
Tragiczna wpadka Pentagonu. Rosyjska flaga w „Święto Flagi”. Media grzmią
„Media grzmią” – te tytułowe dwa słowa mogłyby, jeśli podejść by do sprawy z odrobiną filozoficznego zacięcia, stanowić alegorię dzisiejszego stosunku publiki do informacji. Czy też tego, co za tę informację nader często uchodzi. Doskonałym tego przykładem jest dzisiejsza historia, która w istocie z niczego zdołała doprowadzić do serii emocjonalnych wyładowań w sferze publicznej. Jej głównym bohaterem jest zaś pewna flaga.
Ad rem – falę ogromnego oburzenia (napędzanego, rzecz jasna, właśnie przez media) wywołało tło oficjalnego wpisu amerykańskiego Departamentu Obrony. Pentagon opublikował ów post z okazji mającego tam miejsce w sobotę Dnia Flagi. „Uczcijmy symbol naszego narodu oraz gwiazdy i pasy, które jednoczą nas wszystkich. Prezentując naszą narodową flagę i rozważając wartości, które ona reprezentuje, świętujmy wolność, odwagę i niezłomność, które czynią nasz kraj wielkim” – napisano na portalu X.
Flaga niezgody
„Gwiazdy i pasy” to oczywiście potoczna nazwa znanej wszystkim amerykańskiej flagi. Flaga ta sama w sobie jest źródłem pewnych kontrowersji – głównie w związku z faktem jej dość częstego znieważania przez aktywistów pro-imigracyjnych (którzy z kolei sami wywijają flagami Meksyku lub ruchu LGBT), co spowodowało, że administracja Trumpa zapowiedziała złożenie projektu przepisów wprowadzających karalność takich zachowań.
Tym razem jednak emocje wywołała nie flaga amerykańska, lecz rosyjska. Która znalazła się jakoby w tle grafiki zamieszczonej we wpisie. Różni komentatorzy o rozmaitym stopniu powagi, tudzież jej braku, z miejsca poczęli wyciągać z tego faktu daleko idące wnioski. „Dyskretne” umieszczenie rosyjskich barw we wpisie miałoby być jakoby dowodem tajnego przymierza Białego Domu z Kremlem. Sam zaś Donald Trump miałby w ten sposób ponad wszelką wątpliwość udowodnić, że jest kontaktem rosyjskiego wywiadu.
Ostatecznie każdy agent i konfident zwykł machać flagą kraju, który go zwerbował do tajnej współpracy, nieprawdaż?
To z pewnością spisek!
Tak też pomyślało wielu, twierdząc, że oto nareszcie mają niepodważalny dowód rosyjskich powiązań Trumpa oraz sympatii jego ekipy. Niestety znaleźli się też ludzie, którzy nie dostrzegli przełomowości chwili i poczęli to emocjonalne uniesienie brutalnie podkopywać – za pomocą przyziemnej logiki. Wskazali oni, że w tle nie ma żadnej rosyjskiej flagi. Są jedynie pasy – biały i czerwony – które flankują trzy wyeksponowane w centrum złote gwiazdy.
Z uwagi jednak na fakt, że tło, na którym je umieszczono, jest błękitne, doszło do złudzenia optycznego. I z daleka, zwłaszcza przy pierwszym spojrzeniu, można się faktycznie pomylić. Skądinąd wszystkie te kolory są oficjalnie traktowane jako barwy narodowe USA – i nie mają one nic wspólnego z Rosją (która owe kolory na swojej fladze narodowej przyjęła dopiero w XIX wieku). Niektórzy twierdzą jednak, że „pomyłka” miała charakter celowy i rosyjska flaga znalazła się tam niby przypadkiem, ale by realnie zademonstrować sympatie Trumpa.
No cóż.