Rząd w tajemnicy przywiózł dziesiątki tysięcy Afgańczyków. Wyciek danych z ministerstwa i miliardowy pozew

Rząd w tajemnicy przywiózł dziesiątki tysięcy Afgańczyków. Wyciek danych z ministerstwa i miliardowy pozew

Brytyjski rząd w ścisłym sekrecie sprowadził do Wielkiej Brytanii dziesiątki, a być może nawet setki Afgańczyków. Była to odpowiedź na jego własną, dojmującą kompromitację, jaką był wyciek ogromnego pakietu danych z tamtejszego Ministerstwa Obrony. Dane te zawierały informacje pozwalające ustalić personalia dziesiątek tysięcy żołnierzy b. afgańskiej armii, stworzonej pod auspicjami dawnej koalicji międzynarodowej. Teraz stał się celem pozwu – ze strony… przesiedlonych.

Naruszenie bezpieczeństwa informacyjnego w brytyjskim resorcie obrony, które doprowadziło do wycieku danych, uważa się za jeden z najgroźniejszych i najbardziej kompromitujących tego typu incydentów w historii. W jego wyniku do sfery publicznej – a co za tym idzie, potencjalnie także Talibów – przedostały się informacje dotyczące tysięcy osób współpracujących wcześniej z brytyjskim rządem.

Jeden z pracowników ministerstwa miał omyłkowo (?) załączyć w mailu do grupy afgańskich petentów azylowych arkusz kalkulacyjny. W tymże arkuszu znajdowały się dane personalne niemal 25 tys. Afgańczyków – 18,8 tys. żołnierzy Afgańskiej Armii Narodowej, a także ponad 6 tys. członków ich rodzin. Doszło do tego w 2023 roku, gdy „anonimowy użytkownik Facebooka” (jeśli w odniesieniu do tego portalu można mówić o faktycznej anonimowości) udostępnił te dane.

Brytyjski rząd i Ministerstwo Obrony miały z miejsca podjąć działania w celu ich usunięcia. Nim jednak skontaktowały się z firmą Meta, ta zaś dane wyczyściła, minęły trzy dni. Nie ulegało wątpliwości, że informacje rozeszły się po sieci, i nie było sposobu zagwarantowania ich zabezpieczenia. Konsekwencje ich ujawnienia zaś uznano za oczywiste – jak to określono, Talibowie otrzymali w praktyce gotową listę proskrypcyjną wrogów do likwidacji.

Armia afgańskich przesiedleńców

Mając to na względzie, rząd Wielkiej Brytanii zaproponował wszystkim (!) osobom, których dane wyciekły, przesiedlenie na Wyspy. Uczynił to jednak w największej tajemnicy. I wykorzystał wszelkie dostępne narzędzia prawne, by uniemożliwić opinii publicznej (a także organom sądowym) zapoznanie się ze sprawą. A ta z pewnością chciałaby się z nią zapoznać, biorąc pod uwagę, że sprowadzenie tysięcy Afgańczyków (uwzględniając niesławne „łączenie rodzin” – może nawet 150 tys.) było bardziej niż lekko kontrowersyjne.

Samo przesiedlenie, prócz oczywistych konsekwencji społeczno-demograficznych, miało też natychmiastowe i brzemienne następstwa praktyczne. Już i tak dziurawy brytyjski budżet musiał zarezerwować środki rzędu 7 miliardów funtów na zakwaterowanie i utrzymanie najnowszej fali uchodźców (skądinąd ci faktycznie na to miano zasługiwali, uciekając przed bezpośrednim zagrożeniem powstałym z winy organów brytyjskiego państwa).

Tak wysokie koszty także były trzymane w tajemnicy przed wyborcami, i to zarówno przez rząd Torysów, jak i Laburzystów. Dodatkowo, prawdziwi uchodźcy czy nie, w gronie Afgańczyków, których rząd sprowadził, znaleźli się także przestępcy oraz osoby wcześniej niewpuszczone do Wielkiej Brytanii. Jak wpłynęło to na sytuację bezpieczeństwa na brytyjskich ulicach – można sobie wyobrazić.

Rząd nie przeprosi

Wreszcie w tym tygodniu, we wtorek, brytyjski Sąd Najwyższy uchylił rządowy nakaz (injunction) utrzymania sprawy w tajemnicy. Efekt, jak się okazało, był tymczasowy, szybko wydano bowiem nowy zakaz, blokujący ujawnienie samej listy. Wystarczyło to jednak, aby publika dowiedziała się o sprawie. Ta będzie mieć zresztą kolejne, wymierne konsekwencje. Jednym z ujawnionych szczegółów afery jest bowiem także to, że pewna kancelaria prawna pozywa brytyjski rząd.

Reprezentuje ona około 1 tys. Afgańczyków, których dane wyciekły. I argumentuje (jak się należy domyślać, bynajmniej nie bezinteresownie), że mimo przesiedlenia do Wielkiej Brytanii w dalszym ciągu należą im się odszkodowania za narażenie ich na niebezpieczeństwo. Chce ona żądać 50 tys. funtów dla każdego z zainteresowanych. Brytyjscy podatnicy, którzy już ponieśli 7-miliardowe koszty ich utrzymania, mieliby w takiej sytuacji do pokrycia kolejny miliard.

Rząd, ustami ministra obrony Bena Wallace’a, ogłosił, że „nie przeprasza”. Jego zdaniem, tak sprowadzenie tysięcy Afgańczyków, jak i uczynienie tego bez wiedzy wyborców, było „konieczne”.

Dziękujemy, że przeczytałeś/aś nasz artykuł do końca. Obserwuj nas w Wiadomościach Google i bądź na bieżąco!