Znaleźli genialny środek na recesję i teraz wszyscy ich nienawidzą
Mogłoby się wydawać, że wychodzenie z recesji to proces skomplikowany, długotrwały, wielowymiarowy i arcytrudny do zrealizowania. Wiele można by o nim powiedzieć ale na pewno nie to, że wyciągnięcie kraju z recesji to przysłowiowa bułka z masłem. Tak przynajmniej było do niedawna, okazuje się bowiem, że źle podchodziliśmy do problemu i nie dostrzegaliśmy genialnego rozwiązania, które było na wyciągnięcie ręki. Jak więc w szybki, prosty i skuteczny sposób poradzić sobie z recesją? To proste – wystarczy zmienić jej definicję.
Okazuje się, że National Bureau of Economic Reasearch (NBER – swoją drogą, oficjalnie jest to „prywatna organizacja non-profit”. Na pewno) zmieniła w ostatnich dniach definicję pojęcia „recesja”.
Niestety obecna sytuacja w USA to wynik długotrwałego kontrolowania przez rządy „neutralnych” danych i „niezależnej” nauki. O zagrożeniach związanych z takim stanem rzeczy przekonaliśmy się niedawno w kontekście najsłynniejszej choroby na świecie. Skoro udało się wtedy, to dlaczego nie spróbować teraz?
Prezydent Biden zapytany o to, czy jego zdaniem USA zmierza w stronę recesji odpowiedział jasno i zwięźle – „to mi nie wygląda na recesję” – kończąc tym samym konferencję.
Odpowiedź Joe Bidena, odmówienie odpowiedzi na pytania i żwawe opuszczenie konferencji wywołało burzę na amerykańskim Twitterze. Organizacji NBER zarzuca się absurdalne działania, których celem jest ratowanie reputacji nieudolnego prezydenta. Jakby tego było mało, użytkownik o nicku Cernovich (1 mln followersów) zauważył, że w ślad za NBER poszła Wikipedia, zmieniając definicję recesji i blokując możliwość ingerowania w stronę.
Warto zauważyć, ze rząd Stanów Zjednoczonych nie po raz pierwszy gmera w definicji słowa recesja. W 2020 roku wraz ze spowolnieniem gospodarki spowodowanym COVID-19, administracja Joe Bidena zawęziła definicję recesji i uczyniła ją bardziej subiektywną, by móc przypisać najkrótszą recesję w historii świata (trwającą od marca do kwietnia) poprzedniemu prezydentowi, Donaldowi Trumpowi. Obecnie, „subiektywność” pojęcia wykorzystuje się do rozszerzenia definicji jak tylko się da – podobno po to, by sięgała poza kadencję Joe Bidena i mogła zostać przypisana jego następcy.
Chciałoby się mieć nadzieję i wierzyć, że nadwiślańscy czarodzieje nie wezmą przykładu z USA. Jak jednak wiadomo, zachodnia Europa lubi inspirować się rozwiązaniami, które sprawdziły się za oceanem. Czy w związku z tym i u nas powinniśmy się spodziewać drobnych poprawek w definicjach? Skoro podziałało z recesją, czemu by nie pomajstrować nieco przy kilku newralgicznych ostatnio pojęciach, np. inflacji, pandemii czy chociażby kryzysie? Można by też nieco odciążyć służbę zdrowia – co powiecie na zmianę definicji otyłości albo nowotworu? Wierzymy, że i naszym politykom nie zabraknie kreatywności.
Może Cię zainteresować: