Bank zajął konto przypadkowej firmie. Normalny błąd czy nieakceptowalna pogarda?

Bank PKO BP dokonał zajęcia komorniczego na kontach niebędącej dłużnikiem firmy, która w wyniku tego miała stracić dziesiątki milionów i finalnie upaść. Tak twierdzi użytkownik, który miał być jej właścicielem, a który opisał swoje przeżycia na popularnym wykopie. Sprawa ta, jeśli faktycznie tak wyglądała, byłaby rażąca nie tylko z powodu personalnej tragedii zawodowej. Byłaby też kolejnym przykładem wymagającego przemian stosunku instytucji biurokratycznych do obywatela.

Nie jest tajemnicą, że polska rzeczywistość prawna pozostawia wiele do życzenia, jeśli chodzi o ochronę praw jednostki. Zwłaszcza w relacji z instytucjami, obojętnie czy państwowymi, czy też prywatnymi.

Powszechnie akceptowaną konkluzją z zakresu stosunków społecznych jest fakt, że indywidualny człowiek, z uwagi na swoją z reguły słabszą (choćby ze względów finansowych) pozycję wobec instytucjonalnych molochów, powinien być stosownie chroniony przed nadużyciami z ich strony.

Teoria jednak sobie, a praktyka nader często pokazuje, że rzeczywistość prawna znacznie bardziej troszczy się o wygodę wielmożnego urzędu, banku czy organu – a jeśli przypadkowy człowiek zostanie przy okazji okradziony, zrujnowany i wdeptany w ziemię, to cóż, jego pech.

Zobacz też: Prezydent Argentyny twierdzi, że w kampanii wcale nie żartował. Instytucje pójdą pod nóż

Bank nie dostrzegł problemu

Najnowszego przykładu dostarczył miniony tydzień. Na portalu wykop.pl swoją historię opisał użytkownik „Sszwajcz”. Prowadzi on spółkę z ograniczoną odpowiedzialnością, zajmującą się dostarczaniem i wykonywaniem maszyn i instalacji, posiadającą konto w banku PKO BP S.A. W lipcu tego roku konto to – pomimo, jak opisuje autor, braku uzasadnienia prawnego – zostało obciążone komorniczym zajęciem majątku. W sumie zajęcia, jak wynika z historii, były dwa, i wyniosły 100 tys. złotych.

Użytkownik kontaktował się w tej sprawie zarówno z komornikiem, jak i bankiem. Komornik prowadząca sprawę miała potwierdzić, że spółka nie jest dłużnikiem i nie jest przeciwko niej prowadzone żadne postępowanie. Bank natomiast twierdził, że to właśnie od komornika przyszedł sygnał do dokonania zajęcia na koncie spółki. To, co „Sszwajcz” najbardziej zarzuca bankowi, to tzw. spychologia i brak zainteresowania problemem. Bank, według niego, miał być informowany i sam ostatecznie przyznać, że spółka nie jest dłużnikiem, a zajęcie było wynikiem pomyłki. Mimo to – jak twierdzi użytkownik – nie uwzględnił reklamacji.

Na skutek zamrożenia pieniędzy na koncie miał on ponieść ogromne straty, wynikające nie tylko z utraty możliwości dysponowania sześciocyfrową kwotą, ale przede wszystkim samego faktu zajęcia komorniczego, które sparaliżowało jej działalność i spowodowało utratę przychodów szacowanych przezeń na kilkadziesiąt milionów złotych.

Zwróciliśmy się z prośbą do użytkownika „Sszwajcz” o komentarz, natomiast do Banku PKO BP – o przedstawienie swojej wersji oraz nakreślenie polityki postępowania w opisanych przypadkach.

Zobacz też: Strajk u giganta e-handlu. Będą opóźnienia w dostawach?

Drogi kliencie, wyskakuj z dwóch milionów

Nie tak dawno głośny był z kolei przypadek p. Karola Pacześnego, któremu MBank „naliczył” dwa miliony złotych długu – ot tak. Tu również okazało się finalnie, że przyczyną był błąd pracownika banku. Co istotne, także w tym przypadku to poszkodowany przez nonszalancję i „tumiwisizm” wielkiej instytucji (w tym przypadku bankowej) był zmuszony zabiegać o rozwiązanie problemu i obrazowo tłumaczyć, że nie jest wielbłądem.

Natomiast bank, Urząd Skarbowy w Żarach, który wystawił zaległość, a także policja (gdzie p. Karol chciał zgłosić nieuzasadnione obciążenie go czyimś długiem) wydawać się miały, zgodnie z jego relacją, zupełnie niezainteresowane rozwiązaniem, wychodząc z założenia, że jest to jego problem. Sprawa okazała się możliwa do załatwienia dopiero po opublikowaniu jej na Facebooku, gdzie szybko została podchwycona przez użytkowników.

Karol Pacześny poczynił kroki prawne przeciw MBankowi. Reprezentujący go adwokat, Adrian Romkowski, informował w wypowiedziach prasowych o zamiarze żądania od banku zadośćuczynienia z tytułu stresu i szkód psychicznych. Ten sam prawnik ma też reprezentować użytkownika „Sszwajcz”, który chce się domagać od PKO BP finansowego naprawienia szkód – z jego wypowiedzi wynika, że prowadzona przezeń firma nie przetrwała zajęcia komorniczego oraz wynikającej zeń niemożności działania.

W obydwu przypadkach rozważane ma być też zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa poprzez nieuprawniony dostęp i zmianę danych dot. konta. Odrębnie toczyć się też ma postępowanie dot. bezczynności policji, pomimo zgłoszeń do niej kierowanych.

Zobacz też: Nvidia w kłopotach. Opóźniony chip, zarzuty kradzieży i obchodzenia prawa

Światło – (póki co) najlepszy środek dezynfekujący

Warto jednak zaznaczyć, że nawet jeśli te historie skończą się happy endem, w dużym stopniu może to być wynik nagłośnienia spraw i presji publicznej z tegoż wynikającej. Nie jest to natomiast rozwiązaniem systemowym.

A że to jest potrzebne, dowodzą także liczne inne, głośne przypadki – takie jak słynna sprawa zajęcia przez komornika traktora nieobciążonego żadnym długiem czy oszczędności należących do emeryki. Również i wtedy – tylko dlatego, że pewnym osobom „nie chciało się” sprawdzić, czy na pewno podejmują działania wobec odpowiedniej osoby.

Cokolwiek szokująca jest również narzucana przez aparat prawny spolegliwość nawet wobec bezprawnych działań urzędów czy banków ze strony czynników zewnętrznych. Zupełnie jakby powyższym instytucjom w jakiś sposób wolno było dopuszczać się naruszeń prawa, za które indywidualne osoby są skrupulatnie (i surowo) ścigane. Można bez ryzyka poważnego błędu stwierdzić, że ma się to zupełnie nijak do idei równości wobec prawa, zarówno osób fizycznych, jak i podmiotów – która podobno w Polsce obowiązuje.

Może Cię zainteresować:

BankBankibiurokracjadługdługiPKO BPPolskaPozewsprawy sądowe
Komentarze (0)
Dodaj komentarz