Fabio Panetta, członek zarządu Europejskiego Banku Centralnego, poinformował, że możliwe i wykonalne jest wprowadzenie do użytku cyber-euro w ciągu trzech do czterech lat. Miałoby ono funkcjonować w obiegu obok tradycyjnych pieniędzy, nie zamiast nich. Bynajmniej nie rozwiewa to jednak najistotniejszych obaw, którym jest faktyczny brak finansowej prywatności – a wprost przeciwnie.
Jak powiedział w wywiadzie udzielonemu „Les Échos”, francuskiemu dziennikowi ekonomicznemu, Panetta spodziewa się, że w czerwcu Komisja Europejska wystąpi z projektem zmian prawnych, które miałyby umożliwić introdukcję CBDC na terenie strefy euro. Uwzględniając mającą się ewentualnie rozpocząć jesienią, dwu- do trzyletnią fazę przygotowawczo-testową oraz finalny proces legislacyjny, który warunkowałby decyzję o jego przyjęciu – a który obejmuje zgody Parlamentu Europejskiego oraz państw członkowskich – pojawienie się omawianego środka w obrocie byłoby możliwe właśnie we wspomnianym terminie.
Cyber-euro: pieniądz jaki jest, każdy widzi
Miałby on być optymalizowany do roli środka czysto płatniczego, wykluczając (lub – co bardziej realistyczne – jedynie ograniczając) funkcje inwestycyjne oraz tezauryzacyjne. W tym celu ilość elektronicznego euro do jednorazowego wykorzystania ma być ograniczona – dyrektor wspomniał tutaj o limicie rzędu 3000 cyber-euro. W przypadku większych transakcji nadal niezbędne byłoby pośrednictwo banków – przyznał on w wywiadzie rozbrajająco otwarcie, że limit ten ma służyć zachowaniu ich pozycji rynkowej i przychodów.
Cyfrowe euro miałoby współistnieć z tradycyjnym pieniądzem – przynajmniej na początku i przynajmniej w odniesieniu do pieniądza tradycyjnego w odniesieniu do ostatniego stulecia (bowiem tak jak ten ostatni, a w przeciwieństwie do tego najbardziej tradycyjnego – kruszcowego – najpewniej nie planuje się opierać go na jakiejkolwiek wymiernej wartości). Wedle wypowiedzi, EBC będzie oferował banknoty tak długo, jak ludzie będą ich używać (za interesujący można tutaj uznać dobór słów – kilkukrotnie pada słowo „banknoty”, ani razu natomiast nie pojawiają się „monety”).
Niezależnie jednak od jego formy, fizycznej czy wirtualnej „nie możemy pozwolić sobie na ryzyko, że pieniądz [emitowany przez] bank centralny nie będzie używany” – stwierdził Fabio Panetta. „Nie możemy” – my, czyli kto dokładnie? I o jakim ryzyku mowa? Niestety, wywiad ten, nadzwyczaj ciekawy, oprócz wielkiej ilości informacji z pierwszej ręki jest też źródłem licznych niedopowiedzeń oraz pytań pozostawionych bez jednoznacznej odpowiedzi. A szkoda, bo te drugie to chyba najbardziej interesujące dla szerszego audytorium aspekty.
We cannot run the risk that central bank money is no longer used. That’s why we need a digital euro.
Będzie pan zadowolony
Omawiając drogę do cyber-euro, starał się on odmalować pozytywne strony i korzyści wynikające z CBDC. Jak stwierdził, standardem i koniecznością w dzisiejszej ekonomii są płatności bezgotówkowe, jednak rozwiązania w tym zakresie to przeważnie usługi komercyjne, za które zawsze trzeba zapłacić, w ten, czy inny sposób. Cyfrowe euro miałoby umożliwiać takie operacje bez konieczności dodatkowego korzystania ze środków komercyjnych, i w sposób identyczny w każdym kraju strefy euro.
No a co w kwestii rozwiązań, które nie są komercyjne? Które, niezależnie od kraju na świecie, funkcjonują tak samo, w dodatku do co zasady bezpłatnie i w sposób oferujący jeszcze inne korzyści? Rozwiązań takich jak, dajmy na to, krypto…? Wywiad dyrektora Panetty jest fascynujący w kontekście tego, o czym dyplomatycznie – i jakże znacząco – milczy.
Zobacz też: Panetta z EBC: kryptowaluty to hazard
Nie pada w nim zatem ani razu określenie „bitcoin” czy „blockchain”. Krypto? Jakie krypto? Zupełnie jakby ta kwestia nie istniała – to se neda, pane Havranek, i tyle. Podobnie pominięte są inne ciekawe kwestie – na przykład w jaki sposób pomyślana byłaby podaż cyfrowej euro-waluty i czy liczba jej tokenów w obiegu byłaby twardo ograniczona? Czy też zależałaby od bieżącej „polityki”, tym samym otwierając przed EBC możliwość „dodruku” pieniądza na dotąd trudną do wyobrażenia skalę, metodą kopiuj-wklej…?
We want to offer citizens a risk-free European digital means of payment that they can use free of charge anywhere in the euro area, in shops, online or for payments between individuals. Such a solution doesn’t exist at the moment…
Może to być znaczące o tyle, że Fabio Panetta ma wyrobioną opinię o kryptowalutach – daleką od pozytywnej – zarzucając im, że są wybitnie podatne na wahania kursów oraz same z siebie nie oferują żadnej bazowej wartości, swoją cenę zawdzięczając wyłącznie rynkowemu popytowi. Co ciekawe jednak, zarzut ów – jakkolwiek w oczywisty sposób bezdyskusyjny – zupełnie nie pada w odniesieniu do pieniądza fiducjarnego, choć przecież ten ostatni sam z siebie także nie jest nic warty, gdyż ciężko za wartość samą w sobie uznać przymus prawny, nakazujący traktować go jako legalny środek płatniczy.
Porzućcie wszelką nadzieję, wy, którzy tym płacicie
O jednej niewygodnej kwestii dyrektor Panetta jednak wspomina – choć z zauważalną niechęcią, i tak pobieżnie, jak tylko możliwe. I nic dziwnego, bo to chyba najbardziej alarmująca część całego wywiadu. W odpowiedzi na pytanie o meritum obaw formułowanych w związku z ideą CBDC, czyli kwestię prywatności (czy też jej braku) w posługiwaniu się cyber-euro, tudzież jego inwigilacyjny potencjał, odparł, że sam EBC nie będzie miał dostępu do danych użytkowników. ALE – w przypadku wszystkich innych organów państwowych i rządowych kwestia jest otwarta.
Stwierdził, że pomiędzy potrzebą zachowania indywidualnej prywatności z jednej strony, a potrzebą walki z nielegalnymi działaniami będzie trzeba znaleźć „balans” – tym samym przyznając mimochodem, że cyfrowe euro w sensie technicznym i owszem, może być łatwo śledzone (o tym problemie wspomina nawet Parlament Europejski w swoim raporcie). Jeśli to nie brzmi wystarczająco niepokojąco – o jakiej bowiem „zbalansowanej” prywatności mowa, kiedy poufność może być jedynie albo zachowana, albo podeptana – to kolejne stwierdzenie rozwiewa wątpliwości co do charakteru cyber-euro.
…a balance will need to be found between ensuring data confidentiality and combating money laundering and terrorist financing.
This balance will be determined by the legislator. In current discussions, some want to prioritise confidentiality, while others want to prioritise the fight against illegal activities.
O wspomnianym „balansie” miałyby bowiem, w wizji EBC, decydować państwowe organa legislacyjne, jakby zupełnie nie przyjmując do wiadomości, że jakakolwiek idea poufności pieniądza wirtualnego ma chronić jego użytkownika w pierwszym rzędzie i przede wszystkim właśnie przeciwko nadmiernie wścibskim, a czasem wprost autokratycznym zapędom rządów i instytucji publicznych.
Innymi słowy, by nie uronić znaczenia konkluzji wypowiedzi – przedstawiciel Europejskiego Banku Centralnego taktownie i dyplomatycznie wspomniał, że nic nie będzie stało na przeszkodzie totalnej inwigilacji cyber-euro i budowie na jego podstawie finansowego Wielkiego Brata, jeśli tylko taką decyzję podejmą władze poszczególnych państw. Jakakolwiek zaś finansowa autonomia jednostki będzie zależeć jedynie od ich zgody i dobrej woli. Nie wymaga zapewne wielkiej wyobraźni próba odpowiedzi na pytanie, czy instytucje owe wybiorą zwiększenie swojej władzy, czy szacunek dla podmiotowości obywatela.
Act accordingly
Resztę wywiadu dyrektor Fabio Panetta wykorzystał, by podzielić się spostrzeżeniami o tak szalenie istotnych kwestiach jak 25-lecie EBC czy to, jakie postaci znajdą się na przyszłych banknotach. Przyszli użytkownicy zaś, zamiast sarkać czy desperować, powinni dogłębnie rozważyć wszystkie dostępne na temat cyfrowego euro informacje, i postępować stosownie do wyciągniętych wniosków.
Może Cię zainteresować: