Samolot spadł, bo go… wyłączono? Ujawniono raport dot. tragicznej katastrofy

Samolot spadł, bo go… wyłączono? Ujawniono raport dot. tragicznej katastrofy

Niemal dokładnie miesiąc temu doszło do tragicznej w skutkach, najgorszej i najbardziej krwawej od lat katastrofy lotniczej. Samolot Boeing B787 Dreamliner linii Air India, lecący z Ahmedabadu do Londynu, spadł i rozbił się tuż po starcie. Pogrzebał w swoich szczątkach wszystkie osoby na pokładzie – z wyjątkiem jednego, jedynego pasażera – a także wiele osób, które znajdowały się w budynku akademika, na który spadł.

Boeing na świeczniku — ale nie tym razem

W ciągu ostatnich kilku lat miała miejsce nieszczęśliwa seria tragedii samolotów Boeinga – spowodowała w dużej mierze problemami produkcyjnymi i niedociągnięciami kontroli jakości. Ponieważ samolot, który uległ katastrofie, też był produkcji Boeinga, w toku spekulacji i domysłów tuż po katastrofie podejrzewano, że jej przyczyny mogły mieć coś wspólnego z defektami maszyny, czy to tymi fabrycznymi, czy to nabytymi w toku eksploatacji.

Boeing, co prawda, w ciągu ostatniego roku (niemal dokładnie rok temu powołano jego nowe kierownictwo) podejmował wzmożone wysiłki w celu radykalnej poprawy kontroli jakości, wewnętrznej reformy zarządzania, nawrotu do premiowania kompetencji u pracowników etc. – ale, jak podejrzewali niektórzy, to wszystko mogło albo nie wystarczyć (reformy takie dają odczuć swój skutek dopiero po pewnym czasie), albo też zawiniła jeszcze inna przyczyna techniczna.

Samolot działał poprawnie…

Okazuje się jednak, że być może tym razem amerykański producent nie miał nic wspólnego z przyczynami tragedii, zaś samolot jego produkcji, B787, działał bez zarzutu. Taką hipotezę stawia wstępny raport dot. okoliczności katastrofy, który przedostał się do mediów. Raport ten pochodzi od Indyjskiego Biura ds. Badania Wypadków Lotniczych (India’s Aircraft Accident Investigation bureau), które, jako kompetentny organ, prowadzi w jej sprawie dochodzenie.

Śledczy Biura przeanalizowali dane pochodzące z czarnych skrzynek maszyny, zarówno te dotyczące parametrów lotu i maszyny, jak i zapisów z kokpitu. Wedle ich ustaleń, które zawiera raport, samolot miał runąć, ponieważ odcięto dopływ paliwa do silników. Odpowiedzialne za to przełączniki kontroli jego przepływu miały zostać manualnie ustawione w pozycji go blokującej. Jak zarejestrował system samolotu, odcięto w ten sposób paliwo do obydwu silników, po kolei, z odstępem 0,1 sekundy.

…niestety załoga nie

Z kolei nagranie z kokpitu zawiera słowa jednego z pilotów, dlaczego przerzuca przełącznik i odcina paliwo. Drugi pilot, który wedle nagrania miał za to być odpowiedzialny, odpowiedział z kolei pytającemu, że nic takiego nie zrobił. Niedługo potem przełączniki znów przerzucono – do pozycji przywracającej dopływ paliwa. To zaczęło płynąć do silników, które znów zaczęły nabierać mocy. Nie zdołały jednak uczynić tego wystarczająco szybko – i samolot runął.

Pytaniem pozostaje, dlaczego którykolwiek z pilotów miały najpierw wyłączyć, a potem znów włączyć dopływ paliwa. Nie da się tego zrobić przypadkowo. Nie sposób też podejrzewać, że któryś z nich „bawił” się przełącznikami w kokpicie lub nie wiedział, do czego służą, i „testował” je w praktyce. Zatem – dlaczego…? Tego raport w oczywisty sposób nie tłumaczy. Nie zamyka on także postępowania, które dalej będzie trwało – z zamiarem odpowiedzi m.in. na powyższe pytanie.

Dziękujemy, że przeczytałeś/aś nasz artykuł do końca. Obserwuj nas w Wiadomościach Google i bądź na bieżąco!
Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie będzie opublikowany.