Spitznagel: 'Żyjemy w największej bańce. I ona pęknie’. Hindenburg Omen coraz bliżej rynku akcji
Zarządzający funduszem Universa Investments i prywatnie przyjaciel słynnego autora książek oraz tradera rynku opcji Nassima-Taleba, Mark Spitznagel jak zdarta płyta powtarza od dekad: ’Będzie krach, to kwestia czasu’. Tym razem wydał jednak nawet jak na siebie skrajną prognozę. Podkreślił, że Ameryka znajduje się w największej bańce, która pęknie prawdopodobnie szybciej niż później. W jego ocenie Fed zagnał gospodarkę do miejsca, z którego nie ma ucieczki. Nie istnieje żadna deska ratunku, wszystko jest wyłącznie odkładaniem procesu w czasie. Fenomen Spitznagela polega jednak nie na tym, że przewiduje krachy.
Nie polega nawet na tym, że trafia z prognozami. Podporządkował założeniom filozofię i strategię funduszu quant, który prowadzi (Universa Investments). Z góry zakłada, że krach jest czymś co się wydarzy zatem… Universa utrzymuje opcje otwarte cały czas, regularnie ponosząc straty, by obłowić się w czasie zdarzeń 3-sigma i większych (trzykrotne odchylenie od standardowej zmienności wycen). Należy tym samym do tzw. funduszy typu 'tail risk’, które stawiają na zdarzenia rzadkie. Na układzie normalnym prawdopodobieństwa, znajdują się one w tzw. ogonie, ponieważ modele dają im niskie szanse zaistnienia. Universa zadaje kłam teorii, wedle której takie fundusze nie mogą być opłacalne.
’Mark’ to wirtuoz rynków, którego nikt nie chce ale wielu potrzebuje?
Spitznagel podkreśla, że strategią zainspirował go nieżyjący już trader z rynku towarowego. Zatem Universa zdecydowała się działać odwrotnie, do większości funduszy… Które wolą zarabiać regularnie, ryzykując wielkie straty gdy rynek nurkuje. Czy i tym razem czeka nas niechybny krach, a Spitznagel zarobi na nim fortunę? Zaczynał karierę zawodową jako 'pit trader’ na chicagowskiej giełdzie towarowej, gdzie przy użyciu dziwnych gestów 'open outcry’ przekrzykiwał się każdego dnia dnia, z setkami innych spekulantów. Teraz prowadzi cenione gospodarstwo, specjalizujące się w produkcji serów Idyll Farm…
W wolnych godzinach zarządza fortuną. Jego klienci nie mają powodów narzekać. Wiadomo, że strategia Spitznagela przyniosła potężne zwroty udziałowcom, ale jeśli masz mniej niż 50 mln USD czekających na inwestycję… Mark może zapakować Ci kawałek sera, ale się z Tobą nie spotka. Spitznagel napisał też książkę 'Safe haven’ w której wyjaśnił swoją filozofię inwestycyjną i zdecydowanie odradził jakiekolwiek 'profesjonalne’ stworzenie podobnego do Universa funduszu 'w piwnicy’. Jest też wielkim krytykiem aktywów 'safe haven’, które w jego ocenie sa błędnie pojmowane i źle użytkowane ograniczają stopy zwrotu z inwestycji.
Swego czasu Spitznagel (w masce po lewej) korzystał z doradztwa naukowego Nassima-Taleba. Stworzyli razem fundusz Empirica, który prowadzony z sukcesami zawiesili w czasie, gdy Taleb przechodził raka krtani. Obaj pozostają przyjaciółmi. Spitznagel rzadko udziela się w mediach, nie posiada nawet konta na X. Pomimo 'niedźwiedziej’ strategii funduszu, nie każda z jego dotychczasowych prognoz była tak pesymistyczna.
Co o obecnych czasach mówi Spitznagel?
- Trwa największa w historii ludzkości bańka kredytowa, która się zawali. Nie ma happy endu dla tej historii. Amerykańska Rezerwa Federalna (Fed) interwencjami monetarnymi stworzył bombę zegarową, która w najbliższych latach eksploduje. Ocenił, że nie istnieje sposób by powstrzymać zjawiska powstawania baniek i ich pęknięcia
- Porównał to do pożaru lasów: „Pożary są ważną, zdrową częścią naturalnego obrotu w ekosystemie leśnym. Są niezbędne (…) Strażnicy leśni tłumią je, myśląc, że pożar jest zły. Cóż, kiedy tłumisz je wystarczająco, dochodzi do punktu, w którym nie możesz już sobie pozwolić na żadne pożary, ponieważ byłyby one zbyt duże i zbyt intensywne”
- Według Spitznagela odzwierciedla to obecny delikatny stan gospodarki USA: „Wcześniej recesje lub załamania na rynkach były zdrową rzeczą, zdrowym, naturalnym obrotem w naszym systemie rynkowym (…) Ale teraz sprawy zaszły tak daleko, że mam wrażenie, że gdyby Fed po prostu zrezygnował z tego, co robi i spróbował pozwolić, by wszystko wróciło do normy, istnieje realne ryzyko, że pożar zniszczy cały las, cały system”.
Fed pomoże? Nie wg. Spitznagela
- Spitznagel opisał agresywne podwyżki stóp procentowych przez Fed (łącznie 11 podwyzek od marca 2022 r., Od 0.25% do 5.5%) jako „kontrolowane spalanie”, ale powiedział, że istnieje granica skuteczności tego rodzaju działania
- W jego ocenie Fed tworzy narrację o tym, że pozostanie jastrzębi i że zadba o inflację. 'Ale nie będzie miał tego luksusu, gdy ogień zacznie wymykać się mu spod kontroli. Wszyscy powinniśmy zdać sobie sprawę, że nie ma żadnego dobrego rozwiązania, finału tej sytuacji.’
- Spitznagel uważa, że polityka monetarna Stanów Zjednoczonych od czasu Wielkiej Recesji – w tym „sztucznie niskie stopy procentowe” i „sztuczna płynność w gospodarce” – przyczyniła się do powstania „największej bańki w historii ludzkości”.
- Niedźwiedź z Wall Street podkreślił monumentalną skalę długu USA, jako jeden z wykładniczo rosnących problemów. „Długi muszą zostać spłacone, inaczej kończą się niewypłacalnością. Ale dzisiejsze zadłużenie USA jest na poziomie, którego nie da się spłacić. Wystarczy spojrzeć na całkowite zadłużenie jako funkcję gospodarki; nigdy nie było ono większe”.
- Powiedział, że nie wie, kiedy bańka kredytowa w kraju pęknie, ale uważa iż: „W ciągu najbliższego roku lub dwóch ponownie zobaczymy bardzo, bardzo niskie stopy procentowe … kiedy zobaczymy kolejny kryzys. To prawie nieuniknione.”
Hindenburg znów nad Nasdaq i NYSE?
Rynki mają do siebie to, że stale się czegoś boją i nieustannie z jakiegoś powodu mogą być chciwe. Nowy rok, jak dotąd nie przyniósł inwestorom otwarcia usłanego różami. Dokładnie 6 czerwca 1937 roku największy na świecie, luksusowy sterowiec uległ wypadkowi, który kosztował życie załogi i kilkudziesięciu podróżnych. Nazwa 'omenu Hindenburga’ nawiązuje do tego dramatycznego zdarzenia. W istocie jest to jeden ze znanych wskaźników, który mierzy 'dywergencję’ rynku, sugerującą, że 'zaczyna się coś w nim psuć’.
Wskaźnik dotyczy przede wszystkim nowych szczytów i nowych minimów spółek notowanych na giełdzie, w Nowym Jorku. Duża ilość jednocześnie osiąganych przez nie rekordowych poziomów jak i 'przegranych’ zwykle zwiastuje skok zmienności. Jeśli spojrzymy na grafikę niżej, zobaczymy, że wskaźnik pojawił się na m.in. na chwilę przed głęboką korektą z początku 2022 roku. Na chwilę przed pandemą Covid-19 czy tuż przed krachem 2008 roku.
HLLI
Teoria omenu Hindenburga w dużej mierze opiera na wskaźniku High Low Logic Index (HLLI). Jego wartość HLLI jest mniejszą z wartości nowych maksimów lub nowych minimów akcji spółek z NYSE, podzieloną przez liczbę walorów będących przedmiotem obrotu, wygładzoną przez odpowiednią wykładniczą średnią ruchomą. Teoria Hindenburga została wypromowana przez Jima Miekkę.
- Ogólnie rzecz biorąc, indeks uważany za silny (byczy), gdy wskaźnik High-Low Index jest powyżej 50, (nowe maksima przewyższają nowe minima notowanych w nim spółek)
- I odwrotnie, indeks giełdowy jest uważany za słaby (niedźwiedzi), gdy wskaźnik jest poniżej 50, co oznacza, że nowe dołki przewyższają nowe rekordy cen akcji.
- Wskaźnik może osiągać skrajne wartości i pozostawać w ich pobliżu, nawet gdy indeks bazowy znajduje się w silnym trendzie wzrostowym lub spadkowym.
- Regularne odczyty powyżej 70 zazwyczaj pokrywają się z silnym trendem wzrostowym. Odczyty stale w okolicach 30 zazwyczaj zbiegają się z silnym trendem spadkowym.
Założenia wystąpienia Omenu Hindenburga
- W tym samym czasie ponad 2,2% akcji na giełdzie osiąga maksima i co najmniej tyle samo znajduje się na nowych minimach;
- Oscylator McClellana ma wartość ujemną, a 10-tygodniowa średnia krocząca musi rosnąc. Jej ostatni szczyt powinien być wyższy niż jakikolwiek inny w ostatnich 50 dniach
- Liczba notowań rekordowych spółek nie może być większa od ilości najsłabszych więcej niż dwukrotnie;
- By uwiarygodnić się, sygnał omenu Hindenburga powinien zostać potwierdzony poprzez ponowne wystąpienie w ciągu 36 dni.
W latach 1985-2010 Omen wystąpił 27 razy. Niemal każdy krach, czy panika były nim poprzedzone, z wyjątkiem 2 nietrafnych sygnałów. To oczywiście nie dowodzi jego skuteczności ale zdecydowanie powinno zainteresować.
- 8 razy – krach (ponad 15 proc. spadek)
- 3 razy – niewielki krach (10-14,9 proc. spadek)
- 4 razy – znaczące spadki (8-9,9 proc. spadek)
- 6 razy – spadek (5-7,9 proc. spadek)
- 4 razy – płytkie spadki (2-4,9 proc. spadek)
- 2 razy – sygnał nietrafny
Reakcje na S&P500:
- wrzesień 2014 – spadek o niemal 10% w skali jednej sesji
- grudzień 2014 – 5% spadek w trakcie jednej sesji
- marzec 2015 – sygnał trafny + mocne spadki w 2016 roku
- rok 2019 – dwukrotny sygnał (przed pandemicznym krachem)
- lata 2021 i 2022 – potwierdzenia omenu i dynamiczna korekta na rynkach akcji
Według Roberta McHugha, CEO Main Line Investors na przestrzeni 1985-2006. Omen stworzył sygnał tylko w 160 oddzielnych dniach – tj. 3,2% z blisko 5000 dni, które były przez niego 'badane’. McHugh ocenił wówczas, że ’Chociaż wskaźnik nie zapewnia częstych sygnałów, należy uznać, że warto włączyć go do strategii, ponieważ może on pozwolić uniknąć poważnego krachu.’ Tym razem Omen powoli formuje się w czasie, gdy amerykańskie indeksy przekroczyły historyczne maksima i znajdują się blisko nich, tworząc potencjalnie niedźwiedzią formację 'podwójnego szczytu’.
Tym razem będzie inaczej
Oczywiście, omen Hindenburga sam w sobie nie przesądza o krachu a jedynie pokazuje pewną nierówność rynku. W obecnym czasie panuje optymizm, a analitycy zakładają dwucyfrowy wzrost zysków na akcję spółek z S&P 500 w 2024 roku. Jednocześnie prawdopodobieństwo recesji wg. ankietowanych co roku na łamach WSJ ekonomistów spadło z 49% w październiku do 38% obecnie. Tymczasem inwersja krzywej rentowności powoli mija sygnalizując, że gospodarka jest coraz bardziej narażona na spowolnienie.
Prawie 70 lat historii rynku akcji pokazuje, że dosłownie żaden rajd po trwałej inwersji krzywej dochodowości nie okazał się trwały. Każdy z nich w odwrócił się w panikę, podczas późniejszego spowolnienia. Czy tym razem będzie inaczej?
Ostatni rajd obligacji oraz oczekiwań dot. luzowania polityki monetarnej w USA, przyspieszył odwrócenie krzywej rentowności. Sceptycy mogą twierdzić, że tym razem rynek wycenia miękkie lądowanie, a odbicie krzywej ma inny powód niż pogorszenie danych makro, przez co 'recesyjny’ finał jest niejednoznaczny. Pamiętajmy jednak, że im dłużej Fed utrzymuje wysokie realne stopy procentowe, tym 'ekonomiczny koszt’ zacieśniania się zwiększa.
Jeśli Rezerwa Federalna będzie zwlekać z obniżkami, a po drodze świat doświadczy kolejnego 'szoku naftowego’, wyjścia ze spowolnienia gospodarczego może już nie być… Byłaby to jednocześnie pierwsza recesja od wielu dekad, która trwałaby w czasie gdy stopy procentowe w USA pozostają rekordowe od 30 lat.
Yield curve nadal straszy
Wszystkie pięć poprzednich recesji w USA, od lat 80-tych licząc poprzedziła inwersja krzywej. Zachodzi ona, gdy oprocentowanie 10 letnich obligacji okazuje się niższe od krótkoterminowych, 2 letnich. Tworzy to pewnego rodzaju absurd. Nabywający papiery dłużne wypłacające zwrot po 10 latach (co wiąże się z wyższym ryzykiem) otrzymują mniej od tych, którzy otrzymają go po 2 latach. Jednym słowem pożyczanie w krótkim terminie jest droższe niż w długim. Firmy odkładają inwestycje i zatrudnienie z powodu kosztów.
Rosną koszty obsługi długu, wydatki spadają, bezrobocie i tezauryzacja rosną, a gospodarka kurczy się. Inwersja powoli mija w czasie, gdy koszty pożyczek w krótkim terminie stopniowo spadają. Podczas wszystkich takich inwersji w historii inwersja była wskaźnikiem wyprzedzającym. Opóźnionym około 18 miesięcy (czasami nawet 24 miesiące) wobec początku recesji. W tym przypadku implikowałoby to spowolnienie przypadające na dokładnie przełom 2024 i 2025 roku.
Może Cię zainteresuje: