Rumunia: zamieszki po tym, jak kandydat z największym poparciem niedopuszczony do wyborów prezydenckich

Călin Georgescu, niezależny kandydat na prezydenta Rumunii, który w unieważnionej, pierwszej turze wyborów niespodziewanie uzyskał największe poparcie, został pozbawiony możliwości kandydowania w powtórzonych wyborach. Rumunia z miejsca stała się sceną niepokojów i zamieszek. Zwolennicy Georgescu gwałtownie protestują przeciw krokom, które postrzegają jako kradzież wyborów.

Wspomniane niepokoje zaczęły się w niedzielę wieczorem po tym, jak Centralne Biuro Wyborcze (Biroul Electoral Central, BEC) odmówiło zarejestrowania Călina Georgescu jako kandydata na prezydenta w powtórzonych wyborach. Biuro miało jakoby otrzymać 1200 skarg na kandydata – i stosunkiem głosów 10 do 4 zdecydowało o niedopuszczeniu go do wyborów.

Optykę tę dodatkowo zaognia dość wyraźnie nieprzyjazny stosunek organów państwowych w stosunku do niedawnego outsidera, który obecnie jest najpopularniejszym rumuńskim politykiem. Georgescu, mimo braku sojuszników z grona rumuńskiego establishmentu politycznego, okazał się cieszyć znacznym poparciem szerokich kręgów sfrustrowanych wyborów. Którzy teraz dają temu wyraz.

Kandydaci „słuszni” i „niesłuszni”

Călin Georgescu może w ciągu doby odwołać się do rumuńskiego Trybunału Konstytucyjnego. Nie wiadomo, czy będzie chciał z tej możliwości skorzystać – choć nawet jeśli to uczyni, to kierunek decyzji rumuńskich sędziów można w istocie zawczasu przewidzieć. To właśnie oni dokonali bowiem trzy miesiące temu bezprecedensowej ingerencji w trwające wówczas wybory.

Rumunia znalazła się w ogniu kryzysu politycznego po pierwszej turze grudniowych wyborów prezydenckich. Rumuński sąd najwyższy wydał wówczas decyzję o ich unieważnieniu. Za pretekst wykorzystano fakt, że Georgescu miał być jakoby wspierany przez anonimowe konta na TikTok-u. Co z kolei, również jakoby, świadczyło według sędziów o jego powiązaniach z siłami zewnętrznymi. W domyśle – Rosją i Chinami.

Rumunia w rozdarciu

Orzeczenie to wywołało burzę, na czele której wysuwały się oskarżenia o ordynarną uzurpację władzy wobec sędziów. Zwolennicy rumuńskich partii tzw. mainstreamu wskazywali, że unieważnienie było niezbędne z uwagi na konieczność „ochrony demokracji”. Ich przeciwnicy odbijali, że demokracja ta jest nic nie warta, jeśli wyrażona w wyborach wola wyborców jest efektywnie podważana.

Călin Georgescu, oficjalnie kandydat niezależny, wzbudził niechęć zarówno „głównego nurtu” rumuńskiej polityki, jak i oficjeli unijnych, swoim niechętnym stosunkiem do Unii Europejskiej. Nie chce też, by Rumunia wpierała na swój koszt Ukrainę w trwającym konflikcie z Rosją. Swój program skupia zwłaszcza na kwestiach ekonomicznych oraz rażących nierównościach pomiędzy dynamicznym rozwojem sektora biznesowego w kraju a poziomem życia przeciętnych mieszkańców.

Jak się skądinąd należało spodziewać, apodyktyczna ingerencja sądu przyczyniła się do jeszcze większego wzrostu popularności outsidera. O ile w pierwszej turze Georgescu uplasował się na pierwszym miejscu z poparciem 22,6% wyborców, to teraz chcieć głosować na niego ma 40% elektoratu. W warunkach sceny politycznej, do której Rumunia przywykła przez ostatnie dekady – to ogromnie dużo.

Z dużym marginesem prawdopodobieństwa można się spodziewać, że ta ogromna grupa elektoratu nie zniknie jedynie dlatego, że BEC wydało decyzję o odmowie rejestracji.

Dziękujemy, że przeczytałeś/aś nasz artykuł do końca. Obserwuj nas w Wiadomościach Google i bądź na bieżąco!
Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie będzie opublikowany.