Pandemia koronawirusa spowodowała oczywiście w ostatnich miesiącach ogólny spadek cen notowanych w Polsce akcji, ale były spółki, które okazały się beneficjentami kryzysu. Na 724 cztery spółki notowane na Warszawskiej Giełdzie Papierów Wartościowych oraz na rynku New Connect 246, czyli mniej więcej jedna trzecia, zanotowało w okresie minionych 3 miesięcy wzrost kursu swoich akcji. W tym 168 akcji podrożało o przynajmniej 10 proc., 121 akcji o przynajmniej 20 proc., 102 spółki o przynajmniej 30%, 83 akcje o przynajmniej 40%, 71 akcji o przynajmniej 50%, 35 akcji o przynajmniej 100%, 18 akcji o przynajmniej 200%, 11 o przynajmniej 300%, 7 o przynajmniej 400%, 5 o przynajmniej 500%, a rekordzista – spółka Medcamp, która z deweloperki postanowiła jakiś czas temu ambitnie przebranżowić się w dziedziny takie jak „medycyna spersonalizowana, genetyka i genomika, bioinformatyka, a to wszystko wsparte rozwiązaniami z dziedziny sztucznej inteligencji” – aż o 1690%.
Trzy spółki z pierwszej czwórki tego zestawienia notowanych w Polsce akcji posortowanych pod względem 3-miesięcznej stopy zwrotu pochodzą z szeroko rozumianej branży biotechnologicznej, o czym w przypadku Inno-Gene:
czy Biomaximy:
… świadczą już same ich nazwy. Czwartą jest spółka Venture Capital Poland, która inwestuje między innymi w spółki zajmujące się nowoczesną medycyną czy biotechnologiczne.
Również w USA Nasdaq Biotechnology Index ustanowił w maju swój nowy historyczny szczyt wartości.
Ale sektor biotechnologiczny nie był jedynym beneficjentem kryzysu, Innym okazał się sektor IT. Indeks WIG-INFO po 20 latach pokonał swój wcześniejszy szczyt z marca 2000 i ustanowił nowy rekord wartości.
Swoją drogą ten wykres pokazuje jak srogą karę trzeba zapłacić, jeśli na inwestycje w akcje dane sektora zdecydujemy się w szczycie jakiejś pokoleniowej manii, czym okazał się marzec 2000 roku, w którym kulminację osiągnęła hossa technologiczna drugiej połowy lat 90-tych. A to jest przecież tylko nominalna wartość indeksu. Jeśli uwzględnimy mierzone np. zmianami wartości indeksu CPI (Consumer Price Index) tempo inflacji pieniądza w naszym kraju z okresu minionych 20 lat, to okaże się, że wartość indeksu WIG-INFO musiałaby wzrosnąć z obecnego poziomu o kolejne 70%, by trafić na poziom ze szczytu „hossy internetowej” z marca 2000. A przecież uwzględnić moglibyśmy jeszcze utracone dochody z lokat w „bezpieczne” instrumenty finansowe typu obligacje skarbowe czy bankowe depozyty.
Co ciekawe, w trakcie ostatnich sesji ten sam szczyt pokonał wykres względnej siły (czyli po prostu ilorazu wartości jednego indeksu czy kurs akcji przez drugi) globalnego sektora IT w stosunku do całego rynku. Widać wiec, że podobnie jak 20 lat temu nie jest to jakaś polska specyfika, tylko globalny trend.
Spektakularna kulminacja hossy lat 90-tych, do której doszło pomiędzy październikiem 1999 a marcem 2000 związana była w dużej mierze z problemem tak zwanej „pluskwy milenijnej”. Obawiano się wtedy, że 1 stycznia 2000 roku wszystkie stare systemy komputerowe, w których roczna data kodowana była za pomocą jedynie dwóch bajtów, padną. W efekcie tych lęków koniec milenium stał na świecie pod znakiem masowej wymiany oprogramowania na nowe. Beneficjentami tej fobii były oczywiście spółki informatyczne. Efektem był prawie 100% wzrost zdominowanego przez sektor IT indeksu Nasdaq w ciągu 5 miesięcy do marca 2000. Potem przyszło globalne załamanie.
Jak widać w tytule niniejszego komentarza lęk przed „pluskwą” sprzed 20 lat trochę mi się skojarzył z obecnymi obawami przed SARS-CoV-2. Skojarzenie jest o tyle uprawnione, że tak jak „milenijna pluskwa” wytwarzała 20 lat temu ekstraordynaryjny popyt na usługi sektora IT, tak obecnie pandemia koronawirusa również uprzywilejowuje sektory zdolne do funkcjonowania w nazwijmy to rzeczywistości wirtualnej i co ważniejsze wytwarzające narzędzia pozwalające innymi firmom na przenosiny do takiej sfery.
Mamy zatem co czynienia z interesującą sytuacją. Jeśli pandemia nowego koronawirusa i – co równie ważne, o ile nie ważniejsze – lęk przed nią pozostaną z nami na długo nawracając jak grypa co roku, to można sobie wyobrazić, że ten trend preferujący spółki biotechnologiczne (np. produkujące testy na obecność wirusa czy testy na obecność przeciwciał itp.) czy informatyczne utrzyma się jeszcze przed dłuższy czas. Jeśli natomiast pandemia przewali się przez świat, po czym z jakichś względów zaniknie na zawsze (jak SARS „jedynka” z lat 2002-2003), to analogia z giełdowymi konsekwencjami obaw przed „pluskwą milenijną” sprzed ponad 20 lat może okazać się wartościowa. W takim scenariuszu można sobie wyobrazić, że skoro główna przyczyna obecnego popytu na akcje z tych sektorów zaniknie, to zaniknie też powód ich obecnie rosnących wycen, co skończy się może krachem takim, jak ten w 2000 roku.
20 lat temu podobny do obecnego spektakularny rajd w górę cen akcji spółek informatycznych kończący ówczesną „manię” trwał 5 miesięcy od października 1999 do marca 2000. Obecna fala wzrostów cen akcji rozpoczęła się w marcu, więc nawet w optymistycznym dla świata scenariuszu – pierwsza fala pandemii okaże się z jakichś względów zarazem ostatnią – mielibyśmy w tej analogii jeszcze być może ok. 3 miesięcy czasu.
Ale oczywiście możliwy jest również pesymistyczny dla świata scenariusz, który być może byłby jednak nadal optymistyczny dla firm będących dotychczasowymi beneficjentami kryzysu, w którym na przykład pandemia przeniesie się teraz na półkulę południową, gdzie trwa już astronomiczna jesień, a za pół roku wróci na półkulę północną.
Jeśli spojrzymy na listę krajów, które są obecnie w czołówce rankingu utworzonego na podstawie tygodniowej procentowej zmiany łącznej liczby potwierdzonych przypadków, to zobaczymy tam przede wszystkim kraje południa. Oczywiście wynika to z ich peryferyjnego położenia w stosunku do dotychczasowych centrów pandemii ulokowanych na półkuli północnej i w większości są to afrykańskie kraje z niewielką łączną liczbą przypadków (więc pojawienie się kilkudziesięciu nowych generuje wysoką dynamikę wzrostu), ale obecność na tej liście ludnej Brazylii może stanowić powód do niepokoju.
Zresztą czołówka podobnej lista krajów tym razem posortowanych pod względem łącznej liczby potwierdzonych przypadków pokazuje, że niebawem Brazylia zepchnie z podium Wielką Brytanię i będzie rywalizować z Rosją o drugie za Stanami Zjednoczonymi miejsce w tym niechlubnym rankingu (oczywiście wiadomo, że to nie jest „wina” tych krajów, że mają duże populacje).
Od dalszej dynamiki pandemii zależeć będą oczywiście wyniki gospodarcze poszczególnych krajów. Na razie Polska zachowała swój utrzymywany od 1992 roku status „zielonej wyspy” (jednym ważniejszym krajem świata, który się może pochwalić w tym okresie podobnym osiągnięciem jest Australia). Realny Produkt Krajowy Brutto był w I kw. wyższy niż przed rokiem o +1,9%. Niestety utrzymanie się na plusie w II kw. wydaje się praktycznie niemożliwe, chociaż relatywnie silnie zachowujący się od 2 miesięcy rynek akcji najwyraźniej zakłada jednorazowość tej wpadki.
Równocześnie GUS podał dane na temat wysokości stopy bezrobocia w naszym kraju w kwietniu. Wyniosła ona 6,1% i wzrosła o 0,7 pkt. proc. w stosunku do poziomu z marca. Nijak się to nie ma do najwyższej od 1940 roku stopy bezrobocia w USA, o której dowiedzieliśmy się przed tygodniem (14,7%), ale bardzo łatwo na przynajmniej 3 sposoby napisać proste – spełnione w kwietniu – formuły, które poprawie wychwyciły początki dwu poprzednich 4-5-letnich fal wzrostowych stopy bezrobocia w naszym kraju.
O tym, że sytuacja jest wyjątkowa świadczy fakt, że wzrost wysokości stopy bezrobocia w naszym kraju był największym w historii takim ruchem zanotowanym w kwietniu (ze względu na sezonowość aktywności gospodarczej przed ostatnie ćwierć wieku stopa bezrobocia zawsze w kwietniu spadała).
W latach 1998 i 2008 początki wzrostowych fal wysokości stopy bezrobocia w naszym kraju inicjowane były przez dwa spektakularne bankructwa: Rosji w sierpniu w 1998 roku oraz banku inwestycyjnego Lehman Brothers we wrześniu 2008. Biorąc pod uwagę, że 20-sesyjny paniczny spadek wartości WIG-u z lutego i marca br. był ruchem porównywalnym jedynie do dwóch z okresu minionego ćwierćwiecza, czyli spadków właśnie z sierpnia-września 1998 i września-października 2008, to ostatnią panikę wywołaną pandemią SARS-CoV-2 można uznać za wydarzenie o podobnym tych dwu szoków ciężarze gatunkowym, więc być może jej skutki na rynku pacy będą również podobnie długotrwale negatywne. Dla giełdy to niekoniecznie zła wiadomość: pracodawcy lubią pracowników nieco skruszałych.
Wojciech Białek, k(NO)w FUTURE