ChatGPT pojedzie twoim Volkswagenem. Na razie jako „pasażer”, ale plany sięgają dalej. Wygoda warta każdej ceny?

Volkswagen zaprezentował nowy element wyposażenia swoich samochodów. Od drugiego kwartału tego roku mają one być wyposażone w asystenta opartego na bocie ChatGPT. Asystent zrobi (prawie) wszystko, co kierowca mu poleci. I – jak się można domyślać – wiele rzeczy, których wcale nie poleci, ale zaprogramuje go tak firma.

Kierowcy, którzy prowadząc, lubią porozmawiać z dyskutantem na poziomie, będą zapewne zadowoleni. Ci, których ciągłe gadanie dekoncentruje i im przeszkadza – nieco mniej. Będą mieli kolejny powód do życzenia sobie, by samochód był po prostu narzędziem. Które jedzie tak, jak się je prowadzi. I które słucha się tylko tego, kto siedzi za kółkiem.

Oto bowiem Volkswagen zaprezentował nową wersję swoich samochodów – z wbudowanym pasażerem w pakiecie. Będzie z nim można porozmawiać, lecz funkcja ta, jakkolwiek dla wielu pewnie najbardziej rzucająca się w oczy, będzie bynajmniej niejedyna. ChatGPT w samochodach Volkswagena ma bowiem pełnić funkcję personalnego asystenta, na podobieństwo Alexy w „inteligentnych” domach.

Zobacz też: Kolejne incydenty na morzu – i groźby w eterze – w walce o szlaki handlowe. „Jeśli…

Co jeszcze możemy za Ciebie zrobić?

Na oficjalnej prezentacji w Las Vegas firma przedstawiła funkcjonalności, jakie spełniać ma asystent, by ułatwić życie kierowcy. Odtąd nie trzeba będzie samodzielnie regulować temperatury, położenia fotela czy muzyki w samochodzie. Chat zrobi to za Ciebie, gdy mu to powiesz. Zrobi to tak sprawnie i precyzyjnie, jak może tylko urządzenie, które szybko pozna swojego właściciela lepiej niż on sam.

Asystent będzie oczywiście dbał, żeby kierujący nigdy się nie zgubił. Podpowie, gdzie i którędy jechać. Gdy kierowca nie będzie czegoś wiedział, Chat wraz z całą potęgą analizowanego przez AI internetu będzie na posterunku. Będzie zatem informował o okolicznych restauracjach, gdy kierujący powie, że jest głody (choć może wystarczy ku temu odgłos burczenia w brzuchu…?) czy o sklepach, gdy potrzeba jakiejś rzeczy.

Jeśli wziąć na poważnie podniosłe prospekty rysowane przez korporacyjnych wizjonerów, jedynym zbędnym elementem w całym układzie jest kierujący. I może pasażerowie?

Zobacz też: Zgoda SEC na ETF jest przereklamowana. Weterani Citibanku z propozycją własnego…

Volkswagen przyszłość swą widzi ogromną. I autonomiczną

W ramach rozwoju tego opartego na bocie ChatGPT asystenta Volkswagen wszedł w partnerstwo z firmą Cerence. Nie wspomniano za to o zaangażowaniu Microsoftu czy OpenAI – co wydawałoby się logiczne, biorąc pod uwagę prawa własności do ChataGPT. Dwie pierwsze firmy chcą jednak rozwinąć technologię asystenta AI tak, aby wykonywanie czegokolwiek samodzielnie było zbędne.

Jakiekolwiek manualne czynności mają być zastąpione przez komendy głosowe. Lub sugestie Chata, który na podstawie własnych „przemyśleń”, obserwując kierowcę i otoczenie, dojdzie do jakiegoś wniosku. Zdaniem obecnego w Vegas dyrektora technicznego Volkswagena, Kaia Gruenitza, jego klienci właśnie tego oczekują.

Twierdzi on – jest „przekonany” – że przyszłością motoryzacji i samochodów jest maksymalnie intuicyjny interfejs i obsługa. A bardziej intuicyjnie, niż po prostu mówić urządzeniu, co ma zrobić, już się chyba nie da. No, chyba że AI nauczy się przewidywać myśli właściciela z wyprzedzeniem.

Zobacz też: Royal Mint: znaczny wzrost zainteresowania bulionem w 2023 roku

„Halo, policja? Mój właściciel złamał przepisy drogowe…”

Oczywiście, jak zawsze, są jeszcze pytania. Na przykład – czy trzeba będzie się dodatkowo rejestrować, żeby skorzystać z usług Chata-asystenta? Czy będzie on uprzejmy przemycać kierowcy także „sponsorowane” sugestie komercyjne? Albo czy będzie uniemożliwiał mu przekroczenie prędkości, gdy baza danych podpowie, że akurat obowiązuje ograniczenie?

Co z prywatnością prowadzonych z nim rozmów? Asystent pozostanie jedynie asystentem, czy też będzie dorabiał sobie jako kieszonkowy Wielki Brat, raportując Volkswagenowi o każdym zasłyszanym szczególne życia kierowcy? Oczywiście – zgodnie z „polityką prywatności”, w której drobnym drukiem będzie wpisane zastrzeżenie zezwalające koncernowi czynić z ową prywatnością, cokolwiek sobie życzy.

Biorąc pod uwagę doświadczenia z asystentami domowymi, które nie chciały wpuścić swoich właścicieli do środka, czy oprogramowania kierującego niektórych samochodów elektrycznych, które odjeżdżały same z siebie, nadzwyczaj ciekawie przedstawia się też potencjał ewentualnych awarii i dysfunkcji.

Zobacz też: Creder wprowadza „stablecoina” opartego na złocie. Obiecuje DeFi, ale zapewnienia…

Absolutna wygoda warta poddanie się absolutnej kontroli?

Póki co, nic nie wiadomo na temat tego wszystkiego. Niestety, skłania to raczej to pesymizmu i podejrzenia, że powyższe podejrzenia mogą być przynajmniej w części zasadne. I to nie tylko z uwagi na dotychczasową praktykę postępowania międzynarodowych koncernów motoryzacyjnych, tudzież ich szacunek do klienta. Gdyby było inaczej, dział marketingu Volkswagena zapewne nie omieszkałby o tym wspomnieć.

Oczywiście, zawsze można wyjść z założenia, że gorzej już nie będzie, bo i tak firma śledzi kierowcę na wszystkie sposoby. Pytanie, po co płacić ciężkie pieniądze za taki inteligentny samochód, jeśli auto głupie, albo wręcz takie prymitywne, będzie nie tylko tańsze, ale też dyskretniejsze. Wygoda jest tego warta?

Może Cię zainteresować:

Komentarze