Inwestorzy rzucają się na akcje upadającego Hertz’a
Oto jeden z przypadków, kiedy teoria efektywności rynków finansowych nie do końca się sprawdza. Po chwilowym wybiciu na początku roku, akcje firmy wynajmującej pojazdy – Hertz, spadają w zastraszającym tempie. Normalny inwestor spodziewałby się, że taki podmiot nie ma przed sobą świetlanej przyszłości, zwłaszcza gdy firma Hertz ogłosiła bankructwo i ma do spłaty miliardy długu, co powoduje, że niewiele pozostanie w masie upadłościowej dla akcjonariuszy. Nie przeszkadza to jednak tysiącom inwestorów kupować jak szaleni akcji Hertz.
Takie dane dostarcza nam platforma Robin Hood, która jest jedną z najpopularniejszych miejsc kupowania „akcji” w USA przed inwestorów indywidualnych. Podczas gdy wycena akcji Hertz spadła do bardzo niskich poziomów, ilość akcjonariuszy zwiększyła się o 50%, dochodząc do 60 000 osób!
New Monetary Theory
Takie zachowanie można by wytłumaczyć teoretycznie na dwa sposoby. Po pierwsze, mamy od kilku tygodni do czynienia z bankami centralnymi, które jednym głosem oświadczyły, że wydrukują tyle pieniędzy ile potrzeba i nie ma się o co martwić. Była to cenna informacja dla inwestorów, którzy wiedzą, że banki centralne zawsze będą już ratowały rynki finansowe przed głębszą zapaścią.
Po drugie, inwestorzy dobrze zapamiętali słynne powiedzenie „kupuj gdy leje się krew”. I choć w tym przypadku krew się naprawdę mocno polała, to jednak nic nie świadczy o tym abyśmy mieli jakikolwiek dopływ jej świeższej wersji. Poniżej widać wycenę akcji Hertz.
Jeszcze 3 miesiące temu za jedną akcje Hertz płacono 21 USD. Dzisiaj to zaledwie 0.9 USD. Mamy do czynienia ze spadkiem o 95% w 3 miesiące!
Choć warto mieć na uwadze, że amerykański Fed jest już dumnym posiadaczem wielomiliardowych obligacji spółki Hertz. Czyli oficjalnie mamy już do czynienia z sytuacją, kiedy bank centralny ratuje prywatne przedsiębiorstwa, a za to wszystko płacą podatnicy. Czyż nie brzmi to fantastycznie? Szkoda tylko, że dla zarządu spółki a nie wszystkich obywateli.
Maciej Kmita