarzy
  1. Michał napisał

    W skrócie, zaczęli zatrudniać tańszą siłę roboczą, głównie Azja:) Kto współpracował z tym materiałem ludzkim wie o czym mówię.
    Za mało jest tych z czymś pod czaszka żeby ich upilnować wszystkich. To są właśnie skutki, ale przy produkcji samolotów ( montażu) a już przy kontroli jakości lepiej ich trzymać z daleka.

    1. PiSz. napisał

      Co Pan powie? Pan pracował na ,,materiale ludzkim”? Jestem także mieszkańcem Polski . To taki kleks na mapie Chin. Szczególnie właściwe określenie do Pana pseudo wywodu. Treść trąca rasizmem. Pana ojczyzna posiada tyłu mieszkańców co ledwie kilka miast Chin. Lipę także kupisz w Polsce, bo importowany jest często chłam, którego także Chińczycy nie kupią, a Polak na tandecie zwietrzy swoją marżę na Pana skalę myślenia ,,handluje”. A Pan ma czaszkę, ma ciemiączko ? Gdzie byłeś ? Co widziałeś? Ile lat spędziłeś Pani fachowcy? Jestem zażenowany nie tylko Pana poziomem opinii. Zrozumiałym brak moderowania fachowości tekstu opinii . Ale rasowe podłoże powiązane z wydajnością , czy inteligencją … przecież to nieakceptowalne społecznie i karalne dla zacofanych ludzi! Tak to portal zostawi?

      1. Batman napisał

        Nie unoś się. Bardziej twój „kleks” zabrzmiał rasistowsko…! I co nazywa cię ktoś rasistą?? Nie. I nie rasowe podłoże tylko wyraźnie napisał Azja… A ty pierwszy z szeregu się wyrywasz notabene pewnie jako Chińczyk i wydaje ci się cała azja to Chiny xd.. A Michał wyraził jasno opinie o swoich doświadczeniach… I miał do tego prawo! Pzdr 😉

      2. Łukasz napisał

        Póki co to jeszcze Polska, nie Chiny i mamy wolność wyrażania opinii, jaka by ona nie była.

      3. Mike napisał

        Nie podoba się to spadaj do Azji panie kleks

      4. Antygamoń napisał

        Ja ten kleks zrozumiałem jako jedno z miejsc zalanych chińskim badziewiem a nie częścią tego kraju. Ale widzę, że się odezwali ci ktorzy mają problem z przynależnością etniczną. A jesli boli kogoś porownanie do obcej nacji to siłą rzeczy jest rasistą. Trudniej o lepszy dowód. A teraz zapraszam do mieszania mnie z błotem. Miłej zabawy.

  2. Max napisał

    Ja uważam że rozwiązanie jest bardzo proste. Każdy zbudowany samolot powinien pierwsze loty odbywać z osobami które go budowały.

    1. Batman napisał

      Tak samo odrealniony pomysł jak ci prezesi xd ale gdyby tak było to możliwe to odpowiedzialność tychże myślę wzrosła by..

    2. Arek napisał

      Wiecej znaczenia od tego, kto budowal ma to, kto i jak KAZAL je budowac… Skoro reguly ustalaja nie inzynierowie, a ekonomisci to i efekty nacisku na zysk/optymalizacje kosztow sa widoczne, w postaci wypadkow…

  3. Mat774 napisał

    Wiele dużych firm cierpi na przerost administracji, skracanie casu produkcji kosztem norm i jakości a na końcu i tak przyjdzie szef i powie że koszty rosną i podnosimy targety. Czyli jeszcze szybciej pracuj.
    Potem daje sobie premie bo problem kosztów rozwiązany.
    Śmierdzi mi to brakiem kompetencji.
    A po za tym to polityka ciągłego jak najszybszego wzrostu jest tu winna sporo.

  4. Tomasz napisał

    Jak zwykle autor nie zadał sobie nawet minimum trudu, by zweryfikować chociaż potencjalne przyczyny awarii, które wymienił. Bo po co, najlepiej wszystko wrzucić do jednego wora i powiedzieć, że to wina Boeing’a… Oczywiście Boeing ma sporo za uszami, ale nie wmawiajmy ludziom, że silniki zapaliły się z powodu zaniedbań Boeing’a. Chciałoby się powiedzieć, że poziom dziennikarstwa zbiega się z poziomem jakości opisywanym w artykule.

    1. Verayher napisał

      Integrator odpowiada za całość.

      1. Radek napisał

        Niby tak, ale nie do końca. Z reguły są przynajmniej dwie opcje silników od różnych producentów oferowane. I kupując taki samolot umowa na zakup silników nawet nie jest z producentem zawierana. Więc jeśli pożar silnika wynika z problemu z nim samym to integrator za to nie jest odpowiedzialny. Natomiast pozostaje jeszcze kwestia montażu i podłączenia silnika, to już jest odpowiedzialność integratora.

  5. Mac napisał

    Powtarzacie bzdury za ultraprawakami. Diversity and inclusion nijak nie przekładają się na bezpieczeństwo a filozofia maksymalizacji zysku jak najbardziej

  6. Michał napisał

    Tak się kończy wynoszenie produkcji z USA do np. POLSKI do podrzednych fabryk w upadłych miasteczkach.

    1. Michał napisał

      Mam na myśli np. Dzierżoniów gdzie od paru ładnych lat spotykam znajomych, którzy mi mówią, że pracują „w firmie co dla Boinga robi czesci” super

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie będzie opublikowany.