Lech odbił się od drzwi Ligi Mistrzów. Czas wracać do klubu z tanim piwem

Lech odbił się od drzwi Ligi Mistrzów. Czas wracać do klubu z tanim piwem

Kolejka do Ligi Mistrzów. Za największymi klubami Europy stoi Lech Poznań. Na swoim terenie jest królem. Ma najlepsze fury i najlepsze dziewczyny, ale próba prześlizgnięcia się do elity najprawdopodobniej skończy się fiaskiem. Może tym razem się uda? Bramkarz patrzy, mierzy wzrokiem, ocenia ubogi strój i sportowe buty. Ten klub nie jest dla nas. Jeszcze nie. Czas wrócić do studenckiego lokalu z tanim piwem. W pierwszym meczu z Crveną Zvezdą mistrzowie Polski przegrali 1:3 i przed rewanżem są w beznadziejnej sytuacji.

Crvena Zvezda wypunktowała Lecha. Awans wisi na włosku

Pierwsze minuty pokazały dokładnie to, czego mogliśmy się spodziewać i co mogliśmy sobie wyobrażać. Goście wyszli na boisko i od razu zaczęli grać szefów. Jakby na wstępie chcieli usadzić piłkarzy Lecha na miejscu siedzącym. Piłkarze Crvenej Zvezdy przejęli inicjatywę, czego potwierdzeniem był gol Rade Krunicia. Dodajmy: zdobyty po przepięknej zespołowej akcji. Kiedy Serb strzelał, a Cherif Ndiaye efektownie asystował, obrońcy Lecha nie mieli nic do powiedzenia. Za szybko, za dokładnie. Jedynym, który rzeczywiście mógł zrobić coś więcej był bramkarz – Bartosz Mrozek – ale piłka przelała się po jego rękawicach i wpadła do siatki.

To był trudny moment. Część kibiców pewnie załamała ręce. Okej, po prostu jesteśmy za słabi. Na szczęście piłkarze Lecha mieli w sobie zdecydowanie więcej ikry. Gol dla gości, zamiast podłamać, zmotywował.

https://twitter.com/sport_tvppl/status/1953174087435436408

I jeśli chodzi o wielkie rzeczy Serbów w pierwszej połowie, to byłoby na tyle. Oprócz pojedynczych wyjść, przebłysków, sztuczek, to Lech miał inicjatywę. To Lech próbował, grał z większym polotem. I to Lech strzelał. Konkretnie Mikael Ishak, który w kliniczny sposób wykorzystał genialnie dośrodkowanie Joao Moutinho. Kąt był ostry, ale jeszcze ostrzejszy był snajperski instynkt Szweda. Powiało optymizmem.

Początek drugiej połowy był jednak jednocześnie początkiem końca o korzystnym wyniku. Najpierw, po zamieszaniu w polu karnym, do bramki ponownie trafił Krunić, a kropkę nad „i” postawił Bruno Duarte, strzelając gola w piątym kolejnym spotkaniu Crvenej. Wszystko wróciło do normy. Wypełniony stadion przy Bułgarskiej oglądał bęcki od europejskiego średniaka, czyli miana, do którego polskie kluby wciąż aspirują. A który sukcesy w Lidze Konferencji nieco zakłamują.

https://twitter.com/sport_tvppl/status/1953368251410297016

Elita wciąż nie dla nas

Polska piłka klubowa przeżywa rozkwit, jakiego na tę skalę jeszcze nie widzieliśmy. Nasze kluby dochodzą do ćwierćfinałów Ligi Konferencji. Dziarsko pniemy się w rankingu UEFA, zostawiając za plecami kraje, które jeszcze kilka lat temu były zdecydowanie poza zasięgiem. Należy jednak zdać sobie sprawę z jednej ważnej rzeczy. Liga Konferencji w porównaniu z Ligą Mistrzów to jednak zupełnie inne miejsce. Ta pierwsza, trochę jak zabawa w klubie studenckim. Kupony na szoty, hostessy wciągające przechodniów z ulicy i DJ Bolek za konsoletą. Ta druga – ekskluzywny lokal w podziemiach gigantycznego hotelu, tylko dla elity.

Zbieżności jest sporo. Jest tak samo dobra zabawa, ale na „trochę” innych zasadach. No i próg wejścia, pieniądze, prestiż, elitarność – to jednak inna planeta.

Szanse w rewanżu? Oczywiście są, bo piłka jest okrągła, dopóki jest w grze i tak dalej… Natomiast odrobienie dwubramkowej straty w piekle, jakim jest stadion w Belgradzie, graniczy z cudem. Kluby, które ostatnio tam wygrywały? PSV Eindhoven (męczyło się i zwyciężyli 3:2) i FC Barcelona (wygrała 5:2). Nic więc dziwnego, że popularny bukmacher za każde 100zł postawione na awans Lecha, płaci 1750zł.

Nie ta liga. Za mało eleganckie buty, za tani garnitur i krawat z matury. Spróbujmy za rok. Może ochroniarz nie zauważy.

Dziękujemy, że przeczytałeś/aś nasz artykuł do końca. Obserwuj nas w Wiadomościach Google i bądź na bieżąco!
Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie będzie opublikowany.