Rząd: podnosimy podatek od energii elektrycznej, ale rachunki *w ogóle* nie będą wyższe. Wcale a wcale…
Francuski rząd opublikował we czwartek projekt budżetu na następny rok. Projekt ma charakter nieco katastroficzny – Francja stoi nad przepastną dziurą budżetową, którą władza rozpaczliwie usiłuje załatać. Tak rozpaczliwie, że sięga po środki, które mogą nie tylko zadłużyć przyszłe pokolenia, ale nawet – co gorsza – obniżyć notowania w sondażach.
Jednym ze źródeł gotówki, do której francuski fiskus sięgnie lepką dłonią, jest produkcja energii elektrycznej. Co oczywiste – dziedzina absolutnie krytyczna dla gospodarki i niezbędna dla dosłownie każdego mieszkańca. Z korzystania z prądu realnie nie sposób zrezygnować (pomijając przypadki kuriozalne). I nie sposób też zrezygnować z rachunków za prąd. A na te właśnie spogląda rząd.
W swym projekcie, który wpłynął do Zgromadzenia Narodowego, francuski rząd postuluje bowiem, by podnieść podatki od energii elektrycznej. Sam w sobie krok ten z pewnością można uznać za zrozumiały (choć bez wątpienia bolesny). Co jednak zakrawa na najbardziej oczywistą głupotę – względnie imputowanie głupoty odbiorcom – resort twierdzi, że nie będzie to miało wpływu na ceny.
Jak bowiem zakłada Ministerstwo Finansów, spadną… ceny rynkowe. A to zniweluje podwyżkę podatków Jak miałoby się to stać, trudno przewidzieć. Zwłaszcza biorąc pod uwagę, że projekt budżetu zakłada lawinę innych podwyżek ciężarów fiskalnych. I naprawdę trudno sobie wyobrazić, by podwyżka kosztów skutkowała obniżką ceny detalicznej.
Francuski rząd *zakłada*…
Czy podwyżka podatków od prądu faktycznie przejdzie – nie sposób przewidzieć. Mniejszościowy rząd premiera Michela Barniera może mieć bowiem trudność przetrwać pierwsze tygodnie swojego istnienia – a co dopiero przeforsować tak niepopularną zmianę. Takich jest zresztą więcej, jak np. podwyżka podatku od gazu ziemnego czy samochodów.
Inne podwyżki, jak np. podatku od dużych podmiotów produkcyjnych czy transportu morskiego, nie są aż tak widowiskowe. Mogą jednak jeszcze boleśniej odbić się na portfelach mieszkańców Francji niż bardziej medialne ciężary. Co jednak najlepsze, nawet ten tak restrykcyjny budżet może okazać się… nadmiernie optymistyczny.
Jak bowiem zauważyła Wysoka Rada ds. Finansów Publicznych (Haut Conseil des Finances Publiques), niezależny organ nadzorczy, jego struktura opiera się o trudne do realistycznego oszacowania założenia dot. rozwoju gospodarzego (szczególnie pod kątem wpływu wprowadzonych podwyżek). A te mogą się nie spełnić.