
Sensory samochodów niszczą telefony – a co z oczami? „Futurystyczne” modele Volvo (i nie tylko) zagrożeniem dla otoczenia
Samochody jeżdżące na ulicach i rażące przechodów przysłowiowymi laserami – to wcale nie scenariusz kolejnej części „Blade Runnera” lub „Transformerów”. Takich dokładnie wniosków dostarczyło pobieżne i amatorskie badanie wpływu, jaki na otoczenie ma nowy samochód koncernu Volvo. I to nie byle jaki, a flagowy, luksusowy model tej firmy.
Gwoli wprowadzenia – Volvo EX90 to siedmiomiejscowy SUV o (jakżeby inaczej) całkowicie elektrycznym zasilaniu. Ów rzekomy cud ekologicznej techniki motoryzacyjnej wyposażono w szereg gadżetów i nowinek. Jedną z nich jest lidar. Pod tą nazwą, wywodzącą się od skrótu Light Detection and Ranging, kryje się sensor optyczny. Zasada jego działania jest w istocie podobna, co w przypadku swojego starszego brata, radaru (notabene o zbliżonym źródłosłowie – Radio Detecting and Ranging).
Jest to mianowicie sensor aktywny, który emituje mianowicie promieniowanie podczerwone. Promienie te, odbite od oświetlanych przez siebie obiektów, sensor następnie wykrywa i wykorzystuje je do obliczenia i ustalania położenia tychże obiektów w zasięgu swego działania. Oczywistą różnicę stanowi spektrum fali elektromagnetycznej, w którym działa. Radar, jak nazwa wskazuje, wykorzystywał bowiem fale radiowe, lidar zaś – właśnie podczerwień.
Palące spojrzenie lidaru
Volvo EX90 nie jest jednym samochodem, który został lub ma zostać wyposażony w lidar – choć w przyszłości, można mieć nadzieje, plany te ulegną chociaż częściowemu przemyśleniu. Jest to natomiast samochód, który okazał się w ten lidar nie tyle wyposażony, co wręcz uzbrojony. Właśnie jako broń ten sensor w przypadku EX90 należałoby traktować.
Nie byłoby to być może problemem, przynajmniej dla samych nabywców (mimo neofickiego zapału, z jakim współczesne rządy starają się, by ich elektorat pozostawał rozbrojony), gdyby nie drobne „ale”. Lidar samochodu Volvo działa bowiem bez manualnej kontroli użytkownika. A w założeniu pracować ma stale – po to bowiem w założeniu auto weń wyposażono, by na bieżąco kontrolował on położenie innych samochodów czy obiektów.
Niestety, może się okazać, że na bieżąco będzie raził innych kierowców czy przechodniów, a także ich elektronikę. Tę małą (telefony) i dużą (podsystemy samochodów). Nader wyraźnie pokazał to nieplanowany przypuszczalnie eksperyment, którego nagranie trafiło do sieci. Na nagraniu tym, na którym sfilmowano pracę tego sensora, okazało się otóż, że lidar Volvo EX90 skutecznie „usmażył” telefon, którym go rejestrowano.
Volvo montuje lidary – i „ostrzega”
Niby nie powinno stanowić to zaskoczenia. Volvo ostrzega przecież wielkodusznie na swojej stronie, że lidar „może” powodować uszkodzenia kamer. I by nie kierować ich obiektywów w jego stronę. O ile jednak w przypadku amatorskich nagrań telefonem owo nie-nagrywanie osiągnąć łatwo, to w jaki sposób uczestnicy ruchu drogowego, znajdujący się przed EX90, mieliby „nie kierować” zewnętrznych kamer swoich samochodów w jego kierunku?

Co znacznie ważniejsze, firma nie zająknęła się przy tym o kwestii stanowczo istotniejszej. Jeśli promienie lidaru są tak silne, że są w stanie zniszczyć obiektywy kamer, to co z oczami ludzi? I zwierząt w sumie też? Przecież nieuniknione jest, że w toku ruchu drogowego nie raz lidar zamontowany w samochodzie Volvo „przeciągnie” swoimi promieniami po oczach przechodniów czy innych kierowców.
I fakt, że ci tego nie dostrzegą – fale podczerwone są niewidzialne dla ludzkiego oka – nie sprawi przecież, że oko to nie odniesie obrażeń. Wprost przeciwnie, ludzki organ wzroku może być znacznie bardziej wrażliwy na takie szkodliwe oddziaływanie. I w odróżnieniu od kamery, nie można go łatwo wymienić na nowy model – nawet gdyby ktoś byłby na to gotów.
Jak wskazują komentatorzy, wystarczy porównać wpływ nieosłoniętego światła słonecznego na ludzkie oko oraz kamerę smartfona – to pierwsze w przypadku bezpośredniego spojrzenia ucierpi, i to mocno, ta druga pracuje bez przeszkód. A mimo to lidar skutecznie tę kamerę zniszczył. Jaki zatem może mieć wpływ na otoczenie, jeśli wyposażone weń samochody faktycznie pojawią się na drogach…?
Wprost nie mieści się w głowie, że w dobie dzisiejszego przerostu norm bezpieczeństwa w każdej dziedzinie nikomu nie przyszło do głowy, aby zabezpieczyć populację przed wpływem takich urządzeń.