Bank of America na cenzurowanym? Fala krytyki bankowej samowoli

Wiele wskazuje na to, że Bank of America, jedna z największych bankowych instytucji komercyjnych w USA ma zwyczaj pozwalać sobie na pozaprawne szykany wobec użytkowników kryptowalut. Na tle dotychczasowych doświadczeń z tym bankiem, jak również jego ostentacyjnego wręcz zaangażowania politycznego nie byłoby to nic zaskakującego – fala niezadowolenia jednakże, która się podniosła, jeśli nabierze odpowiedniej skali, może mieć dla BoA całkiem konkretne konsekwencje finansowe, a niewykluczone, że także i prawne.

Munjeeb Ali, przedsiębiorca działający w branży krypto, a także użytkownik Coinbase’a, poinformował, że Bank of America, w którym od półtorej dekady miał konto, niespodziewanie i bez wyraźnego powodu mu to konto zamknął. Ot tak, i bo tak. Ali twierdzi, że nie zrobił nic, co mogłoby być przyczyną takiej złośliwości ze strony banku. A przynajmniej formalnie nic takiego nie zrobił – używał on jednak konta do obsługi transakcji bitcoinem. A to, jak pokazała praktyka, musiało trafić w czuły punkt psyche bankierów.

My decydujemy, co wolno ci kupić

Informacja ta wywołała oczywiście żywą dyskusję na temat skali bankowej samowoli w tym stylu. Pomijając nadzwyczaj aktualne pytanie, skąd w ogóle pomysł, aby bank uzurpował sobie prawo do szykanowania klientów, którzy dysponują swoimi własnymi, prywatnymi środkami w sposób niezgodny z kaprysami jego kierownictwa, okazało się, że jest to bynajmniej nie jedyny przypadek podobnej impertynencji ze strony Bank of America.

Zobacz też: Coinbase: SEC uzurpuje władzę, której nie ma

Brian Armstrong z Coinbase’a w odpowiedzi na oświadczenia Alego wezwał bowiem ludzi, by ujawniali takie lub podobne przypadki. Prócz przypadków zamknięcia konta w podobnie złym stylu, co opisanym, liczne były też sprawy, w których bank próbował dyscyplinować swoich klientów poprzez „wychowawcze rozmowy”, opryskliwe wypytywanie o ich związki z Coinbase’m czy ostrzeżenia, że aktywność na ich kontach może być uznana za „podejrzaną” ze względu na zaangażowanie w kryptowaluty.

Duchem przewodnim, który łączy owe przypadki, jest naturalnie nasuwające się pytanie pt. „za kogo ten zakichany bank się uważa”. To jednak nie jest pierwsze tego typu rodeo w wykonaniu Bank of America. Zarówno instytucja jako całokształt, jak i jej szef, niejaki Brian Moynihan, uchodzą za przykłady wyjątkowej korporacyjnej arogancji – nie tylko traktując klientów i pracowników z tzw. buta, ale też czując się uprawnionym do narzucania „słusznych” poglądów zarówno jednym, jak i drugim.

Ruszymy z posad bryłę świata!

Bank i prezes od dłuższego czasu byli, przykładowo, zawziętymi zwolennikami czynników ESG (Environmental, Social, Governance) w zarządzaniu. Problem nie tylko w tym, że czynniki owe mają jednoznaczny, progresywistyczny wydźwięk polityczny (w przeciwieństwie do akcjonariuszy i klientów, których grono jest w naturalny sposób zróżnicowane), ale też wprost naruszają obowiązki powiernicze zarządu (fiduciary duty) do działania w najlepszym interesie finansowym akcjonariuszy – te ostatnie są poświęcane w imię angażowania banku do realizacji jawnie lewicowych inicjatyw politycznych.

Bank of America był zatem zamieszany we wprost nielegalne programy, w ramach których zarówno w strukturze firmy, jak i w bankowej ofercie finansowej jawnie uprzywilejowywano czarnych kosztem białych, na podstawie samego koloru skóry (co może kosztować bank milionowe odszkodowania), a także starał się przymuszać swoich pracowników do uczestnictwa w szkoleniach z „antyrasizmu”, które niewiele różniły się od sesji indoktrynacji politycznej. Moynihan narzucił też politykę dyskryminującą firmy zaangażowane w wydobycie paliw kopalnych oraz producentów broni – co z kolei pociągnęło za sobą ustawowe wyrzucenie banku z rynków licznych stanów, w których przewagę mają Republikanie.

Zobacz też: Fundacja: [token szydzący z Joe Bidena]. SEC: jak śmiecie?! Dawać dostęp do waszej prywatnej korespondencji!

Wreszcie, bankowi nie brakuje także pospolitego januszostwa – czy też tegoż, co jest w USA odpowiednikiem owego swojskiego pojęcia. Świeżo w tym tygodniu dwie federalne agencje, Urząd Kontrolera Waluty (OCC) oraz Biuro Finansowej Ochrony Konsumentów (CFPB) opublikowały raport, zgodnie z którym bank miał zwyczaj nielegalnie i bez jakiegokolwiek uzasadnienia naliczać opłaty, uruchamiać płatne usługi, których klienci nie zamawiali oraz nie wypłacać należnych warunkami umów benefitów. Za te drobne przeoczenia bank zapłaci teraz ćwierć miliarda dolarów kar i odszkodowań – a nie ma gwarancji, że na tym się skończy.

Inna grzywna czeka BoA za nieprawidłowości w toku dystrybucji funduszy stymulacyjnych w czasie epidemii. Kolejne drobne 225 milionów. I tak dalej.

Historio, przybądź, im szybciej tym lepiej…

Wedle niektórych wieszczów gospodarczych, nadejście i masowe upowszechnienie się krypto może zwiastować kłopoty lub nawet rychły upadek dla tradycyjnych banków, które nie przystosują się działania w warunkach systemu bardziej zdecentralizowanych finansów. Nie sposób zaprzeczyć, że niektóre banki zdają się na upadek zasługiwać bardziej, niż inne. A nawet dużo bardziej.

Może Cię zainteresować:

Dziękujemy, że przeczytałeś/aś nasz artykuł do końca. Obserwuj nas w Wiadomościach Google i bądź na bieżąco!
Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie będzie opublikowany.