Śmierć czerwonego dygnitarza. Co może oznaczać zagadkowy zgon premiera?

Li Keqiang, do niedawna szef rządu Chin, zmarł nagle w piątek, 26 października, w szpitalu w Szanghaju. Przyczyną śmierci byłego premiera – przynajmniej oficjalnie – był zawał serca, którego skutkom nie udało się zapobiec, pomimo, jak zaznaczono, starań lekarzy. Li pełnił funkcję rządową w latach 2013-2023, wcześniej wspinając się po szczeblach kariery w Komunistycznej Partii Chin.

Li był niegdyś postrzegany jako potencjalny kandydat do najwyższego przywództwa w kraju. Rywalizację tę w oczywisty sposób przegrał z Xi Jinpingiem, który w ostatnich latach coraz bardziej spychał go na boczny tor. Finałem tego było „nieprzedłużenie” urzędowania Li jako premiera, gdy teoretycznie, zgodnie z zasadami, powinien oddać swą funkcję następcy – podczas gdy towarzyszowi Xi, decyzją zjazdu KPCh, urzędowanie „przedłużono”.

Ciekaw jestem, co chciał w ten sposób osiągnąć

~ książę Klemens von Metternich, na wieść o śmierci lorda Castlereagh

Zarazem rządy tego ostatniego, pomimo towarzyszącej mu pompatycznej stylizacji propagandowej na komunistycznego wizjonera i ojca narodu, dość wyraźnie kojarzą się również z Li Keqiangiem. Co więcej – i co może mieć znaczenie przy okazji wysnuwania wniosków dotyczących okoliczności śmierci Li – zdążył on w chińskiej świadomości społecznej nie tylko zaznaczyć się, ale też odróżnić od I sekretarza. I to na plus, co z pewnością nie się wszystkim podobać.

Zobacz też: Państwowy monopol na złoto prowadzi do zawyżonych cen – czyli wietnamscy komuniści wynajdują koło na nowo

Towarzysze, to tak nie zadziała…

Co bynajmniej nieczęste w realiach ChRL, Li Keqiang swojej kariery w Partii nie zawdzięczał protekcji ani znajomościom (w przeciwieństwie do Xi oraz niektórych innych postaci z grona dawnych współpracowników Mao Zedonga oraz ich rodzin). W wyniku tego kojarzono go z frakcją tzw. populistów (czyli działaczy wywodzących się z prostej ludności), opozycyjną wobec frakcji tzw. książątek (czyli synów i krewnych partyjnych bonzów),

Z wykształcenia był ekonomistą. W dziedzinie tej, którą studiował na Uniwersytecie Pekińskim, był zwolennikiem wolnego rynku i (jak na Chiny) relatywnych swobód osobistych. Oczywiście jako działacz partii komunistycznej nie kojarzy się z bojownikiem o wolności obywatelskie, do haseł komunistycznych podchodził jednak pragmatycznie.

To, w czym w największy sposób Li się wyróżnił, to próby głębszego reformowania chińskiej gospodarki. Chciał on stopniowo uwalniać rynek, znosić kontrolę regulacyjną oraz oprzeć rozwój gospodarczy na prywatnej przedsiębiorczości. Choć nie kojarzy się to z rynkowym liberalizmem, to na stanowisku premiera proponował też rozwój zabezpieczeń socjalnych (co w kraju, gdzie en masse nie ma emerytur ani większości typowych dla zachodu świadczeń, przyniosło mu relatywną popularność).

Nie zdołał jednak przeforsować większości z tych pomysłów. W Partii przeważało dążenie do utrzymywania ścisłej, duszącej kontroli (a wraz z nadejściem Xi tendencja ta jeszcze się nasiliła), zaś rozwój pompowano za pomocą inwestycji publicznych i firm państwowych.

Zobacz też: Kryptowalutowi „spekulanci” przyczyną problemów finansowych Chin – czyli nihil novi sub tyrannis

Przypadki się zdarzają, zwłaszcza ludziom niewygodnym

Li dał się poznać także z opozycji wobec drakońskiego lockdownu (którego twarzą był Xi), a którego ogromnie destrukcyjny wpływ jest kolejnym źródłem tak obecnych, jak i długofalowych kłopotów Chin w ogólności, a ich ekonomii w szczególności.

Będąc na partyjnej emeryturze od wiosny tego roku, w wyniku postanowień XX Zjazdu Partii (uczestnicy którego oczywiście naprawdę o niczym nie postanowili, jedynie realizując wyznaczone im role – jak to w Chinach), pozostawał – samą swoją przeszłością – kłopotliwy dla Xi i jego ekipy. Zarówno bowiem ostatnie wstrząsy w chińskiej gospodarce (vide seria bankructw ogromnych podmiotów oraz bańka na rynku nieruchomości), jak i konsekwencje epidemii wirusa Wuhan, przyznawały rację postulatom głoszonym uprzednio przez Li, jednocześnie udowadniając omylność decyzji obecnego I sekretarza.

Aby osiągnąć cel polityczny, warto poświęcić połowę ludzkości

~ Mao Zedong

Ciężko wyrokować, czy zgon Li Keqianga jest w istocie naturalny. Miał on raptem 68 lat. Niewykluczone naturalnie, że mógł on cierpieć na uprawdopodobniające zawał schorzenia, nie bez efektu był też zapewne stres związany z wieloletnimi intrygami politycznymi w centralnych organach partyjnych i rządowych. Zarazem jednak, jako polityk będący żywym symbolem alternatywy dla polityki Xi, był dla tego ostatniego śmiertelnym zagrożeniem w przypadku dowolnego kryzysu w Partii.

Nie sposób zatem wykluczyć – choć niestety, także i potwierdzić – że śmierć byłego premiera nie była do końca naturalna. Można natomiast domyślić się, jaka będzie w najbliższej przyszłości polityka gospodarcza władz ChRL. A dokładniej: jaka musi być, aby Xi nie stracił twarzy na rzecz zmarłego właśnie premiera.

Może Cię zainteresować:

Komentarze