Zbrojny incydent na morzu. Najszybciej „rosnące” pole naftowe świata przyciąga uwagę – i roszczenia
W przeciągu weekendu miał miejsce incydent na Morzu Karaibskim. Wenezuelski jednostka patrolowa (w praktyce okręt uzbrojony, tyle, że słabiej niż „pełnowartościowe” okręty wojenne) naruszył morską strefę ekonomiczną Gujany. Zbliżył się do jednostek należących do koncernu Exxon Mobil, a obsługujących wydobycie ropy z pola naftowego Stabroek.
Wenezuelski okręt blokował jednostki naftowe Exxona, zbliżając się do nich niebezpiecznie blisko. Jak podały Siły Obronne Gujany, miał jednak oddalić się w niedzielę. Incydent sprowokował serię strzelistych komunikatów – potępiła go m.in. Organizacja Państw Amerykańskich. Amerykański Departament Stanu mówił zaś o „niedopuszczalnej prowokacji”.
Pole Stabroek, znajdujące się pod dnem morza w obrębie wód terytorialnych Kooperacyjnej Republiki Gujany (jak brzmi oficjalna nazwa tego państwa), stanowi najszybciej „rosnące” złoże ropy naftowej i gazu na świecie. Do gigantycznych rezerw, które tam odkryto, wciąż dochodzą bowiem nowe znaleziska. Uczyniły one Gujanę, jedno z biedniejszych państw świata, jednym z kluczowych graczy na rynku naftowym.
Głównym beneficjentem tego naftowego boomu – prócz samej Gujany, której PKB rosło w ostatnich latach w nieprawdopodobnym tempie – okazał się koncern Exxon Mobil, który zorganizował i prowadził poszukiwania złóż na wodach tego kraju. Odkrycia przeszły wszelkie oczekiwania – jak zawsze jednak, wizja przyszłych obfitych zysków ściągnął łakomy wzrok chętnych, pragnących zawłaszczyć je dla siebie.
Exxon i wszyscy chętni na zyski
W przypadku tradycyjnego rywala koncernu Exxon, czyli firmy Chevron, trudno mówić nawet o przywłaszczeniu, Firma ta próbuje „dobrać” się do gujańskich złóż naftowych poprzez fuzję i przejęcie jednego z mniejszych podmiotów, Hess Corp., które mają tam swoje udziały. Exxon naturalnie nie chce o tym słyszeć, i obydwie firmy toczą obecnie o to batalię prawną.

Zagrożeniem zarówno dla obydwu wspomnianych firm, jak i samej Gujany, okazała się natomiast sąsiednia Wenezuela. Rządzona przez operetkowego dyktatora Nicolasa Maduro, i zrujnowana ekonomicznie i cywilizacyjnie „boliwariańskim socjalizmem”, jaki przez lata uskuteczniali Maduro oraz jego poprzednik, Hugo Chavez, z chciwością patrzy na naftowe bogactwo, jakie odkryto tuż za jej granicą.
Maduro „przypomniał” sobie o zadawnionych pretensjach terytorialnych wobec sąsiada. Ponad rok temu przeprowadził też fasadowe „referendum”, które miałoby mu jakoby dać prawo do zajęcia więcej niż połowy terytorium Gujany. A także, przede wszystkim, jej wód terytorialnych, gdzie Exxon wydobywa gigantyczne ilości ropy. I choć nie poważył się faktyczną inwazję, napięcie (i zagrożenie wojną) w regionie się utrzymuje.