Bitmarket | Wywiad z Tobiaszem Niemiro
Dziś na debata.olsztyn.pl pojawił się wywiad z Tobiaszem Niemiro, który zdaje się gęsto tłumaczyć ze sprawy Bitmarketu. Jakie światło na sprawę rzucają przedstawione przez niego rewelacje, oceni oczywiście Prokuratura. Póki co, zachęcamy do lektury i wyrobienia sobie własnej opinii na ten temat.
Pyt: Jak się dla Pana zaczęła historia z bitcoinami?
Tobiasz Niemiro: Ja przede wszystkim ubolewam nad tym, że tylu klientów jest poszkodowanych. To jest dla mnie nieprawdopodobna tragedia tych ludzi. Ja też inwestowałem środki w spółki związane z BitMarketem. Historia zaczyna się w 2014 roku, kiedy poznałem pana Mariusza Sperczyńskiego. Został przedstawiony jako wybitny specjalista od technologii blockchain. Szybko złapaliśmy wspólny język, polubiliśmy się i postanowiłem środki, które miałem do dyspozycji zainwestować w spółki FinTech-innowacyjno-finansowe związanego z technologią blockchain. To nie był na początku BitMarket.
– Od początku zakładałem, że będę tylko i wyłącznie inwestorem finansowym, nie będę angażował się w zarządzanie tymi spółkami, bo się po prostu na tym nie znam. Interesowała mnie ta technologia, ale uprzedzałem, że nie będę aktywnie uczestniczył w zarządzaniu. Ustaliliśmy, że podział udziałów będzie następujący, Ja wszystko finansuje i obejmę 45% udziałów, Mariusz Sperczyński jest Dyrektorem Generalnym i zarządza całym holdingiem, obejmie 45% udziałów, Marcin Aszkiełowicz, który był moim przyjacielem od liceum, nic nie wkłada i obejmie 10% udziałów i będzie wspierał Mariusza w zarządzaniu, Marcin był zawsze ode mnie mądrzejszy, skończył ekonomię, mieszkał w Australii, świetnie znał język i bardzo też chciał się zaangażować w to przedsięwzięcie z Mariuszem.
– Sprzedałem w tym czasie Dom Handlowy Jakub w Olsztynie z dosyć dużym zyskiem, miałem sporo wolnych środków. W międzyczasie Mariusz tym wszystkim zarządzał, organizował pracę, a Marcin trochę pomagał. Od czasu do czasu się spotykaliśmy i w pewnym momencie dostałem wraz z Marcinem emaila od Mariusza, że jest do kupienia giełda BitMarket, która mógłby być uzupełnieniem naszych biznesów. Tę transakcję przeprowadzał Mariusz Sperczyński z Michałem Plebanem.
Przed zakupem Mariusz chyba robił jakieś audyty Bitmarketu. To jest skomplikowana historia dla mnie, bo ja w ogóle nie posiadam wiedzy informatycznej. Z dnia na dzień staliśmy się udziałowcami giełdy BitMarket zarejestrowanej, pewnie ze względów podatkowych i licencyjnych, na Seszelach (nigdy tam nie byłem i nie wybieram się w najbliższym czasie).
– Jak kupiliśmy tę giełdę, to Mariusz Sperczyński wszystkim organizacyjnie zarządzał, można to udowodnić, są na to setki emaili, spotkań, świadków.
– Chyba do tego została zakupiona spółka Kvardratco. Rozumiałem, że jest zakupiona tylko po to, żeby ewentualnie zakładać rachunki bankowe. Spółce pewnie trudno byłoby z Seszeli założyć rachunki bankowe w Polsce a spółce brytyjskiej, która działa na terenie UE było łatwiej. Rozliczenia z klientami musiały przechodzić przez rachunki.
– Na samym początku ustaliliśmy się tak, że ja wszystkie kompetencje i obowiązki scedowałem na Marcina Aszkiełowicza a on z kolei na Mariusza Sperczyńskiego. Mieli we dwóch to robić. Marcin mniej się na początku angażował. Mimo że mówił, że to ciekawy biznes i to jest to co chciałby robić.
– Mariusz pisał nam w emailach, że myśmy kupili tę giełdę z jakimś deficytem 600 bitcoinów. Ale ja do dzisiaj nie wiem, czy to było 600. Bazowaliśmy tylko na informacji od Mariusza. Ja nie czułem się odpowiedzialny za zarządzanie i kompetentny, by to sprawdzić, czy pan Pleban sprzedał i wziął sobie z konta pieniądze za te, czy te 600 bitcoinów? Nie wiem, jak to działa, jak to jest technicznie możliwe. Postanowiłem, że ten deficyt spłacimy, że wyłożę pieniądze, żeby pokryć ten deficyt. I tak się stało, dokonywałem przelewów, ale niestety część pieniędzy poszło gotówką. To jest potwierdzone umowami. Nie wnikałem w to, czy Mariusz za te moje grubo ponad 600 tys. złotych zakupił te bitcoiny. Do dzisiaj nie wiem. Mam wyrzuty, że tego nie sprawdziłem, ale pytanie, jak to sprawdzić, jak ja się na tej technologii nie znam. Wszystkie rozliczenia między nami polegały na tym, że Mariusz przysyłał emaile: jest tak i tak. Przyznałem, że w większości ignorowałem te emaile, gdyż oni, Mariusz i Marcin, zarządzali a ja tylko zainwestowałem i wy jesteście odpowiedzialni za te giełdę, za spółki, ja mam kompletnie inne rzeczy na głowie. Na kilka emaili, na te kilkanaście wciągu roku odpowiedziałem.
– Mariusz pisał jakieś zestawienia, że 600 to deficyt zakupowy. Teraz myślę, że on mógł tego deficytu nie spłacić. Te bitcoiny były w granicach 800-1000 złotych. Ja dałem 630 tys. złotych w gotówce i kilkaset tysięcy przelewami.
– W 2016 roku giełda została zaatakowana przez hackerów i doszło do jakiejś kradzieży, to się zdarza. Sugerowałem, że musicie to zgłosić na policję. I z tego co pamiętam, było to zgłoszone.
Pyt: Kiedy i od kogo dowiedział się Pan o upadku BitMarket?
Tobiasz Niemiro: – Dowiedziałem się z komunikatu z facebooka rano. Miałem kontakt z Marcinem, chociaż z nim kontakt był utrudniony. Marcin dziwnie się zachowywał w ostatnich miesiącach. Na spotkaniach próbowałem go wypytać, o co tak naprawdę chodzi, co się dzieje i co robi. Z takich różnych informacji, które zbieram teraz i przekażę organom ścigania, on się związał z jakimiś ludźmi o szemranej reputacji. I to jest chyba jeden z wielu powodów, dla których doszło do upadku tej giełdy. Ostatnie dni przed upadkiem sugerował, że do takiej sytuacji może dojść i że on się boi o swoje życie. Ja mu 100 tysięcy razy zadawałem to pytanie: z jakiego powodu rozważa zamknięcie giełdy i boi się o swoje życie? Czemu nie rozmawia o tym z IQ Partners, bo chyba oni kupili system i domenę, giełdę, bo nigdy nie widziałem umów, które podpisali, tak więc to moim zdaniem oni mogą podjąć tylko decyzję o zamknięciu lub dokapitalizowaniu Giełdy. Moim zdaniem nie wykorzystał wszystkich możliwości, z jakiegoś dla mnie niezrozumiałego powodu. Cofnąć się trzeba do listopada 2018 roku, doszło wtedy do dziwnej dla mnie transakcji z firmą IQP, spółka giełdowa notowana na głównym parkiecie, GPW. Znałem z tej spółki Wojtka Przyłęckiego, bo kiedyś wspólnie inwestowaliśmy. Dla mnie historia z IQP jest niezrozumiała i tajemnicza. Dodam, że Spółka InQube była dłużnikiem chyba Kvadratco. To bardzo dziwna transakcja. Wiem to stąd, bo Marcin próbował ten dług sprzedać.
– W 2017 roku, moim zdaniem, giełda miała wielką wartość, notowała nieprawdopodobne zyski, na arbitrażach, prowizjach, gigantyczne, jak dostawałem zestawienia, bo nie było księgowości. Te spółki nie mogą sobie poradzić z księgowością. Biuro księgowe wynajęte do prowadzenia po pewnym okresie się poddało. Tak skomplikowana jest materia giełdy. Pod koniec lipca 2017 roku zrezygnowałem z funkcji dyrektora jednej ze spółek brytyjskich A pod koniec listopada sprzedałem udziały. Marcin miał prawo pierwokupu. Kupił, chciał sam prowadzić, z zespołem. Były również prowadzone rozmowy na temat sprzedaży całej giełdy. Oferta była na poziomie 40 mln euro. To byli poważni partnerzy, ale w końcu do tego nie doszło. Marcin był zadowolony, spółka ciągle zarabiała ogromne pieniądze, ale ja podałem powody, dla których odchodzę. Nie mam wpływu na spółkę, nie zarządzam, nie dogaduję się z Mariuszem, mamy inne pomysły na to, jakby to można było ewentualnie prowadzić. Nikt tego nie słuchał.
Pyt: Czyli pan w porę się wycofał?
Tobiasz Niemiro:– Nie tyle się wycofałem, co od początku było to na mnie zarejestrowane, trochę wbrew mojej woli. Mariusz to tak zorganizował, bo jak tłumaczył, nie może na siebie zarejestrować, bo ma problemy prawne z byłymi partnerami, z którymi prowadził biznesy i mogą mu te udziały zająć. Myśmy w to uwierzyli. I on powiedział, „weźcie to na siebie”. Zgodziłem się, skoro obowiązki cedowałem na nich, bez odpowiedzialności. Dzisiaj widzę, że to była forma uwikłania. Mariusz wspominał, że moje nazwisko uwiarygadnia to przedsięwzięcie. Byłem spokojny, bo Mariusz był osobą wyjątkowo kompetentną, i biznesowo, i technologicznie. Ale w pewnym momencie miałem dość, mówię swoim prawnikom: „Słuchajcie, nie mam wpływu na to co się dzieje. Chcę sprzedać komuś udziały”. Marcin bardzo chciał je kupić. „Mam zespół ludzi, ja to poprowadzę” – mówił wtedy. Nie wykazywał zagrożeń, wiedział jaka jest sytuacja bo zarządzał tym. Wiedział co bierze. Jaka była realna sytuacja, tego nie wiem, Mariusz pisał o tym deficycie początkowym, o udzielanych pożyczkach podmiotom zewnętrznym, Marcin też udzielał pożyczek podmiotom, w których był prezesem. To dziwnie wygląda na pierwszy rzut oka, ale pożyczki były udzielane z zysku, bo tak byłem zapewniany, bo te zyski były potężne. Chociaż ja się upierałem, że one w pierwszej kolejności powinny być przeznaczane na pokrycie tej potencjalnej dziury początkowej. Ale nikt mi nie był w stanie udowodnić, na jakim poziomie jest ta dziura, 100, 1200 5000 bitcoinów? Mam pretensję do siebie, że tego wątku nie pociągnąłem. Ale jak to udowodnić, jak księgowości nie ma? Dlatego to sprzedałem i się wycofałem. Moja rola była marginalna w tym biznesie. No i po sprzedaży liczyłem na odzyskanie pożyczki.
– Na początku zaangażowałem się w proces rozmów z Wojtkiem Przyłęckim. Kilka razy się z nimi spotkałem, nawet dostawałem emaile od nich. Tworzyli dziwne konstrukcje biznesowe, że oni chcą BitMarket a nie chcą tych spółek. Rozumiałem to, bo nie ma księgowości, a to są zawodowcy sprzedają i kupują spółki od lat i robią to totalnie profesjonalnie, nie można im zarzucić, że czegoś nie widzieli, nie sprawdzili, nie zachowali należytej staranności. Wojtek Przyłęcki roztaczał piękne wizje rozwoju Bitmarketu i nowy wspólnych produktów, podobno również przed zespołem Bitmarketu nad Marcinem i nade mną, jako byłym udziałowcem i osobą, która chce odzyskać swoje pieniądze. Bo ja nie mogłem ich zabrać przed terminem spłaty pożyczek. Marcin mówił, że firma się rozrasta, jest coraz więcej pracy, trzeba ludzi do zarządzania i Wojtek Przyłęcki miał to przejąć. Profesjonalista, nowe produkty, dokapitalizowanie, wszystko wyglądało super, że on ma na to jakiś pomysł, żeby z dużej firmy zrobić giganta. A ja tylko myślałem o odzyskaniu pożyczki. pożyczek.
– W jakimś momencie Wojtek zaczął mi proponować jakieś Warranty za BitMarket. „Ale przecież ty doskonale wiesz, że nie jestem udziałowcem i nie mam nic wspólnego z giełdą, ustalaj z Marcinem” – mówiłem mu.
– Później sami już rozmawiali, ja może z 2-3 razy z nimi w tych rozmowach uczestniczyłem, bo Marcin prosił o poradę. Mówił: „Jako doradca bierzesz 3,5 tys. złotych miesięcznie za doradztwo, to musisz mi pomóc”. Mówiłem Wojtkowi: „sprawdzaj, idź tam, gdzie są serwery, ty jesteś biegły w informatyce, w biznesie, to sobie obejrzysz i zdecydujesz, kupić czy nie kupić?” Zaczęli wymyślać spółki estońskie, maltańskie, to chodziło chyba o licencje, bo w Polsce nie ma prawa, które reguluje działalność takiej giełdy. Były problemy z rachunkami bankowymi i Wojtek pomógł, był chyba jako Spółka udziałowcem w banku powiązanym Igoria, który obsługuje giganta BitBaya i obsługiwał też BitMarket. Wojtek roztaczał piękne wizje rozwoju BitMarketu.
– W listopadzie 2018 roku podpisali jakieś umowy, nie widziałem ich. Marcin powiedział mi tylko: „sprzedałem BitMarket:. „No to zarobiłeś?” „Nie, bo to jest obietnica, że jak będą zyski w ciągu roku to oni mi zapłacą warranty.”
– Dzisiaj czytam i słucham, jak Wojtek mówi, że jest poszkodowany i robi z siebie ofiarę a z tego co wiem, to Wojtek InQube – pożyczył czy pożyczał pieniądze ze spółek powiązanych z BitMarketem, emitował jakieś obligacje. Marcin mówił, że ma ogromne problemy z Wojtkiem bo on tych obligacji nie chce spłacić, nie chce oddać pieniędzy. Był problem ze spłatą pożyczek. Przed upadkiem giełdy w czwartek czy piątek, pytam Marcina, czy Wojtek oddał ci te pieniądze?” „Nie oddał”. Pewnie teraz już oddał, bo spółka giełdowa jest tym obciążona. Nie wiem, czy oni kupili BitMarket, Coś kupili, podobno domenę, jakiś system operacyjny. Nie wiem. Rola Wojtka jest dla mnie niezrozumiała. Teraz agencje prawnicze i pijarowe wydają komunikaty dla mnie trochę nieprawdziwe, bo ja nigdy nie byłem akcjonariuszem. Marcin kupił 19-20% akcji IQP przez jedną z naszych spółek, został na to namówiony, tak mi się wydaje, ale to Marcina Spółka był akcjonariuszem tej spółki IQ Partners, jako spółka a nie osoba fizyczna, a nie ja*.
– Dziwny wątek w tych komunikatach, że nabyłem akcje, pożyczyłem pieniądze od spółki zależnej emitując obligacje IQP a teraz tych pieniędzy nie chcę oddać do spółek związanych z BitMarketem. Tak naprawdę to nie wiadomo, jaka jest struktura tego BitMarketu. Chyba tylko Mariusz wiedział i Pleban i powinien wiedzieć IQP, bo robili audyty. Ja zawsze miałem problem z ustaleniem, jaka spółka odpowiada za BitMarket. czy to BitMarket Seszele czy Kvadratco, czy to tylko procesor płatności, czyli spółka, która tylko przyjmowała rachunki? Czeski film.
– Ktoś taką konstrukcję wymyślił, teraz myślę, że nie bez powodu. Muszą dojść do tego organa ścigania. Ja się czuje ofiarą tej całej układanki. Nie wiem, czy to było nieudolne zarządzanie, czy przerósł ich ten biznes? Nie jestem w stanie sobie odpowiedzieć.
Pyt: – Dla mnie giełdy bitcoinowe są stworzone dla hazardzistów, którzy mają jakieś pieniądze i chcą mieć jeszcze większe. Przecież nikt rozsądny nie będzie grał na giełdzie, która nie podlega kontroli KNF?
Tobiasz Niemiro: – Mam pan rację, dzisiaj jak na to patrzę, to trochę wygląda jak hazard, ale to nie jest powód, dla którego giełda się zamyka i traci środki, i klientów, bo to jest dramat setek tysięcy ludzi, Jestem z tym powiązany, bo straciłem swoje pieniądze, nie jestem od lat żadnym udziałowcem Giełdy Bitmarket. Jestem wierzycielem tej Giełdy. Ustalam, do kogo teraz należy, bo nie jest dla mnie oczywiste, że to Kvadratco jest operatorem tej Giełdy.
Pyt: Właśnie, ile pan ostatecznie stracił?
Tobiasz Niemiro: Mam udokumentowane ponad 1.172 tys. złotych. To są dla mnie ogromne środki, niestety, to nie są wszystkie środki, tylko że Marcinowi poginęły dokumenty. Nie wiem o co chodzi. Ja miałem dostęp do jego biura, on do mojego, i teraz jest problem.
Pyt: Czy w tej chwili ma pan kontakt z Marcinem?
Tobiasz Niemiro: – Nie, urwał mi się kontakt. się. Marcin obwinia mnie, że mu nie pomogłem, jest rozgoryczony i ma prawo być, jest w fatalnym stanie. Ja czuję się oszukany, obiecywał że pieniądze mi odda, były przekładane terminy. Jakąś rolę miały w tym osoby ze świata przestępczego, takie informacje domnie dochodzą. Wiem to ze szczątkowych informacji od Marcina, bo on się bał i nie chciał mówić. Błagałem go, żeby nie zadawał się z ludźmi podejrzanymi. Ale jest w tym też dziwna, niezrozumiała sprawa, to znaczy, nie wiem co kupiła Spółka IQ Partners ostatecznie, jaka jest rola Wojtka Przyłęckiego w tej całej historii, ale nie chcę ich pomawiać. Marcin mówił, że Wojtek kontaktował go z jakimiś ludźmi. Mógł chyba tworzyć jakiś rynek pozagiełdowy obrotu bitcoinem, ale to jest moja interpretacja, na podstawie tego co się tam działo i informacji, które zbieram, składam w całość. Marcin mówił zdawkowo, zacinał się, bał się czegoś bardzo, mówił że ma kupców na giełdę, że oferta na poziomie 15 mln euro. Nie wiem czy to była prawda, czy zasłona dymna?
– W niedzielę (7 lipca – przypis A.Socha) wyciągnąłem do niego rękę. Nie wiedziałem, że zamknie giełdę, wyrażał taką intencję, ale robił to wielokrotnie, narzekał że jest mu ciężko, że jest mu trudno, ale za każdym razem sądziłem, że to chwilowe załamanie. Był drugi atak hackerów na giełdę chyba w czerwcu 2019 roku, musieli zrestartować system. Dopiero po kilku dniach się o tym dowiedziałem. Musiał ukrywać przede mną wiele rzeczy.
– W niedzielę, na kilka dni przed upadkiem giełdy, Marcin był w bardzo dziwnym stanie. Część biznesów prowadziliśmy razem, część oddzielnie, ale to wszystko wyglądało tak, że żeśmy to razem zaplanowali. Dla mnie jest to podwójnie trudna sytuacja. I o tym podczas tego niedzielnego dziwnego spaceru od biura do jego domu z nim rozmawiałem, chciałem mu jakoś pomóc. Cały czas go pytałem, dlaczego już nie chce tej giełdy prowadzić? Mówił, że się boi, że go zabiją, że nawet w więzieniu go zabiją, chciał iść do wiezienia! To były szokujące dla mnie historie, które mówił. Próbowałem z niego wyciągnąć, o co chodzi, ale tylko zdawkowo odpowiadał.
Pyt: Może ktoś od początku zaplanował, że w jakimś momencie ogłosi upadłość BitMarketu?
Tobiasz Niemiro: – Czy to ktoś zaplanował już w chwili zakupu tej giełdy czy to wynikło w trakcie, nie wiem? Czekam na wezwanie organów ścigania, żeby wszystko opowiedzieć, co wiem. Dowiedziałem się, że Marcin jedną ze spółek sprzedał miesiąc czy 2 miesiące wcześniej Zastanawiamy się, do kogo ja mam pójść po moje pieniądze, czy do Kvadratco czy BitMarket Seszele, czy do Marcina, czy pana, który pojawił się w brytyjskich KRS-ach? Marcin mówił mi to, co chciałem usłyszeć, że walczy, rozwija giełdę razem z Wojtkiem. To było jeszcze 4-5 dni przed upadkiem giełdy. Wojtek mówił, że będą kantory otwierać, więc była perspektywa, a jest dramat tysięcy ludzi, ja się biznesowo i wizerunkowo z tego nie podniosę. Bo narracja IQP jest taka, że to razem z Marcinem robiliśmy że oni są poszkodowani. Każdy sobie linię obrony przygotował. Mam do czynienia z potężnym przeciwnikiem procesowym. Dla mnie ich rola jest niejasna, nie wiem jakie finalnie umowy podpisali w listopadzie 2018 roku, czy te umowy nie zginęły? Marcin z IQP współpracuje, tworzą wspólny front. Liczę, że prawda wyjdzie na jaw. Ale czuję się ofiarą całego zamieszania, to głupio mówić „ofiarą”, ale bardzo przeżywa to moja rodzina. Nie wiem dokładnie, co zaszło? Chcę pomóc organom ścigania.
Rozmawiał Adam Socha
Tekst cytowany w całości ze źródła.
Od Redakcji BitHub
Jeszcze przed znalezieniem powyższego wywiadu czytaliśmy na Polskim Forum Bitcoin.pl następujący, ciekawy wpis: