Sprzęt AGD w ramach aktualizacji zamienił się w baner reklamowy. Producent: to z „troski” o nabywcę
Inteligentne lodówki firmy Samsung, kosztujące grube tysiące dolarów, w wyniku firmowej aktualizacji oprogramowania zmieniły się w billboardy wyświetlające reklamy. Reklamy, których nie można wyłączyć (lodówka przecież działa ciągle), i które infekują swoją komercyjną obecnością wnętrza prywatnej przestrzeni mieszkalnej niezależnie od tego, czy użytkownicy wyrazili taką chęć, czy nie. Wystarczy, że zgodzili się przy zakupie na „warunki świadczenia usług”…
Współczesnej epoki trudno nie uznać za przeregulowaną. Ludzie, zwłaszcza w krajach uprzemysłowionych, żyją pod duszącym uciskiem setek i tysięcy regulacji, praw, zarządzeń, licencji, postanowień i reszty całego tego prawno-administracyjnego spamu. Bardzo często zupełnie zbędnego, a przy tym wciskającego się niczym żrący płyn w każdą dziedzinę życia i zatruwającego jak choroba szanse i chęci rozwoju, plany czy choćby wygodę życia.
Rzesze polityków i biurokratów wydają wciąż to nowe i nowe świstki papieru z pieczątkami, produkując je szybciej, niż można je sensownie przeanalizować, a przy tym domagając się, by ludzie nie tylko je znali, ale też niewolniczo się im podporządkowywali. Nawet wtedy, gdy zapisy jednych świstków stoją w sprzeczności z zapisami innych. Nic to, to twój problem, obywatelu, masz „przestrzegać prawa”, również gdy jest ono niemoralne, niepraktyczne i niewykonalne. A jak nie, to cię oskarżymy.
Trzeba prawdziwego trafu, że jest jedna dziedzina (no dobrze, najpewniej nie tylko jedna – ta jedna jest jednak „bohaterem” niniejszego tekstu), która nie tylko nie jest przeregulowana do nieprzytomności, ale wprost przeciwnie. Panuje w niej szokująca wręcz nonszalancja, przynajmniej jeśli jest się dużym, korporacyjnym podmiotem. Jeszcze większym trafem jest, że w akurat tej dziedzinie odrobina przeregulowania mogłaby się nawet przydać, powszechnie poprawiając jakość życia.
Zakażenie współczesnej cywilizacji
Tą dziedziną jest dziś reklama. Agresywna, lepka, natarczywa, a przy tym tak wszechobecna, jak gdyby chodziło o chorobę w warunkach pandemii. Żyjąc w dzisiejszym świecie (a zwłaszcza w mieście) niejednokrotnie można poczuć ukłucie żalu, że człowiek nie znajduje się w rzeczywistości wirtualnej – gdzie przynajmniej na odsiecz przychodzą mu rozmaite adblockery i inne narzędzia – lecz w świecie, gdzie nieustannie rażącego ze wszystkich stron reklamowego, za przeproszeniem, syfu nie sposób wymazać.
Oazą spokoju dla ludzi tradycyjnie był ich własny dom – gdzie mimo że reklamy zalęgły się (wraz z radiem i telewizją) bardzo wcześnie, to dalej można było się od nich odizolować. Wystarczyło wyłączyć odbiornik. To samo dotyczy też dzisiejszych komputerów, tabletów, telefonów etc. – których skonfigurowanie w sposób chroniący przed nieustannym naporem irytującej komercyjnej propagandy wymaga pewnego obeznania, jednak jak najbardziej jest możliwe.
Co jednak, jeśli ktoś pewnego dnia obudziłby się w świecie, w którym w jego własnym domu – konkretnie w kuchni – ktoś zainstalował elektroniczny billboard, na bieżąco wyświetlający mu reklamy? I to którego, co gorsza, nie można tak po prostu wyłączyć – wiąże się to bowiem z wyłączeniem części funkcjonalności kuchni? Takiej sytuacji, okazuje się, nie trzeba sobie wyobrażać. Dokładnie to spotkało bowiem nabywców „inteligentnych” lodówek firmy Samsung.
Billboard pod przymusem wstawiony do kuchni
Jako że dzisiaj wszystko i wszędzie musi być „smart”, nawet gdy cecha „smart” jest po prostu głupia, Samsung wyszedł na przeciw oczekiwaniom nowoczesnych konsumentów i zaoferował im supernowoczesne lodówki. Z masą bajerów i wodotrysków, dzięki którym być może nie będą one spełniały żadnej przełomowej funkcji, ale za to sama lodówka stanie się kolejnym elektronicznym gadżetem, zamiast zwykłego, bezbarwnego narzędzia.
Nabywcy smart lodówek od Samsunga, płacąc za tę przyjemność od 1700 do 3500 dolarów, najpewniej spodziewali się rzeczy takich jak automatyczne monitorowanie stanu przechowywanego jedzenia, możliwość kierowania lodówki komendami głosowymi czy zdalna regulacja parametrów chłodzenia lub mrożenia. Można natomiast założyć, że mało kto spodziewał się zamiany wielkiego, ściennego ekranu dotykowego, w który wyposażona jest ta lodówka, w baner reklamowy.
A to właśnie miało miejsce – i to „na partyzanta”, czyli w drodze zdalnej aktualizacji oprogramowania lodówki. Koncern Samsung przyznał się do tego post factum. Firma twierdzi oczywiście, że reklama wyświetlana w kuchni klienta to wyraz „troski” o niego. Koncern chce „wzmacniać wartość” sprzętu dla klientów, i właśnie dlatego „zaoferuje” im promocje oraz reklamy. Ta wzruszająca „troska” o klientów ma być, jak twierdzi firma, zgodna z cyrografem warunkami świadczenia usług, na jakie godzili się nabywcy.
Samsung „dba” o klienta
Reklamy automatycznie pojawią się w większości trybów działania lodówki (wolny ma być od niej jedynie setting wyświetlający w tle tematy sztuki) – a lodówka działa przecież cały czas… Oczywiście, Samsung łaskawie zezwoli użytkownikowi zasygnalizować, że jakaś reklama mu się nie podoba. Nie będzie ona wówczas więcej wyświetlana – ale tylko ta konkretna. W ogóle wyłączyć reklamy? Oczywiście, takiej opcji w fabrycznych ustawieniach nie ma.
Potrzeba by w tym celu albo w ogóle odciąć sprzęt od Internetu (po co jednak wówczas w ogóle sama inteligenta lodówka, kosztująca 1,7-3,5 tys. dolarów…?), albo włamać się do jej fabrycznego oprogramowania i co nieco pozmieniać. W istocie to, co stało się w tym przypadku, nie jest wiele odmienne od innych skandalicznych przypadków, w których koncerny pozwalają sobie na zdalne zarządzanie sprzętem stanowiącym przecież prywatną własność nabywców – a którą to własność firmy ignorują, jakby nadal należał on do nich.
Pytanie zatem – kiedy adblocki dla lodówek?
