Rosja użyła kawalerii w Ukrainie. Dronowa rewolucja pola walki czy sygnał desperacji?
Kawaleria-w-polu

Rosja użyła kawalerii w Ukrainie. Dronowa rewolucja pola walki czy sygnał desperacji?

Wojna w Ukrainie weszła w fazę, w której obrazy z pola walki coraz częściej wyglądają jak wyrwane z podręczników historii wojskowości…. Tylko, że osadzone są w tragicznych realiach XXI wieku. Jednym z najbardziej uderzających przykładów jest próba użycia konnicy w warunkach wojny dronowej. Fakt ten jeszcze dekadę temu brzmiałby jak czarny żart w akademii wojskowej.

Na nagraniach opublikowanych przez żołnierzy 92. Samodzielnej Brygady Szturmowej Sił Zbrojnych Ukrainy widać grupę rosyjskich żołnierzy przemieszczających się konno w kierunku ukraińskich pozycji. Zostali wykryci przez bezzałogowce rozpoznawcze i zaatakowani przez operatorów dronów FPV. Co może to oznaczać?

Czy używanie koni ma sens?

Z operacyjnego punktu widzenia być może nie był to eksperyment taktyczny ani próba odtworzenia „mobilności lekkiej piechoty”. Warto podkreślić, że rzeczywiściem walorem kawalerii z pewnością jest mobilność oraz możliwość prowadzenia długich operacji na rozpoznaniu, bez dostaw paliwa. Niemniej jednak, wobec sporadycznego, nie strategicznego użycia wojsk konnych, wygląda to na sygnał desperacji.

Rosyjskie (jak i ukraińskie) wojska lądowe, wykrwawione przez miesiące intensywnych szturmów piechoty i utratę ogromnych ilości sprzętu, coraz częściej sięgają po środki zastępcze. Motocykle, quady, wózki golfowe; podobno w logistyce pojawiły się nawet osły. Teraz doszliśmy do koni.

W klasycznej doktrynie konnica miała sens tam, gdzie liczyła się prędkość, zaskoczenie i brak przeciwnika dysponującego bronią maszynową czy precyzyjną obserwacją. Jednak w realiach wojny dronowej koń staje się łatwym celem. Jest widoczny z powietrza, porusza się przewidywalnie i nie daje żadnej ochrony przed amunicją krążącą.

Kluczowe znaczenie ma pojęcie tzw. strefy zabijania. Ukraińskie pozycje są dziś bronione warstwowo: rozpoznanie powietrzne, drony FPV, artyleria i broń strzelecka. Przekroczenie strefy wymaga albo osłony pancernej, albo masy, albo bardzo zaawansowanego maskowania i walki radioelektronicznej. Konnica nie spełnia żadnego z tych warunków.

Problemy operacyjne

Wypowiedzi ukraińskich żołnierzy, w tym pilotów dronów, nie pozostawiają złudzeń co do interpretacji tego wydarzenia. Nie była to anegdota ani manipulacja medialna. Informacje o takich przypadkach krążą już w zamkniętych kanałach wojskowych. Być może to nie pojedynczy incydent, ale objaw szerszego problemu strukturalnego.

Armia, która sięga po konie do przełamywania umocnionych pozycji przeciwnika, wysyła jasny sygnał o stanie swoich zasobów. Nie chodzi tylko o brak sprzętu, ale o wyczerpanie sensownych opcji, lub problem z dostawami. Gdy kończy się technika, a doktryna nie nadąża za rzeczywistością, dowódcy zaczynają improwizować.

Wojna dronowa nie zostawia miejsca na romantyczne wyobrażenia o manewrze i odwadze. Liczy się wykrycie, czas reakcji i precyzja rażenia. Wszystko, co nie jest chronione, maskowane lub zsynchronizowane z systemami walki elektronicznej, staje się celem. Warto też zwrócić uwagę na wymiar moralny i psychologiczny.

Użycie konnicy w tym kontekście nie jest powrotem do dawnych metod wojny. Raczej jest symbolem erozji zdolności bojowych i dowodem na to, że w starciu z armią zintegrowaną z systemami bezzałogowymi nie da się improwizować w nieskończoność. W wojnie dronowej nie ma miejsca na rycerskie szarże.

Dziękujemy, że przeczytałeś/aś nasz artykuł do końca. Obserwuj nas w Wiadomościach Google i bądź na bieżąco!