Po wczorajszych rewelacjach FinCEN files rynki światowe poszły mocno w dół. Dziennikarze cały czas publikują kolejne artykuły o tym, jak banki pomagały przestępcom transferować olbrzymie sumy pieniędzy. Brudne, bankowe ręce, wyszły po raz kolejny na jaw.
Po łapach dostali jednak nie bankowcy, ale normalni inwestorzy. Zwykłe szaraczki giełdowe, dające wypracowany z trudem kapitał na rynki. To ich oszczędności potrafiły wczoraj lecieć w dół po kilka procent. Nie obyło się również bez przecen na ropie.
Sytuacja na giełdach
Znajdujący się od jakiegoś czasu w trendzie spadkowym S&P 500 wyraźnie zanurkował po tym jak na światło dzienne wyszły bankowe brudy. FinCEN files wpłynęły na rynki nie tylko w USA, ale również w Europie. Matecznik Europejskiej bankowości, Wielka Brytania, również ostro dołował idąc ręka w rękę z Ameryką.
Prawdziwe trzęsienie ziemi było jednak na ropie. Ta chwilami zbliżała się do spadku aż o 5% i ostatecznie dzień zamknęła poniżej 40 dolarów za baryłkę. Spieszę donieść, że popularna sieć marketowa oferuje ON za 3,83. Zatankowałem. Do pełna.
A co na to banki?
Rynki rynkami, ale warto sprawdzić co działo się z akcjami głównych winowajców tego zamieszania. Jak zareagowały czołowe banki na rewelacja FinCen files, pociągnęły rynki w dół? To oczywiście pytanie retoryczne…
Na pierwszy ogień weźmy globalnego potentata HSBC. Wczorajszy spadek może być dziś kontynuowany, jako że dziennikarze nie mają litości. Jest nawet specjalny, osobny tekst o tym banku. Najlepsze w tym wszystkim jest to, że według autorów artykułu, bank będąc w trakcie audytu w sprawie podejrzanych działań, realizował kolejne podejrzane działania. Koń by się uśmiał. Idźmy dalej.
Estonia. Kraj mlekiem, miodem i finansami płynący. Bałtycki tygrys. Oaza dla inwestorów. Znamy te hasła bardzo dobrze. Okazuje się jednak, że za tym wszystkim kryje się nieco mniej sielski obrazek. Danske Estonia miał być zamieszany w transfery finansowe pomiędzy byłymi państwami z bloku sowieckiego. Fiu, fiu. Czy tylko mi tu pachnie mafią?
Wisienka na torcie
FinCEN files uderzyły też w rynki naszych zachodnich sąsiadów. Perła w niemieckiej koronie, wzór wzorów, primus inter pares, okazał się być wcale nie taki primus. Choć w sumie jeśli spojrzeć na to z innej strony, to według ujawnionych dokumentów miał wiodącą rolę w „szwindlach”. Karma zadziałała błyskawicznie, -9%. Nawet niemieckie portale nie mają wyboru. Muszą jasno napisać, że Deutsche Bank brylował w podejrzanych transakcjach. Mała stabilizacja o jakiej marzył zarząd banku może nie nadejść.
Na koniec wypadałoby podsumować ten zalew wykresów. Otóż, drodzy czytelnicy, są to tylko kreski. W dobie „pandemii” można przyjąć, że nikt owych banków nie ruszy, gdyż to dalej zachwiałoby systemem. No chyba, że taki jest cel. Wtedy wymarzony przez środowisko krytpowalut rest zadziałby się na ich oczach. Tylko czy po ich myśli?
Krzysztof Kuska
Od Redakcji
Bithub Flesz już na naszym kanale YouTube. Zapraszamy codziennie o 19:00 na skrót najważniejszych wydarzeń dnia z branży kryptowalut i finansów, komentarze i rozważania na temat tego, co może przynieść kolejny dzień! Program prowadzi Bitcoin Feniks.
Zobacz najnowszy odcinek:
Niniejszy artykuł ani w całości ani w części nie stanowi „rekomendacji” w rozumieniu przepisów ustawy z dnia 29 lipca 2005 r. o obrocie instrumentami finansowymi czy Rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (Ue) Nr 596/2014 z dnia 16 kwietnia 2014 r. w sprawie nadużyć na rynku (rozporządzenie w sprawie nadużyć na rynku) oraz uchylające dyrektywę 2003/6/WE Parlamentu Europejskiego i Rady i dyrektywy Komisji 2003/124/WE, 2003/125/WE i 2004/72/WE oraz Rozporządzenia Delegowane Komisji (Ue) 2017/565 z dnia 25 kwietnia 2016 r.uzupełniające dyrektywę Parlamentu Europejskiego i Rady 2014/65/UE w odniesieniu do wymogów organizacyjnych i warunków prowadzenia działalności przez firmy inwestycyjne oraz pojęć zdefiniowanych na potrzeby tej dyrektywy. Zawarte w serwisie treści nie spełniają wymogów stawianych rekomendacjom w rozumieniu w/w ustawy, m.in. nie zawierają konkretnej wyceny żadnego instrumentu finansowego, nie opierają się na żadnej metodzie wyceny, a także nie określają ryzyka inwestycyjnego.