Polska firma rzuca wyzwanie gigantom. Jej sklepy mogą być wszędzie. Jak Żabki

Tam, gdzie jedni widzą problem, inni dostrzegają szanse i zyski. Obecne zawirowania na międzynarodowym rynku, widmo rosnących ceł, niektórym spędza sens z powiek. Ale w tym gronie nie znajdziemy (przynajmniej na razie) firmy LPP. Rodzimy gigant handlu detalicznego jest zdania, że amerykańskie cła mogą mu… pomóc. A dzieje się to w chwili, gdy spółka stara się uciec konkurencji. I to tej znacznie bardziej znanej na świecie.

Spółka z Polski nie obawia się nowych ceł. To szansa na lepsze wyniki

Niektórzy nie kojarzą pewnie spółki LPP. A przecież mowa o podmiocie wchodzącym w skład indeksu WIG 20. Wystarczy jednak, że podam, jakie marki znajdują się w jego portfolio, a każdy przyzna, że zna spółkę. Są to Reserved, Cropp, House, Sinsay i Mohito. Produkty tych marek są dostępne stacjonarnie w 31 krajach oraz online na 35 rynkach. A jeśli to nie robi wrażenia, dorzucę, że w 2024 roku przychody firmy wyniosły około 20 mld zł. Należy zaznaczyć, że podmiot zajmuje się projektowaniem i dystrybucją, ale już niekończenie produkcją – ta zlecana jest przede wszystkim firmom azjatyckim.

Zwróciłem się do spółki z szeregiem pytań o rozwój oferty, ekspansję czy konkurowanie z chińskimi platformami e-commerce, w tym wszystkim trudno było pominąć wątek globalnej wojny handlowej, która wciąż się tli. I przyznam, że byłem lekko zdziwiony odpowiedziami, bo LPP postrzega sytuację jako szansę.

Niezależnie od tego, w którą stronę rozwinie się sytuacja, z perspektywy spółki istotne wydają się dwie kwestie. Po pierwsze, decyzje podejmowane przez amerykańską administrację mogą prowadzić do osłabienia dolara, co w kontekście rozliczeń z azjatyckimi dostawcami, realizowanych właśnie w tej walucie, może okazać się korzystne. Po drugie, nałożenie wysokich ceł na produkty z krajów azjatyckich może skłonić tamtejszych producentów do większych ustępstw cenowych w celu utrzymania konkurencyjności ich towarów, co z kolei może stworzyć korzystne warunki dla firm europejskich, w tym także LPP – przekonuje Biuro Prasowe spółki.

Jednocześnie firma zaznacza oczywiście, że póki co jest zbyt wcześnie, by przewidzieć, w jakim kierunku rozwinie się spór gospodarczy i jaki będzie to miało wpływ na handel detaliczny. Dlatego sytuacja jest stale monitorowana i analizowana. Podmiot przekonuje przy tym, że jest na tyle elastyczny, iż będzie w stanie reagować na zmieniającą się sytuację biznesową. Potwierdzeniem tej tezy może być przykład rosyjskiego rynku.

LPP potrafi reagować na zmianę sytuacji. Przykładem Rosja

Do 2022 roku rynki wschodnie były dla LPP bardzo istotne. Dość napisać, że Rosja odpowiadała wówczas za ponad 20 proc. przychodów. Nagłe wycofanie się z tego kraju, na co wpływ miała pełnoskalowa agresja Rosji na Ukrainę, mogło się zakończyć katastrofą. Ale LPP po prostu zmieniło strategię i przekierowało swoją uwagę na rynki Europy Centralnej, Południowej i Zachodniej. Utracone przychody udało się szybko zrekompensować, a nowa orientacja geograficzna stała się bazą do przebudowy strategii ekspansji. Podsumowując rosyjski wątek:

Z końcem roku obrotowego zaksięgowano ostatnie faktury związane z okresem przejściowym po wycofaniu się z Rosji, co oznacza zakończenie formalności związanych z tym procesem. LPP oczekuje jedynie na dalsze spłaty rat za sprzedaż spółki – zapewniło Biuro Prasowe LPP.

Sinsay ma być wszędzie. To największy silnik spółki

Warto na chwilę zatrzymać się przy tej nowej strategii ekspansji. Zakłada ona m.in., że sieć stacjonarna do końca 2027 roku zwiększy się do 7500 salonów pod markami LPP. Czy to dużo? Cóż, dla porównania dodam, że obecnie ta sieć liczy około 2400 placówek. Mowa zatem o kosmicznym wzroście. Przywołanie Żabki w tytule nie było nadużyciem. W tym kontekście wypada też napisać, że powszechnie rozpoznawana Zara ma około 2,2 tys. sklepów. A HM około 4300. Na świecie.

Perłą w koronie LPP w najbliższych latach ma się stać Sinsay. W 2027 roku ta marka powinna odpowiadać za aż 75 proc. przychodów (dodam, że w tym czasie przychody spółki mają już sięgać 40 mld zł, a zatem ulegną podwojeniu względem 2024 roku). Strategia LPP zakłada, że w ciągu najbliższych trzech lat sieć stacjonarna Sinsay urośnie czterokrotnie. W 2027 roku liczba sklepów tej marki sięgnie około 6000, głównie w miastach mających do 50 tys. mieszkańców.

Skupiamy się przede wszystkim na wykorzystaniu możliwości rynkowych i potencjału Sinsay. Skalowalny koncept marki, z najsilniejszą na rynku platformą omnichannelową i unikalną kategorią rynkową ‘Design&Value’ pozwala LPP skutecznie konkurować z firmami, które często bazują wyłącznie na niskiej cenie i wyłącznie jednokanałowej sprzedaży. Oferując klientom znacznie więcej, czyli atrakcyjny design, dobrą jakość i przystępną cenę, silny kanał online oraz bliskość tradycyjnych sklepów, których dziś oczekują konsumenci szczególnie z mniejszych miejscowości, tworzymy wartość dodaną i silną, europejską alternatywę dla marek azjatyckich – podaje Biuro Prasowe LPP.

W tym wszystkim uwagę najbardziej zwraca końcówka, czyli europejska alternatywa dla marek azjatyckich. Sinsay ma oferować coś atrakcyjnego wizualnie, ale przede wszystkim taniego. I nie chodzi tylko o odzież, bo ona stanowi połowę asortymentu w sklepach tej marki. A to wszystko w sklepie, który znajdziemy nie tylko w galerii handlowej w mieście wojewódzkim. Czy to wystarczy, by wygrać z chińskim e-commerce? Czas pokaże, ale firma jest pewna swego. Dodam, że w ramach realizowanego planu ekspansji w br. Sinsay pojawił się już w Kosowie i Albanii, a do końca 2026 roku ma zadebiutować w Mołdawii, Gruzji, Azerbejdżanie, Armenii i Uzbekistanie. 

LPP dostrzega potencjał e-commerce

Od przedstawicieli firmy dowiedziałem się także, że nie zamierza ona wprowadzać na rynek nowych marek. Te istniejące mogą jednak ewoluować, by dostosować się do rynkowych trendów. Takim dostosowaniem było np. poświęcenie większej uwagi e-commerce. Firma przekazała, że w ubiegłym roku dynamika sprzedaży w tym kanale wyniosła ponad 30 proc. rok do roku. Sprzedaż internetowa grupy odpowiada za 26,8 proc. całości jej przychodów.

Jednym z kluczowych elementów przewagi konkurencyjnej LPP są aplikacje mobilne marek. W kwietniu tego roku zadebiutowaliśmy z aplikacją naszej najmłodszej marki już na 11-tym rynku – we Włoszech. Niebawem, udostępnimy aplikację marki także na Litwie. To jeden z elementów naszej strategii app-first. Narzędzia mobilne są bowiem doskonałym akceleratorem nie tylko sprzedaży w kanale online, ale również tradycyjnym. Spółka zakłada, że napędzające się wzajemnie kanały mają przynieść w perspektywie trzech lat dwukrotny wzrost sprzedaży omnichannel, a przychody z e-commerce sięgną 10 mld zł – podała spółka.

Jeśli przywołana strategia okaże się słuszna, LPP zapewne umocni swoją pozycję w WIG 20. Póki co inwestorzy nie zareagowali na te plany euforycznie – za jedną akcję firmy płaci się obecnie około 15,5 tys. zł, podczas gdy jeszcze na początku kwietnia za jeden papier płacono ponad 18 tys. zł. Warto jednak mieć na uwadze, że jesienią 2022 roku jedna akcja tej spółki kosztowała poniżej 8 tys. zł.

Dziękujemy, że przeczytałeś/aś nasz artykuł do końca. Obserwuj nas w Wiadomościach Google i bądź na bieżąco!
Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie będzie opublikowany.