Waszyngton grozi kolejnymi sankcjami na Rosję. Pokój czy impas w Ukrainie?
Od wielu dni w centrum uwagi znów znalazła się geopolityka, a konkretnie relacja Waszyngtonu i Moskwy w kontekście wojny w Ukrainie. Jak donosi Bloomberg, administracja USA sygnalizuje gotowość do sięgnięcia po kolejne narzędzie nacisku, jeśli Kreml zamknie drzwi przed rozmowami pokojowymi z Ukrainą. Tym razem chodzi rzekomo o chirurgiczne uderzenie w rosyjski sektor energetyczny, czyli źródło twardej waluty, które daje Moskwie poczucie finansowego bezpieczeństwa.
Amerykanie uważnie przyglądają się flocie tankowców działających poza oficjalnym systemem, statkom zmieniającym bandery, porty i ubezpieczycieli szybciej niż traderzy zmieniają pozycje na rynku ropy. Nie jest tajemnicą, że to właśnie ten „szary” system transportowy pozwala Rosji omijać dotychczasowe ograniczenia i sprzedawać surowiec w olbrzymich ilościach do kupców w Azji czy na Bliskim Wschodzie.
Cios w serce systemu?
Uderzenie w pośredników, armatorów i handlowców byłoby więc ciosem nie wizerunkowym, lecz realnym, takim który może przełożyć się na przepływy gotówkowe i samego rubla. Taki nowy pakiet restrykcji jest traktowany w Waszyngtonie nie tylko jako kara, ale element negocjacyjnej układanki. Sankcje przestają być celem samym w sobie. Stają się kartą przetargową.
Rynki kapitałowe dobrze pamiętają, że presja ekonomiczna bywa skuteczna dopiero wtedy, gdy druga strona widzi realną alternatywę, a nie jedynie zamkniętą ścianę. Symboliczne znaczenie mają też rozmowy prowadzone z europejskimi dyplomatami. USA wyraźnie chcą uniknąć scenariusza, w którym sankcje stają się kolejnym punktem sporu transatlantyckiego. Inwestorzy wiedzą, że brak jedności Zachodu to zawsze czynnik destabilizujący Europę.
Czy nowe restrykcje wystarczą, by skłonić Moskwę do zmiany kursu i akceptacji warunków pokoju z Kijowem? Jak dotąd, panuje ostrożny sceptycyzm. Historia pokazała, że Rosja potrafi długo funkcjonować pod presją, nawet kosztem kondycji społeczeństwa i długoterminowego rozwoju. Jednocześnie coraz trudniej ignorować fakt, że każdy kolejny miesiąc wojny wysysa kapitał, technologię i zaufanie inwestorów. Warto podkreślić, że jak dotąd żadne z sankcji nie zatrzymały rosyjskiej armii i prawdopodobnie te również nie przyniosą takiego rezultatu.
