Statek z dziesiątkami tysięcy ton groźnej substancji grozi całej okolicy. „Gra w statki” z użyciem prawdziwej broni

Gwoli wprowadzenia: jemeńscy Huti dokonali kolejnego ataku rakietowego na statek na Morzu Czerwonym. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego – temat, pomimo swej brzemienności w skutki, w dużej mierze już spowszedniał – gdyby nie efekty ich najnowszego uderzenia.

Masowiec Rubymar, płynący pod banderą Belize, dostał się w tym tygodniu pod ostrzał pocisków przeciwokrętowych wystrzelonych z wybrzeża Jemenu przez bojowników wspieranego przez Iran, zajdyckiego ruchu Hutich. Dwa z nich trafiły statek i zadziałały. Ze względu na uszkodzenia statek zaczął nabierać wody, zaś załogę ewakuowano na pokładzie innej jednostki do Dżibuti.

Od niemal tygodnia Rubymar dryfuje w związku z tym na wodach Morza Czerwonego. Ze statku wycieka przy tym paliwo, rodząc obawy o szkody środowiskowe – jak się jednak okazuje, to akurat tylko mniejszy z problemów związanych z tą jednostką.

Masowiec przewozi bowiem 41 tysięcy ton nawozów. Pomijając fakt, że niektóre nawozy w sprzyjających okolicznościach mogą okazać się wysoce wybuchowe (można wyobrazić sobie eksplozję bomby o wadze 41 000 ton…), to przede wszystkim ładunek ten również może skończyć w morzu.

Taka ilość nawozu w Morzu Czerwonym mogłaby nie tylko wywołać katastrofę ekologiczną, ale też skutecznie zatruć wybrzeża, a także sparaliżować lokalną ekonomię (vide rybołówstwo oraz rolnictwo na terenach przybrzeżnych). W przypadku katastrofy najbardziej dotknięte nią byłyby przypuszczalnie zachodnie wybrzeża Jemenu – czyli dokładnie te, które kontrolują Huti.

I choć Rubymar nie wydaje się być z premedytacją wzięty przez nich na cel – jeśli oczywiście można tak powiedzieć w odniesieniu do frakcji zbrojnej, która (nieco upraszczając) strzela do każdego przepływającego statku, do którego tylko jest w stanie – to nie zmniejsza to skali możliwych jego efektów.

Lotnictwo amerykańskie i brytyjskie kontynuuje naloty na ich pozycje, ze szczególną uwagą bombardując właśnie stanowiska i wyrzutnie pocisków rakietowych (tylko w tym tygodniu miało zniszczyć ich siedem). Tym niemniej uderzenia powietrzne – przynajmniej w tej skali, w której są prowadzone – ewidentnie nie są w stanie zupełnie wyeliminować ofensywnego potencjału Hutich. Tak jak w tym przypadku.

Może Cię zainteresować:

HutiIranJemenkonflikty zbrojnelogistykaMorze Czerwonepiractwostatkitransport morskiUSAWielka Brytaniawojna
Komentarze (0)
Dodaj komentarz