A może by tak coś zmienić? – Kierunki rozwoju w szkolnictwie

Życie ucznia nie jest usłane różami. Ilość godzin lekcyjnych wynosząca półtora etatu w korpo, do tego zabierasz robotę do domu i robisz home office (w popularnym żargonie nazywa się to zadanie domowe). Do tego presja grupy rówieśniczej na bycie odpowiednio „fajnym” w ichnich kategoriach. Pomnóżmy to przez zawirowania miłosne o sile huraganu Katrina i wstawanie o 6 do szkoły (lub 5 jeśli dojeżdżasz z daleka). No i to ciągłe bycie ocenianym zamiast docenianym.  Rolę gra wygląd, zachowanie, znajomość mody, wszystko w zasadzie, wszak okres wczesno- i „średnioszkolny” nie uznaje półśrodków. Coś jest albo bardzo albo wcale. Wróćmy myślami do tamtych czasów. Zapraszam na kolejną odsłonę #AE, gdzie pod lupę zostaną wzięte kierunki rozwoju w szkolnictwie!

Plusy?

Oczywiście są też plusy. Nie bądźmy takimi pesymistami. Oto ich lista:

.

.

.

już.

Oczywiście żartuję :). Okres ten obfituje w multum pięknych momentów. Znajomości, imprezy, pozytywny wynik testu na prawo jazdy i pierwszy drift na parkingu. Długo by wymieniać, ale do rzeczy – artykuł będzie dotyczył tego, co można usprawnić w tej świątyni wiedzy, jaką jest podstawówka i szkoła średnia. Wymienię kilka krytycznych obszarów oraz wskażę potencjalne korzyści, jakie mogłyby zaistnieć, gdyby wdrożono opisywane usprawnienia.

Warto rozważyć

1.Uno – retoryka do planu zajęć. Wiem, wiem brak środków na koncie, pensje nauczycieli co najmniej „strajkogenne”, ale gdyby jednak zewnętrzne podmioty lub też państwo postanowiło dofinansować placówki, to warto rozważyć warsztaty z tej pięknej sztuki wyzwolonej. Korzyści? Rozwój umiejętności miękkich i oratorskich, krytycznego myślenia, pewności siebie, sztuki autoprezentacji. Więcej na ten temat w poprzedniej Alternatywce.

A gdzie się podziała..?

2. Secundo – ekonomia do planu zajęć. Mowa tu o totalnych podstawach. Kilka godzin w miesiącu nie zaszkodzi. Niech młody obywatel wie co to popyt, podaż i inflacja. Tak wiem, że są podstawy przedsiębiorczości przez jeden rok w szkołach średnich, ale nie wchodząc w szczegóły są one czymś innym niż nauką stricte ekonomii i do tego jest ich mało (ilościowo). Warto zauważyć, że retoryka + ekonomia mogą dać efekt w postaci krytycznego myślenia w kontekście gospodarki oraz polityki (a wtedy nawiązując do Herosów III – „astrologowie ogłaszają: populacja redaktorów BitHubu zwiększa się” :)).

Proces zapylania sosny

Jest więcej zalet tego pomysłu – najważniejszy to świadomość tego, jak ten system naczyń połączonych działa. Społeczeństwo obywateli bogatych w wiedzę z ekonomii zwiększa prawdopodobieństwo zaistnienia dobrobytu (zdradzę, że ten temat będzie przerobiony w przyszłych Alternatywkach).

Uczymy się w szkole o procesie zapylania sosny i to jest okej, gdyż jest to element rzeczywistości, który nas otacza. Skoro zasięgamy do takich mikro szczegółów w biologii, to czemu pomijamy w szkole istnienie czegoś takiego jak gospodarka, w której żyjemy? Nie wartościuję jednego względem drugiego. Pytam tylko, dlaczego uczeń ma analizować rzeczywistość społeczno – przyrodniczą tylko od przyrodniczej strony?

Nie zapomnijmy też o…

3. Nie mogło tego zabraknąć. W dzisiejszy czasach absolutny faworyt, jeśli chodzi o pożądane umiejętności. A mowa oczywiście o programowaniu. Żyjemy w mocno skodyfikowanej rzeczywistości. Technologia plus człowiek są w bardzo zażyłej relacji. Przyszłość zmierza w kierunku sztucznej inteligencji i systemów samouczących się. Może warto oswoić ucznia z C++ na wczesnych etapach edukacji? Informatyka zazwyczaj towarzyszy młodzieży we wszystkich klasach podstawówki i szkoły średniej. Niestety przerabia się głownie Word i Powerpoint. Aby myśleć o wzroście gospodarczym w długim okresie, warto udzielić uczniom podstaw kodowania. Z ekonomicznego punktu widzenia mówimy tu o niematerialnej wartości dodanej cechującej się nieograniczonością.

Zostawmy już ten plan w spokoju

4. Okej, a co z plecakami? Zeszyt + ćwiczenia + podręcznik razy 6 przedmiotów. Do tego kanapka, napoje, strój na WF, piórnik i buty zamienne. To brzmi jak przepis na zostanie wielbłądem jednogarbnym. Dzieci w podstawówce dźwigają sporo. Może warto zastanowić się nad digitalizacją podręczników? Plusy – wygoda, bycie eko, niższe koszty produkcji (odchodzą materiały, magazyn i dystrybucja), niższa cena książki dla rodzica, a ekonomicznie w długim okresie? Mniej pacjentów leczących kręgosłup na NFZ. Ponoć plecaki mają prostować plecy – zgoda, z tym, że dzieci mają manierę noszenia ich na jednym ramieniu, co jest niezdrową konformacją dla pleców. Warto o tym pamiętać.

E?

5. E–learning to rozwiązanie umożliwiające uczestnictwo ucznia w zajęciach szkolnych przez Internet. Idealny przykład technologii, której celem jest ułatwianie życia. Nie jest to jeszcze standardem, ale wiele szkół sukcesywnie go wprowadza. To wielka wygoda, by uczeń przyswajał część wiedzy w domu. Oczywiście wiadomo, że fizyczna obecność nauczyciela jest ważna, ale część zajęć można z powodzeniem przeprowadzać na odległość. Z ciekawostek, jest nawet m–learning, czyli nauka mobilna. Odmiana prowadzenia zajęć na dystans (zwanych d-learningiem :)), która odbywa się za pomocą smartfonów.

Podsumowując

Artykuł ma luźny charakter wypunktowania kilku aspektów, gdzie można by coś dodać lub ująć. Czas edukacji wczesnoszkolnej i średniej to ok.10 -11 lat, w zależności od wybranych placówek. To ogromna ilość czasu. Co więcej dotyczy to każdego, bez wyjątków. Warto zadbać, o to by ta ścieżka była jak najbardziej efektywna w kontekście rozwoju, a z czasem znajdzie to swoje odzwierciedlenie we wskaźnikach ekonomicznych.

Dajcie znać w komentarzach, co sądzicie na ten temat. A na kolejną odsłonę #Alternatywki_ekonomicznej zapraszam już za dwa tygodnie.

Komentarze