Legia podbija Poznań i sięga po Superpuchar Polski. Wymarzony początek sezonu
Na pohybel ekspertom i na pohybel bukmacherom, Legia Warszawa pewnie sięga po Superpuchar Polski. W rzeczywistości, w meczu z Lechem Poznań, ich prowadzenie nie było zagrożone nawet przez chwilę. Może za wyjątkiem samej końcówki, kiedy Kolejorz włączył wyższy bieg, ale na odwrócenie losów meczu było już zdecydowanie za późno.
Lech – Legia: goście wygrywają Superpuchar Polski, Kolejorz stłamszony we własnym domu
Przed meczem Lech w oczach wszystkich, poza kibicami Legii, był oczywistym faworytem. W końcu to mistrz Polski, do tego grający u siebie. Drużyna bardziej ustabilizowana, z tym samym trenerem, co w poprzednim sezonie. Do tego wzmocniona chociażby Robertem Gumnym, który po kilku latach w Niemczech zdecydował się na powrót na Bułgarską. Legia? Chaos. Nowy trener, brak transferów i kibice coraz głośniej okazujący niezadowolenie na temat zarządzania klubem. Bukmacherzy również stawiali na Lecha, aczkolwiek nie na tyle, żeby można było nazwać go pewniakiem.
Eksperci jedno, a piłka drugie. Legia przycisnęła od samego początku. Bramki Lecha świetnie bronił jednak Bartosz Mrozek, dwojąc się i trojąc między słupkami. W 33. minucie, przy strzale głową Pawła Wszołka, nawet on nie miał wiele do powiedzenia.
Kolejny klin Legia wbiła jeszcze przed przerwą. Fantastyczne podanie Jurgena Elitima i jeszcze lepsze przyjęcie i wykończenie Ilii Szkurina. Do przerwy było może nie sensacyjnie, ale na pewno zagarnięte niespodziewanie łatwo 2:0 dla gości.
Lech golem kontaktowym odpowiedział dopiero w 81. minucie, kiedy to do bramki Kacpra Tobiasza trafił Filip Szymczak. W oczach dziesiątek tysięcy kibiców Lecha zaiskrzyła się nadzieja. Próbowali, atakowali, ale na konkretny zabrakło czasu.
Legia idealnie wchodzi w nowy sezon, Lech ma pole do refleksji
Legia podbija stadion w Poznaniu, zgarnia trofeum i tańczy na środku boiska obiektu świeżo upieczonego mistrza Polski. Czy można wyobrazić sobie lepiej rozpoczęty sezon?
Tym bardziej, że ledwie kilka dni temu wygrali też swój pierwszy mecz w europejskich pucharach, 1:0 z kazachskim Aktobe. Celem dla nowego trenera Legii – Edwarda Iordănescu – są trofea, z mistrzostwem Polski na czele. Ekstraklasa startuje dopiero za kilka dni, ale trzeba przyznać, że Rumun zaczął z wysokiego „C”.
A Lech? Trener Frederiksen na pewno ma pole do przemyśleń. Taka porażka, na swoim stadionie, w meczu o taką stawkę nie ma prawa napawać optymizmem. To tak, jakby zaraz po przebudzeniu z szerokim uśmiechem, dostać wiadrem zimnej wody w twarz.
Bo tego w Poznaniu, przegranej w tak wątpliwym stylu, nie spodziewał się dzisiaj chyba nikt.