Zabójcy Kirka grozi egzekucja Biały Dom ogłasza rozprawę z lewackimi ekstremistami, setki zwolnień – czyli morderstwo i konsekwencje
Spektakularne morderstwo Charliego Kirka, lidera ruchu Turning Point USA oraz politycznego sojusznika Donalda Trumpa, wywołuje kolejne następstwa. Prócz oczywistych – tych prawno-karnych, w związku z ujęciem sprawcy (którego schwytanie zajęło skądinąd dłużej, niż się spodziewano) – wywołuje także te sięgające nieco dalej, i wykraczające swoim zasięgiem poza samego mordercę, 22-letniego Tylera Robinsona, którego motywem miała być niezgoda z poglądami politycznymi Kirka.
Jak poinformował we wtorek na konferencji prasowej Jeff Gray, prokurator okręgowy w Utah, władze stanowe przedstawiły formalne zarzuty zarzuty Tylerowi Robinsonowi. Z uwagi na amerykańską tradycję prawną oraz zasadę, że jako winna może zostać określona tylko osoba, którą już skazano, Robinson jest określany jako „domniemany zabójca” („alleged assassin”), mimo góry dowodów – na czele z jego własnym przyznaniem się – że to on był sprawcą tego zabójstwa.
Akt oskarżenia obejmuje m.in. „kwalifikowane morderstwo” („aggravated murder”), za który grozi kara główna – i jak stwierdził prokurator, właśnie o karę śmierci będą się starać prokuratorzy (w Utah jest ona wykonywana przez śmiertelny zastrzyk lub rozstrzelanie). Prócz tego postawiono mu także litanię innych zarzutów – dotyczących zacierania śladów, utrudniania postępowania poprzez ukrycie karabinu, zachęcania do usuwania śladów elektronicznych etc.
Skala „politycznego zaangażowania”
Co jednak najważniejsze – jest bardzo prawdopodobne, że nie będzie on jedynym oskarżonym w sprawie morderstwa. Pierwszym z współwinnych okazał się niejaki George Zinn, lat 71. Zinn, który uchodzi za politycznego obsesjonata, miał przyznać się policjantom, że to on zastrzelił Kirka. Uczynił to świadomie, aby, jak twierdził, faktyczny odpowiedzialny za morderstwo mógł zbiec. Liczył się przy tym z aresztem, jednak z uwagi na poziom swego „zaangażowania politycznego” oraz takież sympatie, był na to gotów.
Okazało się jednak, że grozić mu będzie daleko więcej niż tylko przejściowy areszt. Gdy bowiem znajdował się w policyjnym areszcie, policjanci zdołali uzyskać dostęp do jego telefonu. I odkryli tam materiały o treści jednoznacznie pedofilskiej – sam Zinn do takich skłonności również miał się przyznać. W rezultacie, prócz zarzutu utrudniania postępowania poprzez fałszywą deklarację, usłyszał także cztery zarzuty seksualnego wykorzystywania nieletnich. Za co potencjalnie grożą mu dziesiątki lat więzienia.
Długie macki terroryzmu
Również jednak i Zinn nie zamyka listy potencjalnych odpowiedzialnych za morderstwo – ta może być dużo dłuższa i obejmować dziesiątki albo setki osób. Po zamachu bowiem Biały Dom, a na jego poleceni także (w końcu) federalne organa śledcze, zwróciły także bliższą uwagę na ekstremistyczne grupki lewackie, które otwarcie głoszą przemoc (w tym i zamachy) jako metodę realizacji swych postulatów politycznych – w tym przypadku idei wokeizmu, bardziej niż nieco zalatujących neomarksizmem.
W szczególności celem śledztwa ma być ugrupowanie Armed Queers of Salt Lake City – ekstremistyczna grupa lewacka skupiająca się na przemocy „w obronie LGBT”, składająca się w dużej mierze z transseksualistów (takowym był też domniemany kochanek Robinsona). Z uwagi tak na wyniki śledztwa (m.in. dot. aktywności elektronicznej sprawcy), jak i na wpisy osób z nią powiązanych podejrzewa się, że Robinson mógł być jej członkiem. Sama zaś grupa mogła o zamachu wiedzieć z wyprzedzeniem.
Nic bez pieniędzy podatnika?
Na tym zresztą jej aktywność się nie zaczęła, bo tak ona, jak i inne grupy miały m.in. jeździć na „rewolucyjne szkolenia” na Kubie czy utrzymywać kontakty z organizacjami palestyńskimi. Co prawda Armed Queers błyskawicznie zamknęła swoje konta w mediach społecznościowych, jednak dla policji to oczywiście nie przeszkoda. Zwłaszcza że media te, w tym i portal Discord, gdzie miały funkcjonować zamknięte fora dyskusyjne tego środowiska, przecież przechowują archiwalne wersje nawet usuniętych w teorii treści.
Nawet to może nie być koniec. Osoby z otoczenia Donalda Trumpa sugerują bowiem, że szeroko zakrojone śledztwo antyterrorystyczne dotyczyć będzie całego ekosystemu lewackich grupek zbrojnych oraz marksistowskich, wokeistycznych oraz gejowskich ekstremistów. Na czele jest tu niesławna Antifa, czyli luźna liga lewackich bojówek – które jednak są dobrze zorganizowane, bardzo dobrze finansowane (ten aspekt sam w sobie ma być szczególnie wnikliwie badany) oraz nawzajem skomunikowane.
Morderstwo jako narzędzie debaty
Co ciekawe, do momentu nagłego wzrostu „popularności” owej grupy pośród służb policyjnych i antyterrorystycznych ze względu na podejrzenie o zaangażowanie w morderstwo, Armed Queers nie wypierała się terroryzmu jako metody swoich działań. Przyczyny tej pewności siebie mogą być bardzo proste – jest bardzo prawdopodobne, że ta organizacja terrorystyczna (!) w okresie rządów Demokratów była wspierana finansowo ze środków publicznych. Dowody na to wskazujące zaczynają pojawiać się w przestrzeni publicznej (a propos poniższego: link, link, link, link.
To z kolei może doprowadzić do policyjnej „czystki” i zarzutów karnych wobec całej sieci ekstremistycznych grup, ich członków oraz sympatyków, także tych w teorii niezaangażowanych. W międzyczasie, innego rodzaju czystka ma miejsce na amerykańskim rynku pracy. Tuż po zabójstwie Kirka tysiące osób o skrajnie lewicowych poglądach cieszyło się z tego, szydziło z ofiary i niedwuznacznie sugerowało konieczność dalszych takich działań.
Od końca ubiegłego tygodnia setki takich osób straciło pracę. Ma to miejsce zarówno na skutek nacisków publicznych (szczególnie wiele takich przypadków było pośród nauczycieli i wykładowców uniwersyteckich, których pracodawcy zależą od publicznych środków), jak i zwyczajnej skłonności wielu firm do minimalizowania ryzyka pozwów oraz szkód PR-owych.
