Przeobrażenia na „rynku”. Fuzja grup przestępczych, powstanie ogromny kartel?

Przeobrażenia na „rynku”. Fuzja grup przestępczych, powstanie ogromny kartel?

Temat niniejszego tekstu mógłby sugerować, że powinien on się znaleźć w dziale z informacjami giełdowymi – chodzi przecież o fuzję. I to dotyczącą dużych, bardzo wpływowych podmiotów gospodarczych, które spokojnie można określić mianem „narodowych championów” Meksyku. Mają one przemożny wpływ i znaczenie na całokształt życia gospodarczego, a niejednokrotnie i politycznego w tym kraju. Niestety, firmy, o których mowa, to frakcje, które składają się na ogromny kartel narkotykowy.

Ad rem – zdaniem obserwatorów, w trwającej „wojnie domowej” (mającej gigantyczny, choć rzadko pojawiający się w doniesieniach medialnych wpływ na zżerający Meksyk stan chaosu i przemocy), która podzieliła meksykański kartel Sinaloa, może dość do przełomu. Wojnę tę toczą ze sobą frakcje Los Mayos oraz Los Chapitos. Ta druga, jak wynika z dochodzących informacji, łączy się z konkurencyjnym Kartelem Jalisco Nowej Generacji (CJNG). Co może doprowadzić do przejęcia przez ten ostatni tradycyjnego wroga.

Jest to, skądinąd, o tyle ciekawe, że jeszcze w 2016 roku liderzy grupy Chapitos (chodzi o synów słynnego Joaquina “El Chapo” Guzmána, obecnie odsiadującego wyrok w USA, skąd zresztą wywodzi się nazwa frakcji) zostali porwani przez członków CJNG. Tłem był oczywiście konflikt o kontrolę nad terytorium i trasami przerzutowymi narkotyków. Nie tylko tradycyjnej kokainy z Kolumbii i innych krajów Ameryki południowej, ale też fentanylu i innych „hitów” na rynku narkotykowym.

Sprawa skończyła się jednak wtedy polubownie – tj. kartel Sinaloa zdołał wystarczająco skutecznie zagrozić represjami wobec członków kierownictwa CJNG. W ciągu ostatnich lat zaś ten ostatni, pod rządami Nemesio „El Mencho” Oseguery-Cervantesa, miał nawiązać coraz bliższą współpracę z synami “El Chapo”, kontrolującymi te elementy kartelu Sinaloa, które zachowały lojalność wobec ich ojca. Skądinąd CJNG w agresywny sposób prowadzi ekspansję również i w innych kierunkach.

Duszno od ołowiu w powietrzu

Zaledwie dwa dni temu głośno było o spektakularnym zamachu w stolicy kraju, Meksyku. Zamordowano tam dwójkę bliskich sojuszników burmistrz miasta, Clary Brugady. Za zabójstwem stać miał właśnie kartel Jalisco, który podejmuje kroki w kierunku rozszerzenia swojej obecności w stolicy. Ta ostatnia – niemalże wyjątek jak na meksykańskie realia – pozostawała dotąd względnie wolna od znaczniejszej obecności karteli. Ich przedstawiciele tam oczywiście byli, nie „kontrolowali” jednak miasta.

fot. via Stratfor.com

Zabójstwo to było ogromnie medialne – nastąpiło w środku dnia i w samym centrum miasta – i być może dlatego przedarło się do świadomości medialnej. Stanowi jednak tylko wycinek rzeczywistości. Tylko w maju w Meksyku zamordowano jednego burmistrza, kandydata na innego burmistrza, wysokiego działacza partii rządzącej oraz znaną „influencerkę”. A to i tak tylko najgłośniejsze przypadki, tonące w morzu tysięcy ofiar wojen grup przestępczych.

Państwo jako kartel

Szerokie połacie Meksyku żyją w warunkach, w istocie, zbliżonych do wojny domowej o niskiej intensywności. Wojnę tę toczą przede wszystkim największe kryminalne organizacje zbrojne, takie jak kartel Sinaloa czy Jalisco. Kartele te, w skrajnym przypadku, wykazują wręcz ambicje terytorialne i dążą do zastąpienia meksykańskiego państwa w roli źródła władzy politycznej. Towarzyszy temu powszechna niemoc władz Meksyku oraz powszechna korupcja polityków, urzędników czy policji.

I choć prezydent Meksyku, Claudia Sheinbaum, regularnie publikuje wojownicze w tonie oświadczenia, zapowiadając stanowczość, doprowadzenie winnych przed oblicze sprawiedliwości etc., to jednocześnie stanowczo odrzuciła możliwość uderzeń militarnych na meksykańskie kartele przez siły zbrojne USA. Oficjalnym powodem jest narodowa duma i chęć ochrony „suwerenności” Meksyku. Cynicy zastanawiają się, czy na pewno chodzi o to – czy też po prostu załatwił to sobie jakiś kartel…

Jeśli faktycznie kartel Sinaloa oraz CJNG dokonają (zbrojnej) fuzji, żądania Donalda Trumpa jeszcze nabiorą siły. Amerykanie będą bowiem mieli jeszcze bardziej kuszący cel.

Dziękujemy, że przeczytałeś/aś nasz artykuł do końca. Obserwuj nas w Wiadomościach Google i bądź na bieżąco!
Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie będzie opublikowany.