Ile dało się zarobić zajmując przeciwną pozycję do tej którą rekomendował Jim Cramer? Wyniki zaskakują
Jim Cramer, charyzmatyczny prowadzący programu „Mad Money” stacji telewizyjnej CNBC to jedna z najbardziej rozpoznawalnych postaci w świecie finansów. Wcześniej był zarządzającym funduszu hedgingowego i – jeśli wierzyć publicznie dostępnym danym – w latach 1987–2001 osiągał średnioroczną stopę zwrotu z zainwestowanego kapitału w wysokości 24%. Jednak jego późniejsza kariera komentatora giełdowego bywa traktowana z przymrużeniem oka. Dlaczego? Cóż – Cramer dość często publicznie rekomenduje spółki na moment przed tym, gdy ich kursy gwałtownie tracą na wartości (i odwrotnie- zapowiada spadki na moment przed wystrzałem).
Z tej osobliwej reputacji wyrósł nawet pomysł stworzenia funduszu ETF „Inverse Cramer”, który uruchomiła firma Tuttle Capital Management. Produkt o symbolu SJIM krótko gościł na rynku, zanim został zamknięty 13 lutego 2024 r. Mimo to w eterze nadal można natrafić na entuzjastów „shortowania” wszystkich giełdowych pomysłów telewizyjnego guru, podobnie jak często pojawiają się komentarze o zajmowaniu przeciwnej pozycji do tej, którą zajmuje słynny polski guru inwestowania Rafał Zaorski.
Czy to się opłaca? Krótka odpowiedź brzmi: raczej nie, ale nie można tego wykluczyć.
Robot „anty-Cramer” niedomaga nawet podczas korekty
Weźmy na przykład na tapetę specjalnego bota stworzonego przez firmę analityczną Quiver Quantitative. Automatycznie zajmuje on krótkie pozycje (short) na dziesięciu najczęściej wspominanych w ciągu ostatnich 30 dni spółkach, o których mówi Jim Cramer. Dodatkowo, w celu ograniczenia ryzyka, bot otwiera pozycję długą (long) na indeks S&P 500.
Choć może brzmieć to jak gotowy przepis na sukces, dane zebrane od 1 stycznia do 14 marca 2025 r. wykazują, że taka strategia nie przyniosłaby spektakularnych profitów. Wręcz przeciwnie – w omawianym okresie „shortowanie” wskazań Cramera zakończyłoby się średnią stratą rzędu 0,45%. Not great, not terrible.
Warto jednak zestawić powyższy wynik z performensem samego indeksu S&P 500, który w tym samym czasie zanotował spadek o 6,12%. Patrząc pod tym kątem, rezultat „Inverse Cramera” wypada co prawda mniej negatywnie, ale nadal nie jest to wynik zachęcający – zwłaszcza biorąc pod uwagę, że podstawą strategii są głównie krótkie pozycje, które powinny bardziej zyskiwać podczas spadków.
Co więcej, jeżeli ktoś zdecydowałby się zastosować powyższą metodę rok wcześniej, łączna strata wyniosłaby aż 23,08%. Oznacza to, że „kontrariańska” strategia, polegająca na konsekwentnym zajmowaniu pozycji odwrotnych do telewizyjnych rekomendacji Cramera, niekoniecznie byłaby skuteczna w dłuższym terminie.

Nie ma dobrej drogi na skróty
Należy przy tym pamiętać, że sposób działania bota Quiver Quantitative nie jest perfekcyjny. Narzędzie bierze pod uwagę wszystkie spółki, o których Cramer wspomina publicznie, niekoniecznie te, które wprost rekomenduje do kupna. Dyskusje telewizyjnego gospodarza o danej firmie mogą czasem dotyczyć negatywnej opinii lub neutralnej wzmianki.
Metodologia oparta na takim prostym założeniu (najczęściej omawiane = shortowane) może prowadzić do mylnych wniosków. W efekcie sam fakt, że w danym momencie Cramer porusza temat spółki, wcale nie musi oznaczać, że jest do niej szczególnie przychylnie (lub nieprzychylnie) nastawiony.
Zarówno zniechęcające wyniki „shortowania” Cramera, jak i zamknięcie funduszu Inverse Cramer ETF pokazują, że w świecie inwestycji nie istnieją drogi na skróty. Nawet tak prosta, a zarazem radykalna metoda, jak robienie dokładnie odwrotnie niż popularny komentator, wcale nie gwarantuje zysku.
Jeżeli istnieje ktoś, komu udało się przekuć kontrariańskie podejście do rekomendacji prowadzącego program „Mad Money” w stabilne zyski prawdopodobnie nie dzieli się nim publicznie.