Wojna w Azji: rozmowy pokojowe, Trump grozi wstrzymaniem handlu
Jak ogłoszono, trwająca wojna graniczna pomiędzy Tajlandią i Kambodżą może (choć bynajmniej nie musi, o nie…) znaleźć swoje rozwiązanie. Przywódcy obydwu krajów mają spotkać się w poniedziałek w Kuala Lumpur, w Malezji. Publicznie naciskał ich w tej sprawie Donald Trump, wzywając i „zachęcając” do zawieszenia broni.
Premier Kambodży, Hun Manet, oraz p.o. premiera Tajlandii, Phumtham Wechayachai – w tym kraju bowiem wojna pociągnęła za sobą kryzys polityczny, który wymusił ustąpienie urzędującej premier, Paetongtarn Shinawatry – spotkają się w poniedziałek, by dyskutować o sposobach rozwiązania konfliktu. O ile oczywiście to jest możliwe – biorąc pod uwagę sprzeczne interesy obydwu stron oraz fakt, że obydwaj przywódcy, mimo formalnej rangi, wcale nie uchodzą za faktycznie kluczowych decydentów.
W przypadku Kambodży tą postacią jest Hun Sen – b. premier i minister, obecnie zaś formalnie „jedynie” przewodniczący khmerskiego Senatu. Realnie jednak w dalszym ciągu uchodzi za szarą eminencję kraju. W Tajlandii układ polityczny jest nieco bardziej skomplikowany. Paetongtarn Shinawatra uchodziła za marionetkę swojego ojca, b. premiera Thaksina Shinawatry. Z kolei Phumtham Wechayachai, notabene też b. premier, jest związany z kręgami wojskowymi i dworem króla Vajiralongkorna.
Kto w tym faktycznym chaosie może podjąć rzeczywistą decyzję, trudno stwierdzić. Tym bardziej, że wojna okazała się mieć dodatkowy wpływ na destabilizację tajskiej sceny politycznej.
Negocjacje sobie, wojna sobie
Jeśli chodzi o same spodziewane negocjacje w Kuala Lumpur, to wiadomo, że przedstawiciele Kambodży chcą zaoferować bezwarunkowe zawieszenie broni. Tajowie z kolei naciskają na obwarowanie przerwania walk obustronnym wycofaniem wojsk ze strefy przygranicznej oraz wspólnym wypracowaniem politycznego rozwiązania sporu granicznego. Trzeba przyznać, że warunki obydwu stron wydają się zaskakująco konstruktywne – nawet jeśli jest to zabieg przede wszystkim PR-owy.
Ten ostatni może mieć o tyle uzasadnienie, że Donald Trump, który intensywnie zaangażował się w mediację i starania, by wojna się zakończyła, uczynił to swoimi metodami. Zagroził mianowicie wstrzymaniem negocjacji handlowych (i w konsekwencji nałożeniem wysokich ceł) na obydwa kraje. Mając na względzie istotność eksportu do USA, żaden z przywódców może nie chcieć zmierzyć się z oskarżeniem o brak chęci porozumienia – i ponosić tego ewentualnych kosztów politycznych.
W międzyczasie, pomimo wyznaczonych negocjacji, wojna dalej trwa. W niedzielę w dalszym ciągu dochodziło do wymiany ognia wzdłuż linii zajmowanych przez oddziały obydwu stron. Oficjalnie zginęło dotąd 35 osób, 200 zostało rannych, zaś 200 tys. musiał opuścić swoje domy. Nieoficjalnie – cóż, teren walk jest pokryty lasem równikowym, w którym łatwo jest różne rzeczy ukryć. Niestety zatem liczba ta może być wyższa.
