Wolny, jak z lat 90-tych, ograniczony. Czy Mileta Rajović za rekordowe 3 mln euro zbawi Legię?
Jeszcze kilka lat temu transfer do Ekstraklasy w okolicach miliona euro był zjawiskiem. Dziś taka kwota nie robi na nikim większego wrażenia. Legia Warszawa postanowiła zawiesić poprzeczkę jeszcze wyżej, bijąc rekord naszej ligi. Media donoszą, że lada dzień, za około trzy miliony euro, na Łazienkowską 3 trafi Mileta Rajović, który już zameldował się w stolicy. Czy to będzie strzał w dziesiątkę? Spoiler: być może, ale w odpowiednich, cieplarnianych warunkach.
Mileta Rajović – czy Legia wyda 3 miliony euro na maszynkę do strzelania goli?
Kwota budzi respekt, oczekiwania jeszcze większe. Ale kim właściwie jest 25-letni Duńczyk? I dlaczego jego potencjał wzbudza skrajnie różne opinie? Poczytaliśmy zarówno w angielskich, jak i duńskich mediach. Zapoznaliśmy się z opiniami zarówno dziennikarzy, jak i kibiców. Mamy pełen obraz piłkarza, który za moment może stanowić o sile rażenia Legii.
Ostatni sezon Rajović spędził na wypożyczeniu w ojczystym Broendby. Napisać, że nie zrobił tam furory, to nie napisać nic. Zaliczył niezłe wejście, z czterema golami w pierwszych trzech meczach. Wiosną – po zwolnieniu trenera i dyrektora sportowego, którzy go sprowadzali – brutalnie spadł w hierarchii. W finałowej fazie sezonu był głównie rezerwowym i nie trafił do siatki w żadnym z dziewięciu meczów, w których brał udział.
Miejscowa prasa jest zgodna, co do tego, że w Kopenhadze nikt za nim nie płacze. Mimo wszystko, nawet jego krytycy przyznają, że w polu karnym potrafi być zabójczy. Podkreślają, że ma instynkt, wie, gdzie się ustawić, jest silny fizycznie i nie potrzebuje wielu kontaktów z piłką, by zdobywać bramki. Ale poza tym – jak mówią otwarcie – „prawie wszystko inne to jego słabość”.
W Anglii? Klon Haalanda, który… przestał łapać się do pierwszego składu
Wcześniej, w drugoligowym angielskim Watford, szło mu znacznie lepiej. Nadano mu nawet przydomek „Hertfordshire Haaland”, bo – podobnie jak norweski snajper – jest kawałem chłopa (196 cm). Rzadko dotyka piłki, ale jak już dotknie, to robi się groźnie.
Problem w tym, że wszystko to dzieje się wyłącznie w „jego biurze”, jak sam określił pole karne. Poza nim Rajović znika. Nie angażuje się w grę, nie buduje ataków, nie przytrzymuje piłki, nie rozgrywa. Ma słaby pierwszy kontakt, kiepsko podaje, w starciach fizycznych nie zawsze wykorzystuje swoją posturę. W skrócie? On po prostu nie uczestniczy w grze, dopóki piłka nie wpadnie w „jego” sektor. W dzisiejszym futbolu, w którym napastnik często musi być kreatorem, presserem, zbierającym i rozdzielającym piłki, to spore ograniczenie. I jeden z głównych powodów, dla których jego rola w Watfordzie została sprowadzona do „super-rezerwowego”.
Ale nie ma sensu umniejszać temu, co Rajović faktycznie potrafi. Jego bramki są niemal kalką: świetne ustawienie, wyczucie momentu, dobra reakcja, precyzja. Strzela z pierwszej piłki, głową, wewnętrzną stroną stopy. Ma znakomity timing i wyczucie, kiedy wejść między obrońców. Strzela gole brzydkie, ale regularne. Typowy snajper z lat 90.
Przykłady? Debiutancki dublet z Coventry w barwach Watford. Później główki z Birmingham i Millwall, dobitki z Rotherham i Norwich, czujne dołożenie nogi po odbitej piłce z Chesterfield. Rzadko drybluje, prawie nigdy nie schodzi na boki, nie lubi gry kombinacyjnej. Ale jak już dostanie dobrą piłkę w szesnastce, zwykle kończy akcję przynajmniej celnym strzałem.
Podsumowanie: potencjalnie bramkostrzelny wyrobnik jak z lat 90-tych
To nie jest napastnik do tiki-taki. Nie weźmie piłki w środku pola, nie rozprowadzi akcji, nie założy pressingu od pierwszej minuty. Ale jeśli Legia będzie grać ofensywnie, z dużą liczbą dośrodkowań i celnych podań w pole karne, to może być idealnym wykończeniowcem.
Rajović w jednym z wywiadów sam nie ukrywał, że jeszcze kilka lat temu był półamatorskim piłkarzem mieszkającym z rodzicami. „Wiem, że nie jestem gotowym produktem” – mówił. Oczekiwania wobec rekordowego transferu będą ogromne. Jeśli jednak trener Edward Iordănescu znajdzie na niego pomysł, może się okazać, że z pozornie jednowymiarowego napastnika Legia zrobi maszynkę do goli.