Założyciel aplikacji Telegram otruty przez rząd?! „Myślałem, że to koniec”
Założyciel Telegrama i pomysłodawca blockchainu TON opowiedział ostatnio historię, która brzmi jak scenariusz politycznego thrillera. W rozmowie z Lexem Fridmanem Pawieł Durov wyznał, że wiosną 2018 roku padł ofiarą próby otrucia. To był gorący czas. Rosyjskie służby bezpieczeństwa zażądały od niego kluczy szyfrujących, czyli w praktyce dostępu do prywatnych wiadomości użytkowników. Durov odmówił. W odpowiedzi Rosja zablokowała aplikację na swoim terytorium. Wierząc jego relacjom, mogło się skończyć to znacznie gorzej.
Pawieł Durov: „Próbowano mnie otruć, bo nie dałem kluczy do Telegrama”
Według jego relacji pewnego wieczoru zauważył coś dziwnego przy swoich drzwiach. Kilkadziesiąt minut później poczuł silny ból, a w drodze do łazienki miał wrażenie, że kolejne funkcje jego ciała przestają działać. „To było jak powolne wyłączanie organizmu” – wspomina.
Do wszystkiego doszło, gdy Telegram przeprowadzał rundy finansowania dla TON i zebrał gigantyczną sumę 1,7 miliarda dolarów. Sukces, który miał dać mu niezależność, stał się jednocześnie momentem największego zagrożenia.
Nie bez znaczenia jest tło polityczne. To właśnie wtedy głośno było o sprawie Siergieja Skripala w Wielkiej Brytanii, gdzie użyto środka paraliżującego nowiczok. Durov jest ostrożny. Nie wskazuje palcem sprawców, bo nie złapał nikogo za rękę, ale sugeruje, że mógł paść ofiarą tej samej logiki działań. Uciszania ludzi niewygodnych dla Kremla.
Francuski szantaż i Telegram w tle
To jednak nie koniec jego opowieści. W 2024 roku miał znaleźć się pod presją z kolei francuskich służb. Mieli próbować wymusić na nim zablokowanie prorosyjskich kanałów na Telegramie. W zamian obiecywali pomoc w jego własnych kłopotach prawnych we Francji. Durov nazwał to „szantażem politycznym”, który godzi zarówno w niezależność wymiaru sprawiedliwości, jak i w wolność debaty publicznej. I na propozycję „nie do odrzucenia” nie przystał.
Choć tutaj również nie przedstawił dowodów, jego słowa znów pokazują, jak aplikacja stała się areną globalnej rozgrywki. Nie chodzi już tylko o sposób na wysyłanie wiadomości i komunikację. To platforma, na której ścierają się interesy mocarstw, wywiadów i rządów. A sam Durov – czy tego chce, czy nie – stał się jedną z najważniejszych postaci tej układanki. Za swoją niezależność płaci nie tylko kłopotami prawnymi, lecz także, jak twierdzi, próbą odebrania mu życia.
