Światowy potentat produkcji traktorów utrudniał ich naprawy. Śledztwo FTC
Jak poinformowano, amerykańska Federalna Komisja Handlu (FTC) otworzyła postępowanie przeciwko koncernowi Deere & Company, znanej powszechnie pod mianem John Deere. Koncern ten, znany producent ciągników, traktorów i maszyn rolniczych – w szczególności tych największych, przemysłowych – miał też rutynowo uniemożliwiać naprawy swojego sprzętu nabywcom.
John Deere od dawna prowadził politykę, która miała na celu zmuszenie nabywców do nieingerowania w swój posiadany przecież na własność sprzęt rolniczy. Wszystko po to, aby wymusić korzystanie z autoryzowanego serwisu firmowego – oczywiście nie za darmo. A wprost przeciwnie, ceny za tenże klienci niejednokrotnie uznawali za absurdalnie wygórowane.
W jaki sposób John Deere tego dokonywał? Faszerując produkowane przez siebie traktory elektroniką (niejednokrotnie – zbędną elektroniką). Elektronika ta blokowała jakiejkolwiek większe ingerencje w systemy traktorów. Oczywiście autoryzowane serwisy dysponowały kodami odblokowującymi. W ten sposób typowe naprawy, a nawet eksploatacyjne błahostki zamieniano w kosztowne „usługi”.
Oczywiście na tym jej funkcje się nie kończyły. Klienci skarżyli się na przypadki, w których zupełnie dobrze działające traktory były wyłączane przez wyposażenie elektroniczne (jeśli „zbyt długo” nie odwiedziły autoryzowanego serwisu). Firma miała także śledzić za pomocą danych GPS położenie i ruchy traktorów, również wówczas, gdy nabywcy o tym nie wiedzieli i/lub nie wyrazili zgody.
Prawo do naprawy
Spowodowało to szeroko zakrojony bunt amerykańskich farmerów. Zarówno skryty – poprzez nabywanie nielegalnego oprogramowania do łamania fabrycznych blokad software’owych producenta (w jego dostarczaniu wyspecjalizować się mieli Rosjanie) – jak i jawny. Farmerskie stowarzyszenie AFBF (American Farm Bureau Federation) w 2022 r. pozwało Deere’a.
Na mocy ugody, wywalczyło ono nieco ograniczone prawo do indywidualnej naprawy (right to repair). Ograniczone dlatego, że w myśl tej ugody posiadacze i mechanicy mają mieć zabronione „ujawnianie tajemnic handlowych” oraz „obchodzenie ustawień bezpieczeństwa oraz kontroli emisji” producenta. Ten zobowiązał się natomiast umożliwić naprawy oraz korzystanie z innych niż oryginalne części.
Sprawa okazała się też być wrażliwa politycznie. W USA na poziomie stanowym poczęto przyjmować przepisy, które prawnie chronią right to repair i przymuszają producentów do umożliwienia napraw we własnym zakresie. Także Unia Europejska oficjalnie prowadzi politykę, która zobowiązuje producentów do udostępniania nabywcom oraz niezależnym warsztatom pewnego zakresu części.
John Deere nie widzi postępu
Wedle Federalnej Komisji Handlu, John Deere ma jednak problem z dotrzymywaniem swojej części ugody. Jak stwierdziła FTC, rozpoczęła ona postępowanie pod kątem ustalenia, czy John Deere mimo ugody dalej angażował się w „nieuczciwe, wprowadzające w błąd, antykonkurencyjne, ukartowane, przymusowe, drapieżne, wyzyskujące lub wykluczające działania lub praktyki„.
Skądinąd nie jest to jedyna rzecz, którą firma w ostatnim czasie nie zaskarbiła sobie sympatii u klientów. W lipcu tego roku, w reakcji na odbiór środowiska amerykańskich farmenrów, John Deere był zmuszony odciąć się od zasad DEI (diversity, equity, inclusion). Zasad popularnych pośród lewicujących aktywistów, ale skrajnie niepopularnych pośród szerokich kręgów klienteli.
W ramach tegoż firma zobowiązała się, że zakończy uprzywilejowanie dla mniejszości rasowych i seksualnych, zaprzestanie sponsorowania postępowych inicjatyw politycznych czy różnicowania pracowników i dostawców pod względem pochodzenia.