Wywiad z Satoshi Nakamoto

Jesteś! Bardzo się cieszę😊 Przyznaj, że trochę Cię zaintrygowałem. „Wywiad z Satoshi Nakamoto” – aha, na pewno! Być może pomyślałeś – wow, to już wiadomo kim on jest? Tak czy inaczej musisz przyznać, że Satoshi Nakamoto to magnes, który przyciąga bardzo skutecznie.

Wprowadzenie

Teraz na poważnie. Czy zastanawiałeś się kiedykolwiek nad tym, jakie pytania zadałbyś Satoshiemu, gdybyś miał możliwość porozmawiać z nim choć przez chwilę? Ja nieraz. Pomyślałem zatem, że w duchu ciekawej, wolnej od jakiejkolwiek ironii wypowiedzi, „przeprowadzę wywiad” z Satoshim i postaram się wczuć w możliwości odpowiedzi, jakie mógłbym, a może i często chciałbym usłyszeć…

O co mógłbym go zapytać? Tożsamość? Manifest Bitcoina? Na pewno i za chwilę to zrobię. Jest oczywiście jeszcze wiele innych kwestii, na które być może trudno by było odpowiedzieć samemu Satoshiemu. Takie pytania w tym „wywiadzie” jednak nie padną. Nie chciałbym wkładać w usta Satoshiego żadnej wypowiedzi lub odpowiedzi, która nie znajduje odzwierciedlenia w faktach.

W tym „wywiadzie” przeczytasz o kwestii tożsamości twórcy Bitcoina oraz o kilku ważnych kwestiach odnośnie informacji zawartych w manifeście Satoshiego. Jest to zatem treść porządkująca, przypominająca i uświadamiająca pewne sprawy poprowadzona do określonego, ustalonego z góry poziomu.

Jestem przekonany, że taki wyimaginowany wywiad jest bardzo ciekawym pomysłem dla wszystkich, którzy chcieliby choć na chwilę oderwać się od bieżących spraw dotyczących kryptowalutowego świata, odprężyć się, usiąść wygodnie w fotelu z kubkiem gorącej kawy i zanurzyć się w rozmarzeniu i ciekawości.

Będę bardzo szczęśliwy, jeżeli powyższy artykuł zainspiruje Cię do odkrywania na nowo Satoshiego Nakamoto i jego wizji.

Ja to ja (MK). Moje nazwisko znajdziesz na końcu tego artykułu. Satoshi to…. Satoshi (SN). Jego, wbrew pozorom, znają wszyscy.

Kim jesteś, Satoshi?

MK: Konnichiwa Satoshi san!

SN: Konnichwa! Początek rozmowy, a ty już mnie podpuszczasz. Skąd pewność, że jestem Japończykiem?

MK: Fakt. W dobie Internetu można stworzyć tożsamość, jak tylko się chce. Twój profil na p2pfoundation jest jednak podpisany: Satoshi Nakamoto, mężczyzna lat 43, Japonia. Jak to skomentujesz?

SN: W Twoim komentarzu kryje się jedna z możliwych odpowiedzi. Skąd pomysł, że Satoshi Nakamoto to Satoshi Nakamoto?

MK: Odpowiadasz zagadkami… Posługujesz się bardzo dobrze językiem angielskim. W czasie, kiedy publikowany był manifest, nie istniało tłumaczenie na japoński.

SN: Skąd wiesz, że napisałem go sam? Poza tym, ilu ludzi na świecie potrafi czytać po japońsku? Wiesz, ukrycie tożsamości to był bardzo dobry pomysł na tamten czas. W tym rzecz. Nie można sygnować zdecentralizowanego projektu swoim nazwiskiem. Przestaje on być wówczas zdecentralizowany.

MK: W kodzie Bitcoina używana była okazjonalnie brytyjski angielski, to samo miało miejsce w komentarzach do kodu. Czy to dobry punkt wyjścia by zasugerować, że jesteś Brytyjczykiem?

SN: Nie wiem. Ty mi powiedz.

MK: Ilu Was jest?

SN: Nas? Ja jestem tylko jeden. A może rzeczywiście jest nas więcej?

MK: Nick Szabo? Dorian Nakamoto? Hal Finney? Może Craig Wright? Czy my się już kiedyś spotkaliśmy, Panie Satoshi?

SN: Nie mogę odpowiedzieć na to pytanie ani twierdząco, ani przecząco. Jest to jednak bardzo ciekawe zagadnienie. Pozwolisz, że zatrzymam się przy nim na chwilę?

MK: Z największą przyjemnością. Co masz konkretnie na myśli?

SN: Wielu ludzi posądzano już o bycie mną a wielu nawet „przyznawało się” do tego osobiście. Z tego, co wiem, wszystkie próby ujawnienia mojej prawdziwej tożsamości zostały jak dotąd obalone.

Jednym z tropów zmierzających do potwierdzenia mojej tożsamości miało być podpisanie transakcji kluczami z pierwszego, historycznego bloku wydobycia bitcoina. Niestety nikt, kto aspirował do godności twórcy Bitcoina nie był w stanie tego wykazać (bądź też odmawiał wykazania). Niektórzy z nich (poproszeni o udowodnienie swojej tożsamości) natychmiast zmieniali zdanie i wprost zaprzeczali, że są Satoshim Nakamoto.

MK: To prawda. Które z osób, które podejrzewano o krycie się pod pseudonimem Satoshi Nakamoto są, Twoim zdaniem, najbardziej intrygującymi przykładami?

SN: Nick Szabo stworzył „bit gold”, który uznaje się za prekursora Bitcoina. Był żywo zainteresowany cyfrowymi, wirtualnymi walutami, jak również lubił używać pseudonimów. Przez wielu ludzi i media był podejrzewany o bycie mną, aczkolwiek osobiście zaprzeczył tym rewelacjom.

Ciekawa historia wiąże się również z osobą Doriana Nakamoto. W marcu 2014 roku, dziennikarka Newsweeka Leah McGrath Goodman podjęła próbę zdemaskowania mnie wskazując na Amerykanina japońskiego pochodzenia, który w metryce urodzenia miał wpisane imię Satoshi Nakamoto. Nakamoto był inżynierem systemów komputerowych i pracownikiem firmy związanej z finansami.

Po publikacji artykułu media żywo zainteresowały się Dorianem. Reporterzy czaili się w okolicach jego domu i śledzili go w nadziei na uzyskanie zgody na przeprowadzenie wywiadu. Dorian jednak zaprzeczył, jakoby miał być twórcą Bitcoina. Stwierdził nawet, że nie wie, co to jest Bitcoin!

Po tych wydarzeniach, umieściłem na swoim koncie p2pfoundation.net wpis, w którym oznajmiłem, że nie jestem Dorianem Nakamoto.

MK: Co z Halem Finney’em?

Hal Finney był inżynierem kryptografii jeszcze w okresie sprzed opublikowania manifestu Bitcoina. Był pierwszym po mnie, który używał software’u Bitcoina, jak również zgłaszał poprawki do błędów w kodzie. Pracował nad udoskonaleniem technologii blockchain.

Jest również pierwszym człowiekiem, który otrzymał transakcję w Bitcoinie. Co ciekawe, mieszkał niedaleko od Doriana Nakamoto… Jego styl pisania był bardzo zbliżony do oryginalnego stylu pisania, który znacie z manifestu Bitcoina. Hal wielokrotnie pisał do mnie maile, otrzymał również ode mnie pierwszą transakcję w kryptowalucie. Hal sam zaprzeczył, jakoby miał być prawdziwym Satoshim Nakamoto. Ostatecznie uznano, że to prawda.

MK: No dobrze, a Craig Steven Wright?

SN: Craig Wright był Australijczykiem, który stwierdził, że jest moim prawdziwym wcieleniem. Kiedy policja była u niego w domu w zupełnie innej, jak się potem okazało sprawie, media podgrzewały atmosferę tajemnicy wokół Craiga. On sam wielokrotnie na swoim blogu przyznawał się, że to właśnie on jest mną.

Dziennikarze BBC próbowali mówić, że są dowody na to, ze Wright podpisywał wiadomości kluczami prywatnymi powiązanymi z pierwszymi transakcjami z użyciem Bitcoina. Kiedy jeden z programistów bitcoina sprawdził posty Wright’a na jego blogu okazało się, że nie jest to prawdą – nie było tam żadnych kluczy.

Craig Wright napisał na blogu, że może podać inny dowód potwierdzający jego tożsamość, niestety niedługo potem skasował swój post i stwierdził, że nie jest w stanie stanąć w świetle jupiterów.

Cała sprawa z Wrightem okazała się być bardzo umiejętną mistyfikacją. Nie potrafił on udowodnić posiadania dostępu do pierwszych kluczy prywatnych Bitcoina, tym samym jego pretensje do bycia mną bezpowrotnie odrzucono.

Ukryta tożsamość

MK: Dlaczego zdecydowałeś się ukryć swoją tożsamość?

SN: Czytałem o jednej z teorii, którą ludzie usnuli na ten temat.  To zagadnienie leży niejako u podstaw Bitcoina jako zdecentralizowanej kryptowaluty. Być może nie chciałem ściągać na siebie uwagi, pozostawiając w jej centrum samą kryptowalutę i stojąca za nią technologię?

Poza tym, w obliczu technologii stawiającej użytkownika systemu bankowości niejako przeciwko tym instytucjom, były podstawy do tego, abym mógł obawiać się o własne życie.

MK: Czy teorie głoszące domniemanie, że obawiałeś się CIA są prawdziwe?

SN: Faktem jest, że w sytuacji, kiedy tworzysz coś, co z zasady stoi w sprzeczności do interesów banków możesz czuć się trochę zagrożony. Kiedyś w przyszłości, jeśli się ujawnię, będziemy mogli porozmawiać na ten temat z pewnością nieco szerzej. Nie zapominaj, że stworzenie Bitcoina było odpowiedzią miedzy innymi na zdarzenia natury korupcyjnej w instytucjach finansowych – głównie w bankach.

MK: Do tego wypada dołożyć oskarżenia o wykorzystywanie Bitcoina do przestępczych procederów i prania brudnych pieniędzy?

SN: Na pewno warto zauważyć, że Bitcoin w początkowej fazie swojego istnienia postrzegany był głównie jako środek służący do prania brudnych pieniędzy wykorzystywany przez kryminalistów. Czy jako człowiek o czystych intencjach, chciałbyś być w takiej sytuacji utożsamiany z tego typu działaniami? Myślę, że mogłoby to źle wpłynąć na kierunek rozwoju całego projektu Bitcoina.

MK: Każdy pieniądz w historii był w początkowej fazie rozwoju wykorzystywany do celów przestępczych.

SN: Wszystko, co nie jest jeszcze do końca uregulowane, otwiera boczne wejścia dla niebezpiecznych ludzi…. Tego chyba, jak sam zresztą zauważyłeś, nie udało się uniknąć w całej historii świata.

MK: Twoje konto na P2P Foundation zostało przejęte przez hakera w 2014 roku. Od tamtej pory było ono nieaktywne, a haker zmienił również Twój adres e-mail. 1 grudnia 2018 roku pojawił się na tym koncie wpis w postaci jednego słowa: NOUR. Jak to skomentujesz?

SN: Ktokolwiek to napisał, zasiał jak widzę w Twoim umyśle ziarno zagadkowości. To dobrze. Nour, z tego co mi wiadomo, oznacza w języku arabskim „światło”. Pomyśl tylko, ile w tej chwili pojawia się możliwych interpretacji tego wpisu w Twojej głowie?

MK: Zastanawiam się, zakładając hipotetycznie, że ujawniłeś się na zhakowanym koncie, co z klucza wydaje mi się dosyć dziwne, że wpis pojawił się ok dwóch tygodni przed tym, jak Bitcoin stracił na wartości po rekordowych szczytach w grudniu 2017?

SN: A może to wszystko nie ma znaczenia? Może to tylko zbieg okoliczności?

Milion bitcoinów Satoshiego Nakamoto

MK: No dobrze Panie, Pani lub Państwo Nakamoto. Kończąc temat Twojej tożsamości, społeczność Bitcoina odmówiła dawania wiary komukolwiek, kto twierdzi, ze jest Satoshim Nakamoto, dopóki nie podpisze transakcji kluczem prywatnym w zerowego bloku.

SN: Wydaje się teoretycznie, że to słuszne założenie. Jednakże nie ma pewności, czy taki klucz kiedykolwiek istniał… Z tego co się orientuję, nikt póki co nie upublicznił tego typu deklaracji?

MK: Jeszcze nie. W kwietniu 2011 powiedziałeś, że „przenosisz się do innych spraw”, znikając tym samym z życia Bitcoina po napisaniu, w sumie, około 80 000 słów na jego temat. Istnieje ponad milion bitcoinów z pierwszego bloku, które pozostają pod Twoja kontrolą. Co z nimi?

SN: Wiem, że społeczność apeluje często o „dezintegrację” tych monet. Mówi się nawet o tym, że stanowi to swoiste ryzyko bezpieczeństwa dla całej sieci. Jednak większość developerów Bitcoina sprzeciwia się temu. Nawet, jeżeli brano by takie działanie w ogóle pod uwagę, wymagałoby to uzyskania konsensusu całej sieci Bitcoin.

Z pewnością są też tacy, którym moje usunięcie się z całego projektu jako Satoshi Nakamoto jest na rękę. Wielu widzi we mnie swoistego idola a ludzie po dziś dzień próbują dowiedzieć się, kim jestem naprawdę. Słyszałem też, że okrzyknięto mnie kosmitą, bogiem a nawet, że Satoshi Nakamoto to Korea Północna!

Jedno jest pewne – dowiecie się kim jestem dopiero wówczas, gdy ja sam postanowię się ujawnić.

MK: Na dzień dzisiejszy analiza blockchaina wykazuje, że prawie żaden Bitcoin Nakamoto nie został „wydany” i pozostają one nietknięte od wielu lat. Mogłeś przecież wielokrotnie je spieniężyć (ich wartość sięga blisko 600 milinów dolarów), ale nie zrobiłeś tego.

SN: Co powiesz na teorię, że pieniądze nie są moją motywacją? Nie zapominaj, że praca Satoshiego Nakamoto wciąż trwa i jest rozwijana przez programistów z całego świata.

Decentralizacja

MK: Porozmawiajmy przez chwilę o samym Bitcoinie. Chciałbym poruszyć kwestię decentralizacji. Czy Bitcoin naprawdę jest zdecentralizowany?

SN: Wyczuwam, że chcesz zapytać mnie o giełdy… Jedną z podstawowych cech Bitcoina jest jego zdecentralizowana struktura. Bitcoin nie ma żadnego centralnego organu kontroli, żadnego centralnego ośrodka informacji, centrali, ani struktury zarządczej. Jednakże, większość serwisów i biznesów zbudowanych w ekosystemie Bitcoina jest przecież scentralizowanych. Są to firmy prowadzone przez konkretnych ludzi operujących na konkretnych systemach komputerowych, posiadające biura, podlegające określonym regulacjom statutowym, prawnym i podatkowym.

Takie postawienie sprawy powoduje małe spięcie i z pewnością pachnie ironią – dysponujemy zdecentralizowaną technologią w postaci Bitcoina, jednakże firmy skupione wokół niej są scentralizowane….

Dla zwykłego obserwatora, być może nawet dla bardziej cynicznego, decentralizacja Bitcoina może wydawać się mitem. Można ją postrzegać jako chwyt marketingowy w broszurze Bitcoina, który nie ma nic wspólnego z aktualnym stanem rzeczy.

Dla przykładu: weźmy pod uwagę firmę X, która króluje na rynku jako portfel Bitcoin online oraz jako serwis kupna, wymiany i płatności kryptowalutami. Przecież ta firma nie ma nic wspólnego z  decentralizacją!

Spójrzmy szerzej: polityka wewnętrzna X odsyła nas do płatności przez konto bankowe. Zauważ, że tam są  nasze dane i chyba nie muszę dodawać, że czeka na Ciebie prowizja do zapłaty. X chce znać nasze dane. Chce wiedzieć, na co wydajemy pieniądze – jeżeli nie udzielisz informacji – zablokują Ci konto.

X zachowuje się tak, jak każda instytucja finansowa, od której przecież Bitcoin miał być daleki… Fakt jest jednak taki, że to nie jest do końca ich widzimisię. Mają nad sobą organy ustanawiające prawo – jeżeli się nie dostosują – zamkną im interes. To oczywiste.

MK: Czym zatem jest decentralizacja Bitcoina?

SN:  Aby zrozumieć, co to jest Bitcoin powinieneś dostrzec różnicę pomiędzy obligatoryjną (przymusową) centralizacją regulowaną prawem a centralizacją opartą na rynku. Bitcoin posiada to drugie unikając pierwszego – i to jest podstawowa różnica.

Obligatoryjna centralizacja jest tym, czego wszyscy doświadczamy w zalegalizowanym przez rządy, obowiązującym systemie finansowym. Światowy model monetarny, który bazuje na walutach inflacyjnych (takich jak dolar, funt, czy Twoja złotówka), stworzony i zarządzany przez zależne od rządów banki centralne – jest przymusowy. Określam go jako przymusowy, ponieważ instytucje, które posiadają prawo do kreacji pieniądza, jego regulacji i transferowania mogą zaszkodzić Tobie, jeżeli zechcesz sprzeciwić im się, bądź poddać w wątpliwość ich poczynania. To jednak nie wszystko. Jesteśmy przecież zmuszeni do bycia częścią tego systemu poprzez obowiązek płacenia podatków. Z naszych podatków spłacane są długi publiczne. Oczywiście (o ironio!) odbywa się to w walucie oficjalnie zatwierdzonej przez rząd.

Jeżeli chciałbyś doświadczyć tak rozumianej przymusowości z pierwszej ręki, spróbuj wydrukować parę złotówek a niechybnie znajdziesz się przed sądem. Mógłbyś też spróbować przelać pieniądze do niezatwierdzonej przez rząd firmy, np. giełdy. Zobaczyłbyś wówczas, co to znaczy przymusowość.

Cały system finansowy zbudowany jest w oparciu o przeciwrynkowy model przymusowości. Pieniądze przekazuje się z konta na konto wyłącznie za pozwoleniem tych, którzy mają nad nim władzę. Niestety nie było, póki co, innego systemu, aby dać użytkownikom pieniądza wybór. Innymi słowy wszyscy działamy w tej sferze pod swoistym przymusem.

MK: Czym jest zatem centralizacja oparta o rynek?

SN: To zupełnie inna historia. Jej kluczową cechą jest to, że masz możliwość rezygnacji z jakiegoś systemu obsługi płatności i możesz wybrać  dowolnie inny.

Tak, jest firmą scentralizowaną. Nie musisz jednak korzystać z ich usług, aby używać Bitcoina. Tak, giełda kryptowalut lub portfele online są scentralizowane, ale zawsze możesz wymienić BTC poza tymi firmami bezpośrednio w blockchain. Możesz przechowywać je lokalnie na swoim komputerze, bądź w jakimkolwiek innym zewnętrznym serwisie.

Użytkownicy tradycyjnych walut inflacyjnych zawsze są zobligowani do korzystania ze scentralizowanych serwisów. Kto chce korzystać z Bitcoina nigdy nie będzie musiał tego robić. To jest właśnie podstawowa różnica pomiędzy centralizacją rozumianą na poziomie Bitcoina (opartej na rynku) a centralizacji opartej na tradycyjnym sektorze bankowym (która jest obligatoryjna).

Banki wiedzą, że wszyscy korzystający z tradycyjnych walut użytkownicy systemu będą korzystać z ich usług. Na tym poziomie nie ma też różnicy, czy będzie to ten, czy inny bank. W świecie Bitcoina – podkreślę to raz jeszcze – możesz zrezygnować z obsługi płatności, czy przechowywania przez strony trzecie i działać po prostu poza nimi.

Powinno być zatem dla Ciebie jasne, że Bitcoin pozwala użytkownikom wypłaty środków na neutralnym gruncie z dala od scentralizowanego systemu. Oznacza to, że scentralizowana sfera obrotu Bitcoinem istnieje tylko i wyłącznie za przyzwoleniem  i jako wolny wybór użytkowników w sieci bitcoin.

Bitcoin to wolny wybór

MK: Bitcoin daje wolny wybór?

SN: Postacie, w jakich występuje zjawisko centralizacji opartej na rynku (takiej jak np. w przypadku firmy X), nie powinny być potępiane przez użytkowników Bitcoina. To, z czym mamy w tym przypadku do czynienia jest czymś innym, niż schemat obligatoryjnego poddania się centralizacji w przypadku banków. Wolny wybór użytkowników w sieci Bitcoin opiera się zatem o wolnorynkową strukturę i filozofię bitcoina.

Kluczem do oceny słuszności zastosowania centralizacji zawsze będzie możliwość, aby użytkownicy jakiegoś systemu mogli najnormalniej w świecie z niego zrezygnować. Bitcoin to umożliwia, podczas gdy korzystanie z walut inflacyjnych i banków – nie.

Musisz przyznać, że jest to kolosalna różnica. Jestem przekonany, że świat wkrótce to doceni.

MK: Technologie kryptowalutowe z impetem wdarły się w świat finansowy – przyszłość Bitcoina ogłaszana jest zatem wszem i wobec przez rozmaite instytucje finansowe, jego kurs notowany jest na giełdach całego świata. Patrząc na wszystko, co dzieje się wokół Bitcoina nie można zaprzeczyć, że stał on się nieodzowną częścią ekonomicznego krajobrazu współczesnego świata. Jaka przyszłość, Twoim zdaniem, czeka Bitcoin?

SN: Sądzę, że Bitcoin znajdzie swoje miejsce w ramach współczesnego systemu ekonomicznego. Stanie się tak pomimo faktu, ze nie stoją za nim, tak jak w przypadku tradycyjnych walut, żadne uwarunkowania fundamentalne (ekonomiczne).

Kiedy na przykład chcesz kupić samochód, dajmy na to Toyotę, możesz obejrzeć kilka modeli i ustalić fundamentalne podstawy ich ceny w przyszłości. Dlatego też, jeżeli akcje Toyoty pójdą w górę na giełdzie będziesz wiedział, że znajduje to bezpośrednie odzwierciedlenie w cenie i wartości Twojego auta. Konkretny model Toyoty, który kupisz pozwoli Ci zrozumieć, skąd bierze się jego wartość oraz wartość akcji producenta samochodu na rynku finansowym.

Z Bitcoinem jest zgoła inna sytuacja. Nie istnieje żadna fizyczna jego reprezentacja, ciężko zatem przewidzieć jego przyszłą wartość rynkową. Na ten moment oczywiste staje się zatem, że Bitcoin jest wart tyle, ile uczestnicy rynku są w stanie lub chcą w niego zainwestować. Przykładowo, jeżeli ludzie chcą ulokować w Bitcoinach sto milionów dolarów, przy założeniu, że może istnieć 21 milionów wirtualnych monet, możesz w prosty sposób obliczyć, jaka jest aktualna wartość jego ceny przy utrzymujących się tendencjach na rynku.

Bitcoin a tradycyjne waluty

MK: Czy Bitcoin zastąpi tradycyjne waluty?

SN: Istnieją kraje, które mogłyby bardzo szybko zakończyć istnienie świata kryptowalut poprzez wdrożenie działań natury politycznej i prawnej. Z tym tylko, że nie bardzo chcą (nie opłaca im się) tego zrobić. To, co chcą teraz w tej sprawie zrobić, to prowadzić i nadzorować cały kryptowalutowy sektor w kierunku zbierania podatków. Właśnie dlatego ośrodki regulacji finansowych z krajów całego świata głowią się nad tym, jak osiągnąć najlepsze dla systemu centralizacyjnego korzyści na tym polu. Koniec końców finał ich działań może być różny a kiedy to tego dojdzie, reguły gry opartej o kryptowaluty będą sukcesywnie się zmieniać.

MK: Wielu uznaje aktualnie Bitcoina za „cyfrowe złoto” a przecież jedną z kluczowych jego własności (cech) jest to, ze nie jest go nieskończenie dużo. Maksymalna ilość Bitcoinów, która znajdzie się w obiegu, to 21 milionów monet. Dla porównania nie wiemy, ile jest na świecie prawdziwego złota, czy ktoś nie odkryje nowych złóż i nie rozpocznie wydobycia. Jak byś to skomentował?

SN: Taka sytuacja nie będzie miała miejsca, jeżeli chodzi o Bitcoina. Teraz wyobraź sobie sytuację, że istnieje skończona ilość polskich złotówek i nigdy nie będzie można wydrukować ich więcej.

To oznacza, że potrzebny jest alternatywny rynek. Bitcoin posiada swoją cenę, rynkową wartość, wolumen obrotu, a wszystko to generowane jest przez popyt na niego i znajduje odzwierciedlenie w giełdowych wykresach.

Ekonomia stawia w tej materii sprawę jasno: jeżeli istnieje osoba, która chce kupić i kupuje dany walor zawsze znajdzie się druga osoba, która taki walor zechce sprzedać. Jeżeli wszyscy ludzie, którzy posiadają bitcoiny zechcieliby je sprzedać po cenie X, cena na rynku by spadła. I odwrotnie – jeżeli ludzie kupują bitcoina po cenie Y – jego cena rośnie. Tak czy inaczej, zawsze będzie istniała jakaś cena Z, którą możemy określać jako średnią.

MK: Satoshi, dziękuję za czas, który zechciałeś nam poświęcić. Jest tak wiele pytań, które chciałbym Ci zadać i jednocześnie tak mało czasu. Czy zgodzisz się, żebyśmy porozmawiali w przyszłości?

SN: Jasne. „Do zobaczenia”, „do usłyszenia” albo nic z tych rzeczy😊

Zakończenie

Mam nadzieję, że powyższy „wywiad” z Satoshim spodobał Ci się. Raz jeszcze podkreślam, że nie spotkałem Satohiego na żywo, ani nie miałem przyjemności komunikować się z nim przez Internet czy telefon. To tylko i wyłącznie moja inwencja i wyobraźnia, aby włożyć w usta twórcy Bitcoina to, co on sam mógłby odpowiedzieć, gdyby zadano mu takie a nie inne pytania. W tym artykule skupiłem się wyłącznie na informacjach z prasy, z Internetu oraz z samego manifestu Bitcoina.

Jestem świadomy, ze można było zadać o wiele więcej ciekawych pytań, być może wiele innych. W tym opracowaniu skupiłem się jednak na kwestii tożsamości Satoshiego oraz kilku podstawowych spraw związanych z samym bitcoinem.

Jeżeli zatem spodobał Ci się pomysł przedstawienia wyjątków z historii Bitcoina w taki właśnie sposób, bardzo się cieszę. Zostaw swój komentarz poniżej i podaj ten tekst dalej.

Do usłyszenia!

Komentarze