Szczyt Trump – Putin na Alasce. Znamy datę! Putin podał warunek rozejmu w Ukrainie
W światowej polityce zawrzało. Ostatni ruch Władimira Putina złożony kanałami dyplomatycznymi w kierunku administracji Donalda Trumpa jest tego podręcznikowym przykładem. Moskwa oferuje wstrzymanie działań wojennych w zamian za oddanie Rosji pełnej kontroli nad Donbasem i uznanie Krymu za jej terytorium. Brzmi prosto? W rzeczywistości to konstrukcja obliczona na maksimum korzyści strategicznych dla Kremla przy minimalnych ustępstwach z jego strony.
Spotkanie w cieniu mapy frontu
Trump zapowiedział, że 15 sierpnia spotka się z Putinem na Alasce. Oficjalnie w poszukiwaniu „długoterminowego pokoju”. Nieoficjalnie, testując, czy z tej mieszanki żądań i mglistych obietnic może wyniknąć coś więcej niż tylko pauza w wojnie. Świat zastanawia się też, czy jego 'kryzys’ w relacjach z Moskwą nie był tylko grą… Z obu stron.
Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski już zdążył ostudzić entuzjazm, stwierdzając, że żadne decyzje podjęte bez udziału Kijowa nie będą miały realnej wartości. W jego słowach czuć doświadczenie ostatnich, tragicznych lat. Jakakolwiek „mapa pokoju” bez gwarancji bezpieczeństwa szybko może zamienić się w plan kolejnej ofensywy.
O co gra Kreml
Zarys propozycji Putina wygląda jak powtórka z podręcznika geopolityki. Faza pierwsza to Ukraina wycofuje się z Doniecka, linia frontu zostaje zamrożona. Druga? Putin i Trump ustalają warunki końcowego porozumienia, które później miałoby być negocjowane z Zełenskim.
W tle pozostają pytania o południe kraju tj. obwody zaporoski i chersoński, gdzie rosyjskie wojska również utrzymują pozycje. Według części źródeł Moskwa chciałaby tu „zamrożenia” obecnych linii, by później dogadać się co do „wymiany terytoriów”. Czym Ukraina miałaby zapłacić, a co ewentualnie otrzymać – to wciąż biała plama na mapie rozmów.
Twierdza Donbas w cieniu polityki
Dla Putina propozycja jest wygodna jeszcze z jednego powodu pozwala odwlec w czasie kolejną falę amerykańskich sankcji. Trump już groził ich rozszerzeniem, ale jednocześnie zdaje się zostawiać sobie furtkę do negocjacji. Z perspektywy rynków finansowych, każde takie „zawieszenie” jest chwilowym oddechem … Ale również źródłem ryzyka, bo oznacza, że ostateczne rozwiązanie znów oddala się w czasie.
Dla inwestorów kluczowe będzie to, czy propozycja Putina to realny krok w stronę kompromisu, czy tylko dyplomatyczne mydlenie oczu, które ma zyskać Rosji czas na konsolidację sił. Najbardziej kontrowersyjnym elementem oferty jest oddanie Moskwie całego obwodu donieckiego.
W tym miast tworzących tzw. „pas fortec” ukraińskiej obrony, budowany konsekwentnie od 2014 r. Kramatorsk, Słowiańsk, Drużkiwka czy Konstantynówka to nie tylko symbole oporu, ale też kluczowe węzły logistyczne i przemysłowe. Utrata ich bez gwarancji trwałego pokoju byłaby raczej strategiczną katastrofą.
Niektórzy europejscy liderzy dopuszczają scenariusz „zamrożenia” konfliktu jako przejściowego etapu. Donald Tusk zasugerował, że taki stan mógłby nadejść „wcześniej niż później”. Jednak historia ostatnich dekad uczy, że zamrożone konflikty w tej części świata rzadko pozostają w lodówce na stałe.
Geopolityka na fali
Z punktu widzenia inwestorów i obserwatorów sceny geopolitycznej, spotkanie w Alasce może być istotnym momentem… Nie tyle przełomem, ile wskaźnikiem, w którą stronę skręci kurs amerykańskiej dyplomacji pod rządami Trumpa.
Jeśli rozmowy zakończą się choćby częściowym rozejmem, może to przynieść krótkoterminową stabilizację na rynkach energii i surowców. Ale jeśli okaże się, że to tylko kolejny taktyczny manewr Kremla, niepewność i zmienność wrócą z podwójną siłą.
Jak to często bywa w polityce – najbardziej prawdopodobny scenariusz jest też najmniej spektakularny: długie, żmudne negocjacje, w których każdy dzień opóźnienia kosztuje nie tylko życie na froncie, ale i miliardy dolarów w gospodarce.
