Ze wszystkich krajów globu, Polska dysponuje najobfitszymi zasobami srebrzystego metalu. Srebro, które leży pod ziemią w naszym kraju, stanowić ma nieomal 1/4 znanych złóż tego kruszcu na świecie. Tak przynajmniej twierdzi opublikowany właśnie raport w dziedzinie zasobów metali (także) szlachetnych, a także innych surowców.
Raport ten to coroczna publikacja Amerykańskiej Służby Geologicznej (U.S. Geological Survey – USGS). Niedawno pojawiła się jej wersja na 2024 rok. I zawiera ciekawe spostrzeżenia dotyczące zasobów kruszcu – nawet jeśli trzeba pamiętać też o jego ograniczeniach. Napisany jest on bowiem z perspektywy amerykańskiej gospodarki i opisuje poszczególne kraje w kontekście ich istotności jako źródeł danych surowców do USA.
Szczególnie nośne medialnie były doniesienia o tym, że Polska została liderem, jeśli chodzi o złoża srebra. Jest to z pewnością wspaniała wiadomość, pamiętać jednak należy, że chodzi tutaj o zasoby geologiczne – czyli takie, które w teorii i potencjalnie mogą być eksploatowane.
Bynajmniej nie oznacza to jednak jednoznacznego określenia łatwości wydobycia (wynikającej np. z koncentracji surowca czy uwarunkowań geologicznych), a tym bardziej jej opłacalności.
Zobacz też: Statek z dziesiątkami tysięcy ton groźnej substancji grozi całej okolicy. „Gra w…
Kruszcu ci u nas dostatek
Wedle zapisów raportu, w ubiegłym roku Polska istotnie była jednym z największych światowych dostawców srebra – po Meksyku, Chinach, Peru i Chile, a przed Boliwią, Australią czy Rosją.
Źródło: Mineral Commodity Summaries 2024
Jak widać, skala wydobycia – utrzymująca się mniej więcej na tym samym poziomie, ok. 1300 ton rocznie – nie budzi przesadnych emocji. W przeciwieństwie do nadmienionych w zestawieniu złóż tego kruszcu.
Mają one bowiem sięgać 170 tysięcy ton cennego metalu, co stawiało Polskę na bezdyskusyjnym pierwszym miejscu pod względem wolumenu rezerw tego kruszcu. Srebro zalegające w naszym kraju pod ziemią i czekające na wydobycie stanowić ma ok. 23,6% wszystkich znanych zasobów tegoż metalu.
Fakt ten nie byłby najpewniej tak emocjonujący gdyby nie to, że jest to informacja stosunkowo nowa. Większość z polskich złóż odkryto bowiem w ciągu minionego roku. W ciągu ubiegłych dwunastu miesięcy sumaryczna wartość odkrytych złóż wzrosnąć miała więcej niż trzykrotnie, do 161,5 tys. ton (z 65 tys.).
Zobacz też: Dostawy ropy i gazu do Europy wstrzymane. Protesty u wydobywcy
Srebro brzydkim kaczątkiem rynku?
Pytaniem pozostaje natomiast to, w jaki sposób owe wartości przełożą się na realne szanse wydobywcze i rozwojowe. W obserwacjach wielu komentatorów dotyczących rynku surowców powtarzają się tezy, że srebro jest mocno niedowartościowane (w chwili pisania niniejszego tekstu jego cena wynosi 22,7 dolara za uncję).
Odnotowuje się zarazem długoterminowe czynniki stymulujące popyt, ze wzrostem którego nie koresponduje wzrost podaży. Wspomniane czynniki są przy tym względnie stabilne i długofalowe. Zapotrzebowanie na srebro, obok stabilnego popytu rynku jubilerskiego, jest bowiem pompowane w głównej mierze przez przemysł.
Metal ten wykorzystywany jest przy produkcji różnego rodzaju komponentów elektronicznych, modułów fotowoltaicznych i w innych gałęziach przemysłu, w przypadku których można spodziewać się zwiększania skali działalności.
Tymczasem biorąc pod uwagę tempo wydobycia z obecnie eksploatowanych złóż, mogą one wyczerpać się już do połowy stulecia. W międzyczasie najprawdopodobniej odkryte i zagospodarowane będą kolejne, tym niemniej przewidywane trudności w zaspokojeniu rosnącego popytu mogą okazać się uzasadnione
Z tym wszystkim nie idą w parze ceny srebra, które od początku drugiej dekady obecnego stulecia utrzymują się w przedziale od 20 do 26 dolarów za uncję. Naturalnie nie wiadomo, jak długo, i czy – jak twierdzą niektórzy analitycy – ten rok nie będzie świadkiem dość radykalnej korekty cen.
Może Cię zainteresować: