Google wciąż utrzymuje nielegalny monopol! Jest wyrok

Google w nielegalny sposób zdominował i zmonopolizował rynek reklamowy w Internecie. Tak orzekła sędzia sądu federalnego, przed którym miał miejsce proces przeciwko firmie w tej sprawie. To nie pierwszy podobny werdykt przeciw gigantowi z Mountain View – trudno jednak przecenić jego istotność. Uderza on bowiem w samo jądro modelu biznesowego firmy, czyli reklamy. W perspektywie najbliższych lat może on doprowadzić do wymuszonej, daleko idącej metamorfozy potentata.

Proces przeciwko firmie w ramach postępowania antytrustowego toczył się z powództwa amerykańskiego Departamentu Sprawiedliwości oraz siedemnastu stanowych prokuratorów generalnych. Chodzi o sprawę U.S. v. Google, o sygnaturze 23-cv-00108, którą procedowano przed sądem federalnym w miejscowości Alexandria, w stanie Wirginia (niedaleko stołecznego Waszyngtonu). Jego przedmiotem był rynek reklamowy – a dokładniej to, jak Google ów rynek zdominowało.

Jak? Nielegalnie. Tak zarzucali prokuratorzy. W myśl sformułowanych przez nich oskarżeń, Google nielegalnie powiązało ze sobą swoje usługi w zakresie reklamy. Inaczej mówiąc, warunkowało korzystanie z jednych od korzystania również z innych. Konkretnie chodziło o powiązanie usług reklamowych za pośrednictem ”publisher ad server” z ich sprzedażą poprzez „ad exchange”. Google zarzutom zaprzeczało, wnosząc o ich oddalenie. Firma chciała też przenieść proces z sądu w Wirginii do Nowego Jorku.

„Google has violated Section 2 of the Sherman Act by willfully acquiring and maintaining monopoly power in the open-web display publisher ad server market and the open-web display ad exchange market.”

Google w prawnym potrzasku

Ani te zabiegi, ani, co gorsza dla niej, prawna obrona, nie okazały się skuteczne. W wyroku podsumowującym trzytygodniowy proces – o tyle nietypowy, jak na amerykańskie warunki, że toczący się jedynie przed sędzią (bench trial), zamiast przed ławą przysięgłych (jury trial) – sędzia Leonie Brinkema przyznała rację prokuratorom, uznając firmę za winą trzech z czterech zarzutów. Stwierdziła, że firma kontrolowała zarówno to, jak reklamodawcy mogą wykupić reklamy na niezależnych stronach internetowych, jak i to, jak właściciele takich stron mogą sprzedawać przestrzeń reklamową.

Google już zapowiedziała apelację – której zresztą można było się spodziewać niezależnie od treści wyroku. Sprawa jest bowiem dla firmy gardłowa. Przychody z reklam stanowiły 77.4% jej wpływów (w odniesieniu do 2023 roku – ale daje to pojęcie dot. skali). Tymczasem teraz koncern może zostać zmuszony do dywestycji i sprzedaży najbardziej dochodowych elementów swojego imperium internetowego.

A warto pamiętać, że to niejedyna sprawa antytrustowa, w której firmie powoli zaczyna się palić grunt pod nogami. W oddzielnych postępowaniach Google mierzy się z oskarżeniami o praktyki monopolistyczne w odniesieniu do przeglądarki Chrome czy portalu YouTube. W ich konsekwencji koncern może czekać nawet rozbicie na mniejsze podmioty – co oznaczałoby koniec jego potęgi, jaką dzisiaj znamy.

Pełną treść czwartkowego wyroku sądu federalnego w Alexandrii znaleźć można tu:

Dziękujemy, że przeczytałeś/aś nasz artykuł do końca. Obserwuj nas w Wiadomościach Google i bądź na bieżąco!
Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie będzie opublikowany.